-Malwowa Łapo!- z oddali usłyszała głos Bluszczowej Nocy który przerwał ciszę pomiędzy nią a Sokolim Cierniem-Pozwól na chwilę!
-Wybacz mysi móżdżku. Pewnie chodzi o moją ceremonię która odbędzie się jeszcze dziś, poza tym nie pamiętam dużo przed wypadkiem. Nie wiem co nas łączyło- Szylkretka prychneła na brązowego wojownika,z uniesionym ogonem odwróciła się I odeszła. Czuła dumę że tak my powiedziała mimo że kłamała. Odsunęła od siebie małe wyrzuty sumienia.
Spojrzała w niebo. Z granatowych chmur wydostały się dwie błyskawice które spotykały się w tym samym miejscu. Uczennica miej więcej wiedziała gdzie ona padła ale nie była do końca pewna. To te drzewo na którym była kiedy miała koszmar. Szylkretke przeszedł dreszcz na wspomnienie o lepkiej mazi przez którą myślała że umrze.
Dotarła do Bluszczowej Nocy i Jabłecznego Blasku. Kremowy wojownik pomachał do niej uśmiechnięty.
-Malwowa Łapo! Tak się cieszę że cię widzę!- Czarna kocica mrukneła do uczennicy gdy była już obok- Musimy omówić twoją ceremonię.
-Tak wiem Bluszczowa Noco. Czuję się już dobrzę mogę być mianowana jak najszybciej- udawała że ból w podbrzuszu nie istnieje.
Dwójka kotów naprzeciwko szylkretki przyglądała się jej uważnie. Ta uśmiechała się niewinnie czekając na decyzję.
-No dobrze. Rozmawiałam z Jabłecznym Blaskiem, możemy cię dziś wieczorem mianować. Będziesz czuwała w nocy razem z Sokolim Cierniem-Zielone oczy przywódczyni zgubiły się patrząc w dal.
Malwowa Łapa skinęła głową I wolno zaczeła iść w stronę sterty zdobyczy. Przez te spanie była bardzo chuda i głodna. Kiedy schylała się już po małą mysz, przyszła Wrzoścowy Kolec. Długie kremowe futro wojwiniczki jak zwykle było zadbane. Sama ona spojrzała na uczennice.
-Weź tą wiewiórkę, starsi już jedli-kiwneła na Legowisko starszych i miałkneła sięgając po sikorkę.
-nie jestem taka głodna- skłamała.
Wrzoścowy Kolec patrzyła na nią uważnie przez chwilę. Uczennica poczuła krople deszczu padające na jej ciało. Zaburczało jej w brzuchu więc ostatecznie wzieła wiewiórkę i skierowała się do posłania.
Usiadła przed ciasnym wejściem z jeżyn i schyliła się by ugryźć wiewiórkę. Odrazu ją wypluła, zszokowana spojrzała na nią a z jej wnętrzności wypływała czarna maź. Znów taka sama jak w jej koszmarze.
Zrobiło się ciemno. Burzowe chmury przykrywały słońce. Kolejna błyskawica przeszyła niebo. Nagle bardzo głośny grzmot przestraszył szylkretkę i odskoczyła od wiewiórki.
Przeczesała spojrzeniem polanę. Wszystkie koty schowały się przed deszczem. Nagle coś pomknęło do wyjścia z obozu. Malwowa Łapa zastrzygła uchem. Złocisty ogon kota przedarł się przez wyjście zachaczając końcówką. Uczennica wiedziała odrazu kto to.
-Pszczela Łapa. Zawsze jego ogon się tam zaczepia- mrukneła do siebie patrząc na wiewiórkę.
Czarna maź zniknęła. Jednak kotka nie miała ochoty już jej jeść. Cały czas zastanawiała się czemu Pszczela Łapa wymykał się z obozu. A może poszedł tylko coś sobie upolować? Albo Cisowe Życzenie lub jakiś starszy go o coś poprosił. Jest tyle opcji.
Wzieła wiewiórkę w zęby i z chęcią dania ją starszym, ruszyła ku ich legowisku. Na swoim futrze poczuła krople deszczu, z każdą sekundą robiły się większe i było ich więcej. Wiatr który rozwiewał jej futro nie pomagał w drodze do jamy starszych.
Zawzięcie szła do ich legowiska. Musiała włożyć w to sporo siły ponieważ wichura przybrała na sile i z przymrużonymi oczami próbowała dojść do posłania.
Nagle poczuła ciepło o bok niej przez pogodę nie mogła ani powąchać ani zobaczyć kto jej pomaga więc pozostało jej być jedynie wdzięczną w duchu za pomoc.
2 koty dotarły do legowiska, Malwowa Łapa opadła z sił na mech. Wkońcu mogła poczuć zapachy albo coś zobaczyć.Opanował ją zapach wilgoci i znajomej nuty stokrotki.
-Pszczela Łapo! Jak dobrze że przyszłeś. Tak mi ciężko było-zaczeła mówić nawet nie patrząc na towarzysza- I czemu cię nie było? Gadałam z Sokolim Cierniem...Jest takim mysim móżdżkiem,nie lubię go. On chyba myśli że się przyjaźnimy ale ja nie chce tego, przyczepił się do mnie i chyba myśli że coś z tego będzie-prychneła na koniec wodospadu słów.
Szylkretka odwróciła się do kota który jej pomógł. Jednak to nie była Pszczela Łapa tylko młody,brązowy,Barczysty wojownik.
Sokoli Cierń patrzył na kotkę bez uczuć. Jakby nagle wszystko co czuł wyparowało, położył po sobie lekko uszy choć starał się być twardy i nie pokazać swoich emocji.
-Nie ma za co Malwowa Łapo-beznamiętnie mruknął i sztywno wyszedł z legowiska na wichurę.
Malwowa Łapa wiedziała że nie może tak tego zostawić czemu tak powiedziałam?-to pytanie ciążyło na jej głowie.
Pierwszy raz od dawna,kotka żałowała swoich słów.

CZYTASZ
Wojownicy • Tom 1 ~Wzgórze Gwiazd
FanfictionW lesie pełnym niebezpieczeństw 3 klany powinny się zjednoczyć, lecz tak nie jest. Z każdego klanu odchodzą koty by stworzyć własny. Malwowa Łapa po kłótni z okropną matką ma dręczące sny, lecz czy one napewno są złe? Czy poprostu Klan Przodków chce...