POV: AURORA RUIZ
Rano obudził mnie potworny ból głowy, a suchość w ustach przypominała pustynię. Gdy sięgnęłam po telefon okazało się, że była godzina jedenasta dlatego z jękiem zwlekałam się z łóżka ignorując wszystkie powiadomienia.
Ubrana w za dużą koszulkę któregoś z moich braci i majtki zeszłam na dół gdzie dało się usłyszeć sporo głosów.
Weszłam do salonu gdzie znajdowała się już znaczna część naszych przyjaciół, a także rodzeństwo mojej mamy ze swoimi drugimi połówkami i przyjaciółmi.
-Księżniczka, wstała?- Zapytał Damon widząc mnie, po czym podszedł do mnie i objął mnie okręcając przy tym przez co zakręciło mi się w głowie i gdy mnie odstawiał na ziemie to się zachwiałam.
-Chyba księżniczka melanżu.- Powiedziała rozbawiona Florence na mój widok także mnie obejmując.
-O której przylecieliście?- Zapytałam, a mój głos był strasznie zachrypnięty dlatego odkaszlnęłam.
-Około dziewiątej już byliśmy tutaj.- Odpowiedział Damon. -Ale postanowiliśmy Cię nie budzić bo widać było nawet przez sen, że była mocna impreza.
-Dajcie spokój, moce to było rzyganie po imprezie.- Powiedziałam, a oni się zaśmiali.
Przywitałam się z Dominicem i Hailey jego dziewczyną, następnie przywitałam się z Kaylie i Charliem którzy również byli razem tyle, że oboje należeli do rodziny. Następnie przywitałam się z Caroline i Lacey, a potem przywitałam się z Genevive i Treyvonem.
Genevive była piękną rudowłosą kobietą która bywała szalona jednak dzięki temu idealnie pasowała do Damona. Była dwa lata młodsza od Damona.
Treyvon natomiast był bardzo nieprzewidywalny i momentami przerażający, był cztery lata starszy od Florence. Mężczyzna miał czarne włosy i szare stalowe oczy w które nie jedna osoba bałaby się spojrzeć jednak ja miałam wyjebane i zbijałam z nim pionę bo mimo jego sztywnej postawy potrafił być zabawny.
-Serio przyjechaliście nas pilnować?- Zapytała Nicole swojego rodzeństwa, na co Charlie i Caroline parsknęli wraz ze swoimi przyjaciółmi.
-Żartujesz młoda? My sami przyjechaliśmy tu poimprezować.- Powiedział Charlie, a ja się uśmiechnęłam.
-Wy chyba nie możecie.- Powiedziałam patrząc na Florence i Genevive.
-Ja też.- Powiedziała Lacey która była siostrą wujka Lucasa.
-Co ty gadasz? Jesteś w ciąży?- Zawołała podekscytowana Valentina ściskając ciotkę.
-Tak.- Zaśmiała się blondynka.
Wszyscy złożyliśmy jej gratulacje, co trochę zajęło bo mało nas nie było.
-Czemu Louis z tobą nie przyjechał?- Zapytał Vincent, Lacey.
-Ma jakiś ważny projekt do skończenia.- Odpowiedziała, a chłopak pokiwał głową.
Louis był mężem Lacey. Ta dwójka poznała się już w szkole średniej i od tamtego czasu są razem, a teraz spodziewają się dziecka.
Ruszyłam do kuchni by wsiąść tabletkę na ból głowy i wypić elektrolity. Szybko połknęłam tabletkę, a następnie rozpuściłam saszetkę w wodzie.
-Nieźle wczoraj zaszaleliście z Graysonem.- Nagle znikąd pojawił się Vincent.
-Nic nowego.- Powiedziałam, a on uniósł kącik ust w rozbawieniu.
-Dylan mówił, że mocno Cię wymęczyło jak wróciliście.- Powiedział chłopak, a ja przytaknęłam.
-Rzygałam jak kot, a on dzielnie trzymał mi włosy.- Powiedziałam, a brunet się zaśmiał.
CZYTASZ
INFINITE HERITAGE
Novela JuvenilSPIN-OFF TRYLOGII INFINITE ~Dziedzictwo i rodzina to siła dzięki której świat będzie u naszych stóp.~