Kiedy wróciłam do swojego domu, znajdujący się niedaleko południowej bramy obozu, spodziewałam się, że zastanę w nim Charlie, która na mój widok zacznie zadawać mi różne pytania, na które nie miałam najmniejszej ochoty odpowiadać. Jakie było jednak moje zdziwienie, kiedy po wejściu do domu nie spotkałam Charlie od razu w progu domu. Pewnie była na zwiadzie albo pomagała w obozie. Szczęściara z niej, ona nie pakowała się w tak duże kłopoty, co ja. Zostawiłam plecak w przedpokoju, po czym weszłam do kuchni i usiadłam przy stole, zakrywając sobie twarz dłonią.
Jebany Chris. Jak mógł mi coś takiego zrobić? I gdzie znajdzie takiego dobrego zwiadowcę, jakim ja jestem? Bo na pewno nie będzie nim Aiden, bo on nie zna tak dobrze tych okolic co ja, rzadko kiedy zapuszcza się tak daleko od obozu, zwykle wysyłają go, kiedy sprawy przybierają nieciekawy obrót. W ogóle skąd on wiedział, gdzie mnie szukać? Dostał jakiś cynk czy coś? Nie wiem, nie zdążyłam się go zapytać. W sumie, i tak mnie to gówno obchodziło.
Musiałam się napić, i to porządnie. Wstałam od stołu, otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej butelkę mocnego alkoholu, chyba bimbru albo innego dziadoctwa. Jako, że alkohol to teraz towar luksusowy, zaczęto robić własne trunki, ale pito jest jedynie w wielkie święta, jak na przykład Boże Narodzenie, Wielkanoc czy nawet w rocznicę powstania obozu. Ja jednak nie miała teraz żadnej okazji do świętowania, jedynie użalania się nad sobą. Wyciągnęłam jeszcze z szafki szklankę, po czym ponownie usiadłam przy stole, nalewając sobie alkohol do szklanki.
Miałam w kieszeni bluzy złożoną mapę, którą od razu wyjęłam i rozłożyłam na stole. Wzięłam łyk trunku ze szklanki i od razu poczułam się choć odrobinę lepiej. Przejechałam palcem po mapie, popijąc czasami małymi łykami trunek ze szklanki. Nie wiem, czemu to robiłam, musiałam się na chwilę wyciszyć, odciągnąć myśli od tej rozmowy z Chris-em. Miałam już dość tego wszystkiego, tego życia, tej jebanej pandemii.
Jedyne, co chciałam, to zaznać spokoju.
Po godzinie picia i patrzenia się tępo w mapę, w końcu opróżniłam całą butelkę. Ledwo patrzyłam na oczy, było już późno, więc wstałam od stołu i ruszyłam do swojeo pokoju. Tylko, że nie udało mi się do niego dotrzeć, jedynie dotarłam do salonu, po czym rzuciałam się ciężko na kanapę i od razu zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się, kiedy na niebie było już od dawna jasno. Nie wiedziałam, która jest godzina ani jaka jest pora dnia. Bolała mnie strasznie głowa i ledwo mogłam się ruszyć z miejsca. Nagle usłyszałam otwieranie drzwi wejściowych. To pewnie była Charlie. Po chwili zauważyłam ją, jak wchodziła do kuchni. Najpierw spojrzała się na pozostawioną butelkę po alkoholu, mapę i szklankę na stole kuchennym, po czym weszła do salonu i zobaczyła mnie, leżącą na kanapie, z poważny kacem.
- Cześć, Charlie-powiedziałam, zaspanym głosem.
Charlie miała wziązane w kucyka blond włosy i wyglądała, jakby nie spała całą noc, czego oczywiście nie moge powiedzieć o sobie. Miała na sobie swoje zwyczajne ciuchy, z którymi nie rozstawała się od czasu wybuchu pandemii.
- A ty znowu piłaś?-zapytała mnie Charlie, załamując ręcę.-Przecież wiesz, że tobie nie można pić aż tyle alkoholu.
- Odwal się, co? Nie jesteś moim rodzicem! Nie będziesz mi mówić, co ma robić, a co nie!-zawołałam do niej, ledwo mogąc wstać z kanapy.
- Nie, nie jestem, Kate, ale jestem twoją jedyną bliską osobą, która nadal trzyma cię przy życiu-odparła spokojnie Charlie.-Więc, o co poszło?
- Chuja cię to obchodzi...-mruknęłam pod nosem, po czym dostałam prosto w twarz od Charlie, co mnie zaskoczyło.-Kurwa mać, ja pierdole! Pojebało cię czy co?!-zawołałam, łapiąc się za nos.
CZYTASZ
Pandemic: The path of revenge
AdventureZemsta ma teraz ludzkie oblicze... Wielka Brytania, jedno z znanych krajów w Europie, po przejściu dużego kryzysu zaczyna się powoli odbudowywać. Jednak sytuacji tej nie poprawia nadejście nieznanego wszystkim wirusa, który zaczyna zarażać coraz wię...