009

22 6 3
                                    

Kilka godzin później...

***

Ustaliliśmy jeszcze parę kwestii. Przede wszystkim musieliśmy zdobyć łódź, którą popłyniemy na wyspę Man. Problem polegał na tym, że najbliższy port, o jakim mi wiadomo, jest na zachodzie, w Walii. I ponoć jest chroniony przez Cienistych, tak przynajmniej powiedziała nam Lily, kiedy się obudziła. Nie obejdzie się bez walki, ale o tym pomyślimy później, najpierw trzeba się tam dostać. Samuel mówił, że ma ludzi w Luton, którzy na pewno nam pomogą, bo przechodzili przez to samo, co my.

No, oczywiście nie obeszło się bez problemów, gdyż Lily nie miałam najmniejszego zamiaru opuszczać swojej kryjówki. Przeżyła tutaj ostatnie kilka miesięcy, odkąd opuściła szeregi Cienistych. Nie chcieliśmy jej zostawiać, więc pozostało nam ją przekonać. Dość długo nam to zajęło, ale w końcu Lily zgodziła się na pójście z nami. Może jeszcze płakała, kiedy opuszczaliśmy supermarket, ale bardzo dobrze to zniosła.

Ruszyliśmy w stronę miasta cała grupą: Aiden i Samuel na przodzie, ja w środku razem z Lily, a Michael wraz z Isabellą na końcu. Szliśmy tak z dobre kilkanaście minut, co jakiś czas musieliśmy się chować w krzakach przed nadjeżdżającym konwojem Cienistych. Nie powiem, czasami wydawało mi się, jak Michael obejmował Isabellę, co kuło mnie mocno w serce, ale starałam się tego zbytnio nie okazywać.

Idąc dalej, słuchaliśmy co jakiś czas żartów Lily, która czytała je ze swojej książeczki.

- Słuchajcie tego! Przybiegłem w nocy do dyżurującej apteki. Patrzę po półkach, rozglądam się na lewo i prawo. Młoda farmaceutka uśmiecha się i pyta: ,,Szuka pan prezerwatyw?" A co ja opowiadam: ,,Już na to za późno... Ma pani smoczek?"-śmiech Lily po przeczytaniu tego żartu czasami mnie uspokajał.

- Boże, Lily, skończyłaś z tymi żartami? Bo to chyba ósmy z rzędu, odkąd jesteśmy w drodze...-mruknął do niej zmęczony Aiden, który najwyraźniej nie miał takiego samego poczucia humoru, co ona.

- Nie! I będę wam to opowiadać, dopóki... no, dopóki mi się nie znudzi-odparła Lily z uśmiechem na twarzy.

- Na twoim miejscu to bym już przestała, bo zaraz nam tutaj zarażeni przybiegną i dopiero wtedy będziemy mieli powód do śmiechu!-zawołała do niej Isabella.

Lily spojrzała na mnią nieco zawiedzionym wzrokiem, ale posłuchała się jej, schowała do plecaka książkę i przestała gadać. Ale oczywiście nie trwało to zbyt długo, gdyż już po kilku minutach Lily znowu zaczęła gadać.

- A tak w ogóle, to co robiliście przed tym wszystkim? Przed pandemią?-zapytała nas dziewczynka.

- Wiesz, to zależy. Ja na przykład chodziłem do szkoły z Kate i jej kumpelą Charlie. Znaliśmy się od podstawówki, ale potem nasze relacje w liceum się nieco... Oziębiły, że tak powiem-powiedział Aiden.

- Co to znaczy ,,oziębiły"?-zapytała go Lily.

- Nie były aż tak bliskie, jak wcześniej-odparłam, zanim Aiden zdążył jej odpowiedzieć.

- A co z tobą?-Lily tym razem zwróciła się do Samuel-a.

- Ja? Szkoda gadać. Przeprowadziłem się tutaj, jak byłem mały, ponoć moja matka pokróciła się ze swoim bratem. Od tamtego czasu nie chciała o nim mówić. Niby później się dowiedziałem, że brat mojej mamy zostanie ojcem bliźniaków. Nawet pamiętam ich imiona: Nathan i Rea. To były czasy... Ale już ich nie ma, moich kuzynów pewnie też nie...-Samuel lekko posmutniał.

Pandemic: The path of revengeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz