Rozdział 10

458 47 167
                                    

Tein podszedł do mojego stolika ze stertą książek.

— To wszystko, co znalazłem na temat Wielkiego Paktu. A na szczycie nasza wisienka, czyli księga o talentach.

— Zacznijmy od niej — poprosiłam, posyłając mu błagalny wzrok. — Czytałam niemal wszystko ogólnie dostępne o Wielkim Pakcie podczas nauki do egzaminów. Nie potrzebuję powtórki z rozrywki.

— Te są spisane przez członków Czarnego Oddziału. Pewnie zawierają szczegóły, o których wcześniej nie słyszałaś.

— Bardziej ciekawi mnie, jaki talent dostanę.

Chwyciłam pierwszą książkę z góry i zaczęłam lustrować strony. Nawinęło się kilka już mi znanych barw. Złoto muzyki, błękit wody czy ognista pomarańcz. Szarość generały Rzeźniczki oznaczała talent walki, a zieleń Dei — natury.

— Widzisz gdzieś brązowy? — Tein usiadł obok i nachylił się nad zdobnymi stronami.

Autor naprawdę się postarał. Poza czytelnym pismem pozostawił obrazki, by móc porównać kolory.

— Moment... o, tutaj!

— Talent do wiedzy i słów? — Zmarszczył czoło. — Nie brzmi, jak coś przydatnego na wschodnich granicach czy w szpiegostwie.

— Przynajmniej będziesz bezpieczny. — Poklepałam go po ramieniu.

Z tyłu głowy pamiętałam o rozmowie Krwawego Księcia z Kosiarzem i Rzeźniczką. Według jego domysłów mogliśmy być na skraju wojny.

Chłopak nie wyglądał na pocieszonego. W jego spojrzeniu pojawił się cień rezygnacji, zanikającej nadziei.

Być może nie tylko ja potajemnie marzyłam o ucieczce. Choć jego rodzina mieszkała przy środkowej części Srebrnych Szczytów, czyli zachodnich gór graniczących z Uryslavem, więc nawet krótka wizyta kosztowałaby go przynajmniej trzy dni podróży konno.

Z drugiej strony, gdyby Krwawy Książę się dowiedział, skutki byłyby opłakane. Czy ktokolwiek tak by zaryzykował?

— Pewnie masz rację — westchnął, wciąż przeglądając strony. — Nigdzie nie widzę bieli czy czerwieni.

— Ich dary muszą być zbyt cenne, by je spisać — uznałam. — Poszukaj turkusowego.

— Chcesz poznać talent Lysandra hmm? — zapytał, sugestywnie unosząc brwi.

— Sam mi nie powie — mruknęłam. — Pytać innych nie wypada.

— A ciekawość trzeba zaspokoić — dokończył. — Niestety chyba nie dzisiaj. Znalazłem jedynie czarny, różowy i purpurowy.

— A fioletowy? — spytałam z nadzieją.

— Nie. Chociaż może ty zaliczasz się do purpury. — Uniósł książkę i porównał barwę ukazaną na stronach do moich tęczówek. — Nie jestem pewien.

— A jaki talent reprezentuje?

— Do kontroli emocji. Nie ma tu wiele więcej. To też ostatni wpis w tej książce, datowany na cztery lata temu. Reszta stron jest pusta.

— A więc nikt go nie uaktualnił. — Domyśliłam się.

Brakowało w nim turkusu Lysandra czy choćby piaskowych oczu Mirona. Moje również stanowiły zagadkę. Częściowo przypominały purpurę, lecz nie do końca.

— To chyba będzie na tyle. — Przeciągnęłam się.

Spojrzałam na Aneasa siedzącego w kącie. Również wczytywał się w lekturę i czasami robił notatki. To on wpuścił nas do biblioteki i miał nad nami czuwać do jedenastej.

Krwawy KsiążęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz