Rozdział 11

359 32 52
                                    

Minęły dwa miesiące. Dwa bardzo długie miesiące, a Pablo czuł, jakby nic się nie zmieniło. Nie mógł wrócić do Barcelony, pobyt w starym domu z dzieciństwa jakoś łagodził jego ból. Jedyną rzeczą, z której był zadowolony, było to, że Andres nie cierpiał tak bardzo; był za młody, by mieć żywe wspomnienia o matce, i chociaż na początku płakał, dość szybko wyzdrowiał.

Często widział, jak gapił się na niego, bawiąc się piłką, którą dał mu Pedri. Często o niego pytał, a Pablo próbował tłumaczyć, że nie układało się między nimi najlepiej. Nie chciał psuć młodszemu bratu wizerunku jako idola i nie chciał zniżać się do takiego poziomu.

Pedri wysyłał mu wiadomości od miesiąca i kilka razy zdarzyło mu się czytać je w ciemnościach swojego pokoju, gdy nie mógł zmrużyć oka. Część jego serca biła niekontrolowanie na myśl, że Pedri wciąż się o niego troszczy.

Potem wiadomości się skończyły i nie miał już żadnych wieści od Pedriego. Podejrzewał, że ma dość. Ale z drugiej strony, nie byli już razem, więc miał pełne prawo żyć dalej.

Usłyszał kilka pukań do drzwi, podniósł głowę znad książki, którą czytał, uniósł okulary nad włosy i rzekł - Proszę.

- Czy mogę? - zmęczona twarz ojca zajrzała przez drzwi. Pablo znalazł go w Sewilli i zdawał się starzeć się znacznie szybciej niż jego wiek. Za ostatnie oszczędności odkupił ich stary dom i mieszkał tam przez wszystkie te lata. Ich relacja prawie nie istniała, ale zaproponował, że przyjmie go tak długo, jak będzie chciał, to było najmniej, co mógł zrobić po tym, jak zostawił go i Andresa samych.

Odgarnął siwe włosy z czoła i rozpiął flanelową koszulę poplamioną olejem silnikowym. Zarabiał na życie jako mechanik. Usiadł na łóżku i nadal obserwował swoje brudne ręce.

- Co chcesz? - zapytał, odwracając się do niego plecami i wracając do czytania.

- Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, Pablo? - wyszeptał, patrząc na potargane włosy syna.

- Co ci powiedzieć? - powiedział głosem bardziej drżącym niż się spodziewał, przygryzając wargę.

- Za dwa dni ukończysz szkołę, Pablo - powiedział, wstając i kładąc ręce na ramionach. Wzdrygnął się natychmiast pod wpływem dotyku, sprawiając, że drugi wzdrygnął się - Przepraszam, nie miałem tego na myśli.

- Kto ci powiedział? - krzyknął ze ściśniętym gardłem, w końcu zdobywając się na odwagę i patrząc mu w twarz.

- Andres.

Pablo zaśmiał się gorzko - Tak czy inaczej, nie ma to znaczenia. Nie pójdę tam.

- Co? Czemu nie? To twoje marzenie, Pablo, odkąd byłeś dzieckiem.

- Bo nie chcę tam wracać - krzyknął, zamykając książkę i wstając. Miał tylko kilka centymetrów przewagi, by go zastraszyć, co najwyraźniej nie zadziałało, biorąc pod uwagę współczujące spojrzenie, jakie rzucił mu ojciec.

- Pablo... nie rób nic głupiego. Ciężko na to pracowałeś... twoja matka była..

- NIE WYMAWIAJ JEJ IMIENIA - popchnął go - Nie po tym, jak ją tak zostawiłeś - natychmiast zabrał ręce, żałując tego, co zrobił. Postanowił usiąść ponownie - Już zdecydowałem. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Wcześniej czy później znajdę pracę - kontynuował czytanie.

Jego ojciec zdawał się otwierać usta, by coś powiedzieć, ale wstał, by wyjść. Zanim zamknął drzwi, odwrócił się - Pomyśl o tym, proszę. Zawsze byłeś naszą dumą.

Gdy drzwi się zamknęły, Pablo przyłożył ręce do twarzy, próbując powstrzymać łzy. Złapał oddech, gdy zobaczył list, który otrzymał kilka dni wcześniej.

El futbolista | Pedri & GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz