8.Nasza rodzina

159 9 0
                                    

POV: AURORA RUIZ

Z uśmiechem zadowolenia patrzyłam jak Axel ciągnie Grace za rękę po schodach, oboje byli zdenerwowani, a napięcie z nich kipiało oczywiste było, że coś między nimi się wydarzy.

Celowo podpuściłam Grace aby skupiła dziś swoją uwagę na kimś innym, bo to właśnie zazdrość najbardziej napędza do działania, a Axel Martin kipiał z zazdrości o moją siostrę. Dlatego od razu wiedziałam, że mój plan się powiedzie.

-Z czego się tak cieszysz?- Zapytał mnie Vincent.

-Grace, właśnie poszła na górę z Axelem. Zrobił jej scenę, o to, że całowała się z jakimś chłopakiem.- Odpowiedziałam, a brunet spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

-I cieszysz się z tego, że się pokłócili?- Zapytał, a ja przewróciłam oczami.

-Oboje są wstawieni, zdenerwowani, a napięcie między nimi aż kipi. Myślisz, że jak to się skończy?- Zapytałam unosząc brew, a na twarzy chłopaka wymalowało się zrozumienie.

-Chwila, ale przecież Grace praktycznie nigdy nie zwraca uwagi na żadnych obcych chłopaków.- Powiedział, na co uśmiechnęłam się niewinnie, a on z rozbawieniem pokręcił głową.

-No co!- Zawołałam. -Wiesz, jak się wczoraj zdenerwowałam kiedy oboje skłamali na zadanym przez Rossellę pytaniu? Straciłam tylko czas przekonując ją by powiedziała właśnie to, wyznając nam równocześnie prawdę o swojej relacji z Anthonym.- Powiedziałam.

-To dlatego ciągle ją zagadywałaś.- Powiedział, a ja potaknęłam.

-Nie potrzebnie się tak trudziłam bo jak się okazało wystarczyła stara, prosta zazdrość.- Powiedziałam, a on pokręcił z rozbawieniem głową.

-Jesteś niemożliwa.- Powiedział, a ja się uśmiechnęłam.

-Jestem niesamowita.- Poprawiłam go, a on się zaśmiał.

-To prawda. Nie znam drugiej tak niesamowicie upartej osoby jak Ty.- Powiedział, a ja parsknęłam.

-A moja mama?- Zapytałam, a on się zaśmiał.

-Och, co racja to racja. Jednak jesteście tak podobne, że możecie być uznawane za jedną osobę.- Powiedział, a ja się uśmiechnęłam.

Był to dla mnie ogromny komplement ponieważ mama była moim największym autorytetem.

-Zwłaszcza jak krzyczycie.- Wtrącił się Xavier, przysłuchując się naszej rozmowie.

-Nie moja wina, że jesteście imbecylami i ciągle ładujecie się w kłopoty. Mama ma powody do złości.- Powiedziałam, a mój brat parsknął.

-Bo to wcale nie tak, że to Ty z nas wszystkich jesteś najbardziej nieprzewidywalna.- Powiedział, a ja się zaśmiałam.

-Mnie przynajmniej mama co trzy dni nie woła, Xavier Villian Ruiz, do mojego gabinetu ale już!- Krzyknęłam parodiując jej ton.

-Po pierwsze woła nas tak wszystkich jak coś zrobimy, a po drugie ostatnio jestem spokojny.- Powiedział, a ja uniosłam brew. -Nawet.- Dodał widząc moją minę, na co pokręciłam głową.

-Byłeś spokojny dziś rano kiedy okazało się, że ktoś zjadł jogurt który wczoraj sobie upatrzyłeś?- Zapytała wymownie Charlotte, na co on przewrócił oczami.

-Słońce, wiesz jak lubię jagody, a on był akurat jagodowy. Ktoś go bezczelnie zjadł, dobrze znając ten fakt.- Powiedział zdenerwowany, a blondynka spojrzała na niego spod rzęs.

-To ja go zjadłam.- Powiedziała, a ja z Vincentem parsknęliśmy.

-Co?- Zapytał robiąc minę srającego kota, przez co Lottie się najeżyła.

INFINITE HERITAGE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz