POV: AURORA RUIZ
Każdy po wczorajszej imprezie był ledwo żywy, ale plus dzisiejszego dnia był taki, że Grayson chyba w końcu wziął się do roboty ponieważ zabrał Carlę do naszego domku nad wodą więc chłop na reszcie się ogarnął. Christian i Valetina również gdzieś zniknęli nic nam nie mówiąc. Reszta albo dalej umierała albo zajęła się swoimi sprawami.
Gdy wszyscy gdzieś się pozaszywali, ja z nudów postanowiłam, że się przejadę. Ogarnęłam się i ruszyłam do garażu gdzie znajdowały się wszystkie samochody, a była ich pokaźna kolekcja ponieważ rodzice jak i my wszyscy uwielbialiśmy samochody chociaż mieliśmy też zamiłowanie do motorów.
Wsiadłam do mojego Asthona Martina i ruszyłam do wyjazdu z garażu, gdy tylko to zrobiłam czerwony lakier zaczął połyskiwać w słońcu. Skierowałam się do wyjazdu z posiadłości, słuchając warkotu silnika z lekkim uśmiechem na ustach.
Gdy tylko wyjechałam z terenu posiadłości, przyśpieszyłam. Kochałam ten samochód, gdy tylko nauczyłam się jeździć wiedziałam jakie chce auto, a gdy w końcu skończyłam szesnaście lat rodzice podarowali mi go na urodziny.
Mama mówiła, że też kiedyś miała takiego i wcale mi się nie dziwi, że tak kocham to auto.
Isabella Ruiz, była wyjątkową kobietą. Niezwykle władczą, nieustępliwą i inteligentną ale kochała za cały świat. Miała szóstkę dzieci, choć wychowała ich ośmioro ponieważ Florence i Damon byli bardziej jak nasze rodzeństwo niż wujostwo. Mieli tylko cztery lata gdy babcia Florence i dziadek Carter zginęli w pożarze, po tej tragedii mama i tata przejęli nad nimi opiekę.
Zawsze poświęcali im bardzo dużo uwagi aby nigdy nie poczuli się gorsi przez to, że ich rodzice nie żyją. Ja to rozumiałam, i nie miałam im tego za złe mimo, że nie byli ich dziećmi. Kochali nas wszystkich tak samo mocno, a moją mamę podziwiać będę za to już zawsze. Jest osobą która osiągnęła tak na prawdę wszystko o czym można by było tylko pomarzyć, jednak ona to zrobiła dzięki czemu jest moim największym autorytetem i zrobię wszystko aby w przyszłości być choć w połowie taka jak ona.
Moje rozmyślania zostały przerwane gdy zauważyłam, że nagle jakiś chłopak wchodzi na jezdnie przez co gwałtownie zahamowałam z piskiem opon trąbiąc na niego, chłopak gwałtownie się zatrzymał i na mnie spojrzał, a ja w szoku aż rozchyliłam usta.
Nie wiedziałam czy moje oczy płatają mi figle czy on na prawdę wrócił i właśnie stoi i patrzy na mnie w tak samo wielkim szoku.
Chłopak w końcu się ruszył i podszedł do drzwi od strony pasażera które otworzył i wpakował się na siedzenie.
-Co Ty tu robisz?- Zapytałam bruneta wciąż nie wychodząc z szoku.
Ryan Hall właśnie siedział w moim samochodzie.
Znowu.
-Witaj Rora, widzę, że twoja jazda nadal się nie zmieniła i jeździsz jakbyś miała dziewięć żyć.- Powiedział z zadziornym uśmiechem, a ja parsknęłam.
-To samo poczucie humoru, nic się nie zmieniło.- Powiedziałam ruszając samochodem ponieważ stałam na środku drogi.
-Zapomniałaś dodać, że to samo świetne poczucie humoru.- Powiedział chłopak, a ja się uśmiechnęłam.
-Tak samo skromny.- Parsknęłam pod nosem.
-Chciałbym powiedzieć, że Ty tak samo piękna jednak jesteś jeszcze piękniejsza niż ostatnio więc nie mogę.- Powiedział uśmiechając się zadziornie na co pokręciłam głową.
-Co robisz w mieście?- Zapytałam, zerkając na chłopaka który nie odrywał ode mnie wzroku.
-Wiesz wakacje mam jeszcze przez miesiąc więc postanowiłem odwiedzić rodzinne strony. Wczoraj przyleciałem.- Odpowiedział.
CZYTASZ
INFINITE HERITAGE
Teen FictionSPIN-OFF TRYLOGII INFINITE ~Dziedzictwo i rodzina to siła dzięki której świat będzie u naszych stóp.~