༄7༄

23 5 15
                                    

Liina wracając z Sapporo uznała, że to były bardzo dobre dni. Nawet parę razy poszła biegać, a gdy Erik nie patrzył, rozciągała się na ścianie w pokoju. Poza tym w Japonii było bardzo śmiesznie za sprawą Sundala jak i reszty Norwegów. Kevin z Deckerem zbili talerz w restauracji, a po tym stwierdzili, że pójdą z dziewczyną do spożywczaka po ramen.

Przekraczając próg domu westchnęła. Nie było jej z dobry tydzień. Zdjęła buty i rozejrzała się po korytarzu. Cisza. Nigdzie nie było słychać odgłosów głupich gierek Mico, ani muzyki w kuchni.

Liina cicho wstawiła głowę za framugę do salonu sprawdzić, czy ktokolwiek tam był. No cóż. Pustki. Uniosła lekko brew, ale po chwili wzruszyła ramionami, gdy ogarnęła się, że wróciła o takiej porze, że pewnie każdy gdzieś był. Przeciągnąwszy się wspięła się po schodach do swojego pokoju. Siedzenie między trajkoczącymi Niko i Eetu przez ponad 11 godzin w samolocie nie było relaksującym doznaniem. Gadali dosłownie całą trasę, z zapchanymi ustami od jedzenia i z przymkniętymi ze zmęczenia powiekami. Gdyby chociaż było to jakieś sensowne gadanie.
Paplanina Nousiainena i Kytosaho polegała na komentowaniu wszystkich ludzi w samolocie, opisywaniu struktury betonu w Japonii i innych niepotrzebnych rzeczach. Liina zastanawiała się, skąd oni w ogóle brali takie tematy, ale gdy przypomniała sobie o wszystkich memach w galerii Nikodema, wszystko rozumiała.

Blondynka skoczyła na łóżko prosto twarzą w poduszkę i odetchnęła. W końcu na swoim materacu, na którym jakoś się wysypiała.
W jej pokoju jak zawsze panował półmrok za sprawą wiecznie zasłoniętych rolet, których po prostu bała się dotykać od czasu, gdy chyba coś w nich zepsuła. Razem z Mico próbowali śrubokrętem je naprawić, lecz polegli i po paru sekundach jej brat uznał, żeby po prostu ich nie tykała. Plan genialny, jednak głupi w wykonaniu.

Po paru minutach całkowitej ciszy, drzwi się uchyliły. Chcąc nie chcąc Liina uniosła głowę i spojrzała w stronę nowego źródła światła. Zmarszczyła brwi ze zdziwienia, gdy w progu zobaczyła swoją rodzicielkę.

— Dziś jakieś święto? — zapytała przeciągając się. Tiia przewróciła oczami zaciskając mocniej dłoń na klamce.

— Mów na to jak chcesz, ale ojciec kazał mi wziąć wolne. No to wzięłam — wzruszyła ramionami. — Widzę w Japonii było ciekawie. Zostawiłaś buty na środku korytarza prawie wybiłam zęby jak wchodziłam z zakupami.

— Po prostu zdziwiła mnie ta cisza. — usiadła wygodniej — A tak, w Japonii było super.

Kobieta uśmiechnęła się lekko. Wtedy zza ściany wyciągnęła torbę.

— Masz tu jakieś zapasy jedzenia — mruknęła — Schowaj, żeby Mico nie zauważył.

Liina powstrzymała się od parsknięcia. Jej cudowny brat już nawet nie zasługiwał na tajne wałówki od ich matki. Dziewczyna zaczęła się poważnie zastanawiać, co takiego ten cymbał odwalił, że aż trafił na czarną listę Tii.

— Ja to jednak mam dobrze. — mruknęła chowając jedzenie gdzieś głęboko do szafy, z której zresztą wypadła góra ubrań. Szybko upchnęła je nogą.

— Nie ciesz się tak. Poczekaj aż wróci twój drugi brat to będziesz miała piekło. — pogroziła jej matka, a Liina złapała się na tym, jak bardzo miała wylane.

— To on jeszcze żyje? — zapytała udawając zdziwienie — Myślałam, że go araby porwały.

— Wiem, że z Mico jesteście bliżej, ale w sumie wy wszyscy jesteście tacy sami... Mico też o tobie zapomniał jak wyjechałaś.

— Bardzo mi miło — odparła ironicznie, ale faktycznie poczuła się głupio. Nie mogła winić siebie, bo jej młodszy brat nie był w domu już od dłuższego czasu. Dlaczego? Ona sama nie wiedziała. On już od najmłodszego był wysyłany do szkół sportowych, a nie jedynie na ostatnie lata nauki, jak na przykład ona.

𝐓𝐡𝐞 𝐥𝐚𝐬𝐭 𝐥𝐨𝐬𝐬 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz