Jenn zaniepokojona wróciła na swoje krzesło przed biurkiem dyrektora i wpatrywała się w jego blat, czekając na pytania od mężczyzny.
-Nie bój się– powiedział siadając w wielkim fotelu. –Czyja wersja jest prawdziwa? Luke'a, czy Jacka?
-Luke'a – wymamrotała.
-Pobili się przez ciebie, bo Jack zbliżył się do ciebie wbrew twojej woli? – przytaknęła, marszcząc brwi na określenie ,,przez ciebie''. – I nikt ich nie rozdzielił?
-Wszedłby pan na moim miejscu między dwójkę bijących się chłopaków, o głowę wyższych od pana? Wątpię – zezłościła się i spojrzała na jego spokojną twarz.
-Dobrze, nie denerwuj się. Ale był jeszcze Will...
-Nie rozmawiam z nim – przerwała dyrektorowi, bo przecież nie mogła cofnąć czasu i kazać Willowi ich rozdzielić. Stało się. – Czego pan chce się jeszcze dowiedzieć, skoro wszystko powiedzieliśmy z Lukiem. To wszystko prawda. Rozdzielił ich woźny, który od razu posłał nas do pana, przysięgam, że tak było.
-No dobrze, dziękuję. Możesz wyjść. I przekaż chłopakom, że dostają ostrzeżenie i przymykam na to oko. Ostatni raz jestem taki łagodny.
a/n wydaje mi sie, ze zrypalam ostatnie rozdziały:(
a do końca ff zostały trzy, cztery rozdziały
dziękuję wam za wszystkoo
(przepraszam, ze tak późno, ale wattpad nie chciał dodać rozdziału)