Rozdział 2.

10 4 0
                                    

Wyszłam z limuzyny i spojrzałam na wielką rezydencję przed którą staliśmy. Co jakiś czas bogaci i wysoko postawieni biznesmeni wraz ze swoimi żonami lub innymi równie wysoko postawionymi partnerkami, wchodzili do środka przez wielkie oświetlone drzwi. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam wokół rezydencji piękny ogród z przeróżnymi kwiatami i fontannami. Koniecznie będę musiała się tam przejść, stwierdziłam. Moje rozmyślania przerwał mój ojciec, który wziął mnie pod rękę i poprowadził w stronę rezydencji. Pod wpływem jego dotyku przeszła mnie fala obrzydzenia, a nieprzyjemne wspomnienia z tym związane zaczęły jak film odtwarzać się w mojej głowie. Nie teraz Lilly, nie teraz. Szybko stłamsiłam w sobie emocje, a na twarzy przywdziałam maskę obojętności, którą tak często nosiłam. W końcu dotarliśmy do wejścia i stanęliśmy przed dwoma ochroniarzami.

-Imię i nazwisko.- powiedział jeden z nich.

-Lilly Aurora Rosse. -przedstawiłam się, a ochroniarz sprawdził listę i mnie przepuścił.

Chwilę później wszedł za mną również Charles. Ponownie wziął mnie pod rękę i skierował w głąb rezydencji, co chwilę zatrzymując się i witając z jakimiś nudziarzami, z którymi rozmawiać się dało jedynie o interesach. I tak zaczęło się kilka najnudniejszych godzin w moim życiu podczas których co chwilę musiałam się fałszywo uśmiechać i zadowalać swoją uprzejmością mojego ojca i innych biznesmenów z którymi miałam akurat styczność.

Po trzech godzinach udało mi się na szczęście na chwilę uwolnić i skierowałam się w stronę wielkiego stołu pokrytego jedzeniem. Na sam widok takich pyszności zaburczało mi w brzuchu ale pamiętając, że muszę do końca bankietu dobrze wyglądać nalałam sobie tylko szklankę wody, którą szybko wypiłam. Niestety moja wolność nie trwała długo, bo po chwili dołączył do mnie Charles z jakimś kolejnym biznesmenem.

-Lilly, przedstawiam ci Gabriela Evansa, mojego jakże mam nadzieje przyszłego wspólnika.

Uśmiechnęłam się i podałam rękę Gabrielowi, który ją delikatnie pocałował.

-Oraz jego syna, Ashera.- kontynuował mój ojciec.

Dopiero teraz zauważyłam, stojącego obok Gabriela, ciemnowłosego chłopaka. Miał na sobie garnitur i wyglądał jakby był w podobnym wieku do mnie. Zlustrowałam go od góry do dołu, a gdy spojrzałam na jego twarz zobaczyłam, że robił to samo ze mną. Po chwili uniósł wzrok, a nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy były wręcz demonicznie czarne i miałam wrażenie jakby prześwietlał moją duszę na wylot oraz znał wszystkie jej najmroczniejsze sekrety. Coś we mnie drgnęło, a moje podbrzusze się zacisnęło. Nie odwracając od niego wzroku, podałam mu rękę, którą delikatnie przyjął, a gdy nasze palce się złączyły poczułam przechodzącą między nimi iskrę.

-Miło cię poznać, Lilly Rosse.- powiedział i tak samo jak jego ojciec złożył na mojej dłoni delikatny pocałunek.

Czym prędzej zabrałam rękę, a Asher puścił mi oczko, cwanie się uśmiechając. Wywróciłam na to oczami i spojrzałam na mojego ojca, który dyskutował z Gabrielem.

-Ojcze mogłabym wyjść na taras, trochę tu duszno. -powiedziałam używając pierwszej lepszej wymówki.

Charles na szczęście tylko pokiwał głową, a ja zadowolona ruszyłam w stronę łazienek, ostatni raz wymieniając z Asherem spojrzenia. Gdy w końcu udało mi się dotrzeć do łazienki, odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam na rękę którą jeszcze nie dawno dotykały palce Ashera, a mi zrobiło się gorąco. Japierdole, Lilly, co się z tobą dzieje. Co prawda Asher jest przystojny, a nawet mogłabym go porównać do pierdolonego boga ale bez przesady. Czemu on tak na mnie działa skoro znam go dopiero od jakiś 5 minut.

Głośno westchnęłam i poprawiłam przed lustrem włosy. Szybko jeszcze przejechałam szminką po ustach i psiknęłam perfumami. Wyszłam z łazienki i skierowałam się w jakiś pierwszy lepszy trochę bardziej ciemny korytarz. Stukot moich obcasów echem odbijał się od ścian rezydencji. Słyszałam jakby z oddali muzykę, śmiejących się ludzi oraz pobrzękiwanie kieliszków. Nagle zostałam mocno szarpnięta i wciągnięta do jakiejś ciasnego schowka. Wystraszona wyrwałam się z czyjegoś uścisku i momentalnie przyłożyłam mój nożyk do gardła napastnika. Zaskoczona usłyszałam tylko kogoś śmiech. Podniosłam głowę i jakże było moje zdziwienie kiedy okazało się, że moim napastnikiem był Asher.

-No, no, nie spodziewałem się tego po tobie.- powiedział, a na jego ustach pojawił się cwany uśmieszek, który mnie jeszcze bardziej wkurwił.

-Co ty robisz, do cholery!- wysyczałam z wściekłością mocniej przyciskając mu nóż do gardła.

Nagle Asher się obrócił i tym razem to ja byłam przez niego przyciśnięta do ściany, a w ręce trzymał mój nóż, który nie wiadomo jak się tam znalazł. Zaskoczona popatrzyłam mu prosto w oczy, które mnie prześwietlały na wylot.

-Lepsze pytanie brzmi, co ty robisz.- powiedział mocniej przyciskając swoje ciało do mojego przez co odebrało mi oddech.- Czy ty mi właśnie groziłaś? - pomachał mi nożem przed twarzą, a potem zbliżył go do mojego obojczyka delikatnie sunąc nim w stronę mojego dekoldu.

Na chwilę zamarłam ale po chwili odzyskałam mowę i znowu na niego naskoczyłam.

-Przecież to ty mnie pierwszy zaatakowałeś!- powiedziałam wkurzona jego debilizmem. - Czego chcesz?

Asher zbliżył swoją twarz do mojej, a nożem dalej sunął po mojej skórze przez co przeszły mnie dreszcze. Chłopak widząc to uśmiechnął się diabelsko i oparł rękę obok mojej głowy przez co byłam w pułapce.

-Nudziło mi się.- powiedział cwanie, a ja myślałam że zaraz wbije mu ten nóż prosto w serce.

-Dlatego zaciągnąłeś mnie do tego... tego... gdzie my w ogóle jesteśmy?- zapytałam. - Zresztą nieważne. Co ty sobie myślałeś? Zaciągnie...

-Jesteś strasznie wygadana.- przerwał mi.- Jesteśmy w składziku. A zaciągnąłem cię tu ponieważ nudziło mi się, a ty wydawałaś się ciekawą osobą.

Zamarłam, a moje serce nie wiedząc czemu przyspieszyło. Asher jeszcze bardziej się do mnie nachylił tak, że jego usta znajdowały się tuż przy moim uchu. Zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco i coraz trudniej mi się oddychało.

-Mam nadzieję, że się nie myliłem. -szepnął, a mnie po raz kolejny przeszedł dreszcz. Ciemnowłosy poczekał jeszcze sekundę, a potem się ode mnie odsunął. Odetchnęłam z ulgą ale jednocześnie poczułam zimną pustkę, która mnie teraz otuliła. Asher wyciągnął do mnie nóż, a ja go wzięłam chowając z powrotem między piersi. Zauważyłam, że wzrok chłopaka również tam powędrował, a gdy zobaczył że go na tym przyłapałam, tylko się cwanie uśmiechnął czym zaczął mnie już wkurwiać.

Asher otworzył drzwiczki składziku i mnie w nich przepuścił, a ja będąc dalej w szoku szybko wyszłam na ciemny korytarz. Chłopak wyszedł zaraz za mną i odwrócił się w moją stronę.

-To do zobaczenia, Lilly.- uśmiechnął się, a ja posłałam mu srogie spojrzenie.

-Oby nie.- odpowiedziałam i z gracją odwróciłam się w przeciwną stronę zanim zdążył zobaczyć mój delikatny uśmiech.





My Dark SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz