༄11༄

24 4 30
                                    

Erik postanowił, że zostanie w Finlandii jeszcze parę dni. Następnym przystankiem było Raw Air w Norwegii, dlatego tak czy siak by wracał "do domu".

Nadszedł poniedziałek. Razem z Liiną wybrał się na jej trening. Chciał zobaczyć umiejętności dziewczyny ( i pilnować Mondo).

Wchodząc na salę treningową rozejrzał się wokół i dostrzegł Duplantisa w żółtej bluzie, który ustawiał poprzeczkę. Włożył ręce do kieszeni i wolnym krokiem ruszył w jego stronę. Szwed go dostrzegł i machnął ręką przyjaźnie.

— Nie wiedziałem, że to ty dziś będziesz skakać — zażartował Armand, a Erik uśmiechnął się sztucznie. Ten typ był zbyt miły. Podejrzane.

— Jestem na to za głupi — wzruszył ramionami — Mogę tylko pooglądać.

Zetknął w bok, gdzie były wystawione parę tyczek.

— Czym one tak właściwie się różnią? — zapytał, przerywając niezręczną ciszę.

— Jak wy macie narty do skakania, biegówki i tak dalej, tak my mamy tyczki, każda innej grubości. Im mocniejsza tym wyżej da się skakać — wyjaśnił — No od techniki też to zależy, bo jak skaczesz z lewej ręki to wygodniejsza jest twarda. Łatwiej przełożyć się wtedy.

— Uznajmy, że rozumiem — mruknął, a wtedy z ciemnego tunelu wyszła Liina.

Miała na sobie ten typowy strój, w którym skakało się o tyczce, czyli obcisłe spodenki i krótka koszulka na ramiączkach. Erik lekko zmrużył oczy. Fakt, mimo że blondynka była bardzo drobna, to jednak miała mięśnie chyba nawet większe niż on sam.

— Witam — oznajmiła zaplatając włosy w warkocz.

— Idź na rozgrzewkę my sobie tu jeszcze plotkujemy — pogonił ją brunet, a Erik parsknął śmiechem.

— No idę idę, T r E n E r Z e — zaakcentowała ostatnie słowo przewracając oczami, chwyciła rolkę i poszła na bok.

Armand odprowadził ją wzrokiem i westchnął głośno.

— Naprawdę się dziwię, że wróciła — dodał cichszym głosem. Erik uniósł brew.

— Nie wspominała mi nic o tym, póki nie znalazłem tyczki w jej pokoju.

— Nie wiem co was łączy, ale nawet jeślibyś dla niej ukradł księżyc, ona ci nie powie wszystkiego — stwierdził siadając na trybunach. Chłopak usiadł obok. — Jednak trochę ją znam. Jeśli coś w przeszłości szło nie tak, od razu zapominała wszystko, wykasowywała z pamięci. Nawet te dobre wspomnienia.

— No... Ostatnio sobie przypomniała, że ma młodszego brata.

— Ano, zapomniała o tym, bo go obecnie nie ma w jej otoczeniu, a przeszłości nie chce pamiętać. — podsumował. — Nie wiem jak ona to robi.

— Ciekawe....

Wtedy jednak wyskoczyła przed nimi dziewczyna. Spojrzała na nich z uniesionymi ironicznie brwiami.

— Owszem ciekawe, że jeszcze się nie pozabijaliście

— Ale co ty do mnie pierdzielisz — Mondo rozłożył ręce w proteście. — Nie mam złych zamiarów.

Erik zauważył, że może faktycznie niepotrzebnie tak źle nastawiał się do Szweda. Być może był wielkim Kenem z Kryształowego Pałacu, ale chyba traktował Liinę czysto przyjacielsko.

— A teraz sio na skocznię — machnął dłonią i zeskoczył z trybuny.

Liina wyciągnęła jedną z tyczek i zanurzyła dłonie w, jak to Erik nazwał, tym białym proszku. Ustawiła się na rozbiegu i oparła sobie swój sprzęt na ramieniu. Wystartowała szybko i już po chwili wybijała się do góry. Obracając się zwinnie w powietrzu pokonała startową wysokość. Wylądowała na materacu i zeskoczyła z niego wytrzepując dłonie o swoje uda.

𝐓𝐡𝐞 𝐥𝐚𝐬𝐭 𝐥𝐨𝐬𝐬 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz