ROKSANA

58 6 38
                                    


Byłam zwykłą dziewczyną. Nie wyróżniałam się jakoś specjalnie z tłumu. Przeciętny wzrost, szatynka, burza loków na głowie. Nic specjalnego. Nie zaliczałam się do piękności, choć rodzice mówili, że mam na taką zadatki. Szczególnie, kiedy się uśmiechałam. No ale wiadomo, dla rodziców zazwyczaj wszystkie dzieci są piękne...

Moje życie można powiedzieć, że było niemal idealne. Byłam raczej pozytywną osobą i uśmiech zazwyczaj nie schodził mi z twarzy. Lubiłam się uśmiechać. To sprawiało, że czułam się dobrze. Zawsze świetnie dogadywałam się z rodzicami i moją młodszą siostrą Kasią. Z przyjaciółmi ze szkoły było tak samo.

Należałam do ostatniego rocznika, który chodził jeszcze do gimnazjum i uważałam, że z tego powodu ja i moi rówieśnicy jesteśmy dość wyjątkowi. To trochę głupiutkie myślenie, ale czasami poprawiało mi humor. Teraz byłam w drugiej klasie liceum i miałam dwie bardzo bliskie koleżanki, Martę i Judytę. Marta zdecydowanie była moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze trzymała moją stronę i stała za mną murem. Bezwarunkowo i bezinteresownie. Oczywiście w odpowiednich momentach Marta nigdy nie zawahała się sprowadzić mnie na ziemię, czy sprzeciwić mi się. Z wzajemnością. Traktowałam Martę tak samo. Podobnie było z moim przyjacielem Waldkiem, który też zawsze stał po mojej stronie. Prawie nigdy się z mną nie kłócił, a jeśli już, to tylko na żarty o jakieś mało ważne drobnostki.

Jedyną niezbyt miłą rzeczą w moim życiu była znajomość z Wiktorem. Chłopak zaczął chodzić do tej samej klasy co ja i moi znajomi na początku drugiej klasy liceum i niemal od pierwszych dni traktował mnie jak osobę, na której mógł odreagować wszystkie swoje frustracje. Zdarzało się nie raz, że mnie popychał, ciągnął za włosy, wymyślał mi jakieś dziwne, zwariowane przezwiska, czasami robił sobie ze mnie głupie żarty.

Zachowanie chłopaka na początku okropnie mnie drażniło i byłam przez niego non stop zirytowana. Z czasem jednak uznałam, że właściwie Wiktor nigdy nie robił mi aż tak dużej krzywdy i trochę przesadzałam ze swoimi reakcjami na jego zachowanie. W końcu nigdy nie zrobił mi jakiejś fizycznej krzywdy. Oczywiście zdarzało się, że mnie szturchnął, rzucił we mnie czymś, czy coś podobnego, ale to nie było nic poważnego. W przeciwieństwie do Rafała, który miał już zadatki na szkolnego prześladowcę. On nie wahał się przed niczym i większość uczniów naszej szkoły wolała schodzić mu z drogi. Ja też kilka razy od niego oberwałam, ale na szczęście Rafał nie obierał sobie jednej ofiary do dręczenia, dlatego nie wyżywał się na mnie codziennie. Tylko jak akurat miał taki kaprys, co dzięki Bogu nie zdarzało się zbyt często... Choć przyznaję, wolałabym, żeby w ogóle się nie zdarzało!

W każdym razie, wracając do Wiktora... W końcu na większość jego zaczepek przestałam się denerwować i zwracać większą uwagę. To jednak nie sprawiło, że chłopak odpuścił sobie. No ale cóż, dało się z tym żyć...

Kiedy ja odpuściłam, zamiast mnie, na wszystkie głupie zaczepki Wiktora zaczął reagować Waldek. Wcześniej też zawsze zwracał mu uwagę, jednak później to nasiliło się dużo bardziej. Między chłopakami często przez to dochodziło do spięć i nieustannie panowała między nimi dość napięta atmosfera. Mimo to żaden z nich nigdy nie posunął się do tego, by drugiego uderzyć. Zazwyczaj kończyło się tylko na kłótniach, ewentualnie lekkich przepychankach.

Do czasu, aż raz w zimę, kiedy wychodziliśmy ze szkoły po lekcjach, Wiktor zabrał mi czapkę. Mijając nas ściągnął mi ją z głowy. Próbowałam dosięgnąć, kiedy trzymał ją w górze, jednak z marnym skutkiem. Wiktor był ode mnie dużo wyższy, jak większość chłopaków z naszej klasy, i nawet kiedy podskakiwałam, by złapać czapkę, nie mogłam dosięgnąć. W końcu do akcji wkroczył bardzo już rozzłoszczony Waldi. Popchnął Wiktora, a przez to, że była zima i dość ślisko, chłopak miał nieszczęście i poślizgnął się. Nie utrzymał równowagi i przewrócił się. Wtedy Waldek do niego doskoczył i z całej siły uderzył pięścią w twarz. Wiktor obronił się odpychając go i sam wskoczył na niego. Nie pozostał mu dłużny i również go uderzył.

Twój VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz