Gdy coraz większej liczbie rekrutów zaczęły objawiać się talenty, nasi opiekunowie uznali, że nadszedł czas na dyskusję nad pseudonimami.
Mirona od początku nazywali Panem Marudą, Oktawiusz sam wybrał sobie przydomek Barda. Lydia ochrzciła Hiacyntę Pięknisią, jako że zawsze przychodziła na zajęcia w nienagannym stanie. Aneas za to nazwał Zaneę Perfekcjonistką, gdyż często zostawała po godzinach, by idealnie wyćwiczyć wszystko, czego ją uczył.
Jedynie ja i Tein wciąż nie dostaliśmy swoich pseudonimów, chociaż Lysander nieustannie myślał nad moim.
— Co powiesz na Królową Łez? — zaśmiał się.
Właśnie skończyłam kolejną lekcję latania, tym razem zanurkowaliśmy do stóp góry i wróciliśmy na jej szczyt. Adir stwierdził, że za tydzień czy dwa będzie już gotowy na dłuższe podróże.
Nie mogłam się doczekać. Choć poprzedniego tygodnia polubiłam również zajęcia ze szpiegostwa, szybowanie pośród chmur było największą atrakcją tygodnia. Tylko wtedy czułam się wolna. Prawie zapomniałam, jak przeraził mnie pierwszy raz.
— Jesteś wredny — Szturchnęłam go. Nie chciałam, by uważał mnie za nadwrażliwą, nawet jeśli ostatnio rzeczywiście często płakałam.
— Ej, to tylko dlatego, że wspomniałaś, że twoim talentem może być kontrola nad emocjami. — Uniósł ręce do góry.
— Znalazłam w podręczniku, że purpura odpowiada kontroli nad emocjami — poprawiłam go. — A nie jestem pewna, czy moje tęczówki są purpurowe, czy fioletowe.
Lysander zatrzymał się, stanął naprzeciwko i spojrzał mi prosto w oczy.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Sama nie potrafiłam odciągnąć wzroku od jego pięknej twarzy, więc poczułam rozczarowanie, gdy ostatecznie obrócił się z uśmiechem.
Czego ja oczekiwałam? Był moim opiekunem.
Tylko czy istniały jakiekolwiek zasady, które zakazywały, by doszło pomiędzy nami do czegoś więcej? Dzielił nas przecież jedynie rok.
Tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam, iż ruszył przed siebie.
— Idziesz? — zawołał, a gdy zrównałam z nim krok, dodał: — Chyba rzeczywiście są fioletowe. Jak ametysty.
— Ametysty? — Kojarzyłam tę nazwę, lecz nie wiedziałam skąd.
— Minerały. Kamienie półszlachetne. Mam jeden w pokoju, pokażę ci kiedyś.
— Skąd go wziąłeś?
— Rok temu byłem na kilku misjach z moim opiekunem i znalazłem — Wzruszył ramionami. — Po pierwszym kwartale my też zaczniemy razem latać poza obszar Mistycznego Lasu.
Cieszyłam się, że w korytarzach jaskini panował półmrok, inaczej mógłby zobaczyć moje zaczerwienione policzki.
𖤓
Pod koniec trzeciego tygodnia siedzieliśmy przy kolacji i graliśmy w karty pożyczone od Dei. Jedynie Oktawiusz siedział obok i pobrzękiwał na lutni, a jego muzyka koiła nasze spięte ciała.
Nawet Hiacynta czasem przychodziła z Mironem, lecz tym razem brakowało obojga.
— Stawiam, że ze sobą sypiają — mruknął Oktawiusz, nie spuszczając wzroku ze strun. — Nie wiem, jak Hiacynta go znosi, ale może jego narzekanie równoważy się z jej milczeniem.
— Ona czasami mnie przeraża — powiedział Tein, pocierając ramiona.
Nie dziwiłam mu się. Podczas naszego pierwszego sparingu wylądował z Hiacyntą na macie, a dziewczyna, pomimo smukłej figury, rozłożyła go na łopatki. Podobnie zrobiła z Zaneą.
CZYTASZ
Krwawy Książę
FantasíaKażdy drży na myśl o wyżynkach. Co roku sto młodych dusz zostaje poświęconych w imię przetrwania Krusji, oddanych na pastwę przerażających Dzieci Głuszy. Nemiria jest pogodzona ze swym losem i wie, że czeka ją śmierć. Pragnie tylko, by nastąpiła jak...