Rozdział 5

569 51 169
                                    

Zagrzmiało w oddali, a nad dziedzińcem zaczęły zbierać się burzowe chmury. Wielki, czarny zamek stojący na końcu dziedzińca wyglądał na ich tle jak miejsce z koszmarów.

Kosiarz zrobił krok w naszą stronę, nie spuszczając ze mnie białego wzroku. Chociaż naszły mnie nudności, próbowałam uspokoić oddech i wyglądać spokojnie. Nie wyszło mi to najlepiej. Tein stanął obok i poklepał mnie po ramieniu. W jego brązowych oczach dostrzegłam troskę.

— Wszystko w porządku?

Popatrzyłam na niego z wdzięcznym uśmiechem.

— Tak, jestem po prostu zmęczona po wspinaczce — sapnęłam.

Gdy ponownie spojrzałam na Kosiarza, on szeptał coś do ucha jednego z mężczyzn, trzymającego się na uboczu.

Moje serce przyśpieszyło.

— Ustawcie się w rzędzie! — zawołała Dea. — Zaraz wyczytamy imiona, które podał nam Kosiarz. Każdemu z was zostanie przydzielony opiekun, rekrut uzyskany podczas poprzednich wyżynek. Jego zadaniem będzie wytłumaczenie wam podstawowych zasad, trenowanie was i sprawowanie pieczy nad pierwszymi misjami. Weźmie za was całkowitą odpowiedzialność.

— Opiekunami będziemy ja, Dea, Lydia... — Aneas wskazał na rudowłosą dziewczynę, a następnie się zawahał. — I Lysander.

Białowłosy posłał mu ironiczny uśmiech.

Mężczyzna, który przed chwilą rozmawiał z Kosiarzem, podał Lydii zwój. Ona szybko go rozwinęła i zaczęła czytać.

— Rewiuszu i Hiacynto, wy będziecie pod moją opieką.

Rewiusz. Nawet imię się zgadzało. Rzeczywiście musiał być synem króla.

— Tein i Oktawiusz, zostaniecie przydzieleni Deannie. Mironie i Zaneo wy traficie do Aneasa... — kontynuowała Lydia.

Z każdym imieniem niepokój narastał w moim ciele. Co by się stało, gdyby Kosiarz podał imię mojej siostry? Dzięki kłamstwu to ja widniałam w rejestrze, lecz czy on o tym wiedział? Czy może cała Selekcja opierała się na losie?

Przez cały ten stres nie zorientowałam się, że pozostał tylko jeden opiekun.

— I ostatecznie... Nemirio, twoim opiekunem zostanie Lysander.

Odetchnęłam z ulgą, słysząc, że nie mieli zapisanej Nelii. Dopiero po chwili zauważyłam, że Lysander stanął obok mnie.

— Chyba jesteśmy na siebie skazani — szepnął.

Nie miałam już na to wszystko siły.

— Książę czeka — przemówił Kosiarz, cichym głosem. — Zaprowadźcie swoich podopiecznych do kwater, by zmienili ubrania na świeże, a potem przyprowadźcie do jadalni.

Pojedyncze krople spadły na nasze głowy. Dwa ogromne ptaki, jeden o pomarańczowych, a drugi o niebieskich piórach zaczęły skrzeczeć.

— Niro, zaprowadź nowe demony do jaskiń. — Dea zwróciła się do ogromnego jelenia z dodatkowym rogiem na czole. — A reszta za mną!

Weszliśmy do zamku przez ogromne wrota. W środku panowała niemal całkowita ciemność, rozpraszana przez kilka pochodni. Na śliskiej, twardej podłodze nie ustawiono dywanów, na ścianach nie wisiały żadne obrazy. Nie chciałabym nazwać tego miejsca domem.

Dea doprowadziła nas do korytarza z ośmioma pokojami.

— Wybierzcie sobie sypialnie, w każdej z nich znajdują się zarówno męskie jak i żeńskie ubrania. Jeśli będą za duże bądź za małe dajcie nam znać, ale coś powinno pasować — stwierdził Aneas.

Krwawy KsiążęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz