༄12༄

26 3 26
                                    

Liina leżała w wannie i rozmyślała o wszystkim. Mokre włosy opadały jej na oczy, dlatego co chwilę odgarniała je do tyłu.
Łazienka była niczym jakaś świątynia. Każdy zawsze zaczynał tam swoje filozoficzne wykłady, głębokie myśli. Wszystko zostawało w tych ścianach.
Tak samo było w przypadku dziewczyny.
Oczywiście wychodząc musiała uważać, aby żadna kropla wody nie popłynęła na kafelki. Janne również miał obsesję na czystość w łazience, a gdy Liina nazywała go pedantem, wyjaśniał, że po prostu gdy jest czyściej, łatwiej człowiekowi się funkcjonuje.

Stanęła przed lekko zaparowanym lustrem i przygryzła wargę. Przez parę dobrych minut wpatrywała się w swoje odbicie. To chyba był już jej rytuał.
Wysuszyła włosy, związała je, założyła jej ulubioną koszulkę Metallicy, która sięgała jej do kolan i wyszła z łazienki.
Wspięła się po schodach, oczywiście prawie wywracając się na ostatnim stopniu i wpadła do swojego pokoju.
Erik leżał na podłodze i jak gdyby nigdy nic gapił się w sufit.

— Fajne masz gwiazdki — mruknął nie zmieniając pozycji.

— Co ty, kurwa, robisz? — zapytała rozkładając ręce zrezygnowana.

— No leżę, relaksuję się — mruknął w odpowiedzi. — Chcesz, możesz ze mną.

— Nie odkurzałam tu dobre dwa tygodnie, a dopiero się umyłam — zauważyła — Kocham moją podłogę, ale nie będę się teraz po niej tarzać ze świeżo umytymi włosami.

— Kurwa było mówić — wstał z szybkością Bolidu F1 i otrzepał się. — A myślałem, że ja mam bajzel.

— Ty może masz bajzel, ja mam syf, a Mico ma burdel — Liina wzruszyła ramionami. — Chcesz zobaczyć?

— A ten obraz da się odzobaczyć?

— Prawdopodobnie nie.

— To chyba podziękuję — Chłopak opadł na łóżko.

— Jeszcze trochę i się tu wprowadzisz — burknęła przeglądając swoje CD  — Ruszałeś płyty — oznajmiła po chwili. Erik uniósł brwi.

— Skąd wiesz?

— Normalnie, odłożyłeś Bon Jovi obok Pink Floyd, a powinna być między Rammstein, a AC DC — wyrecytowała niczym jakąś ważną regułkę.

— Jednak masz w sobie coś po ojcu — wypalił głupio. Gdy poczuł na sobie morderczy wzrok uniósł dłonie — Jak Janne kocha kafelki, tak ty swoje płyty.

— Nic mi nie mów, jego kafle kosztowały dziesięć razy tyle, co moje wszystkie płytki.

— A ile ich masz? — zapytał

— A chce ci sie liczyć? — uśmiechnęła się głupio, na co zaprzeczył głową — Też tak myślę.

Wskoczyła na łóżko tuż obok Amerykanina, a on oparł się na łokciach. Ich spojrzenia się skrzyżowały na parę chwil.

— Zastanawia mnie jedno — mruknęła cicho. — Zastanawia mnie, dlaczego czuję się, jak w jakiejś pieprzonej książce.

— W sensie?

— Od listopada wszystko jest inaczej. Dokładnie tak, jak w tych książkach. Nagle laska poznaje jakiegoś chłopa, a później jej życie się rozpędza w chuj, zaczynają się wielkie spotkania, imprezy, zaczyna się dzielenie wszystkiego na "ważne i ważniejsze", a mimo to wciąż są problemy, wątpliwości i tak dalej. A jeszcze później leci pierwsza ślina, romanse, zdrady, płacze i niewiadomo co.

Erik słuchał uważnie kolejnego z wywodów Liiny. Ona po prostu musiała komuś wyznać swoje wszystkie myśli, które kłębiły się w jej głowie. Ale teraz poczuł, że też patrzyła na niego inaczej. On czuł, że już nie jest tylko Erikiem, którego poznała w Kuusamo, nie jest też tylko tym Erikiem, którego tylko lubiła. Tu chodziło o coś więcej. I mimo, że chłopak od dawna czuł do niej coś więcej, cierpliwie czekał.

— Liina... Jedźmy nad jezioro... — poprosił cicho.

— Teraz? — zapytała zaciskając dłonie w pięści.

— Teraz, tylko proszę, nie motorem.

— No.... No dobrze...

Blondynka wstała i podeszła do szafy, z której wyciągnęła skórzaną kurtkę i dres. Przebrała się, nie zwracając uwagi na obecność Erika w jej pokoju. Zresztą on też zakładał swoją bluzę.
Parę chwil później schodzili na dół do garażu i wsiadali do samochodu Janne.

×°×

Gdy dotarli na miejsce, pogrążyli się w ciszy. Liina wyciągnęła kluczyki ze stacyjki, dlatego kiedy silnik zgasł, wraz z nim zapanowała cisza. Taka nienaturalna.
Ahonen patrząc na swoje paznokcie przełknęła ślinę.

— Wysiadamy.. — oznajmiła zachrypniętym głosem.
Otworzyła drzwi, wykaraskała się z pojazdu i trzasnęła drzwiami, zaciskając mocno szczękę.
Janne by ją zabił za to trzaskanie.

Podeszli bliżej jeziora i usiedli na trawie. Praktycznie w tym samym miejscu, co ostatnim razem.

— Wiesz, że kiedyś próbowałam pojąć miłość racjonalnie? — zapytała jakby samą siebie. — Uważałam, że to głupie, że można za sobą latać jak dwa psy na chodniku. Przecież i tak z latami wyparowywała. Rzadko kiedy widziałam rodziców, żeby patrzyli na siebie tak, jak na przykład jacyś moi znajomi ze szkoły. Wiesz, rozumiem, że niektórzy sie nie rozwodzą z powodu dzieci, ale u niektórych też po prostu już tego nie widać. Dopiero później zaczęłam trochę się zagłębiać, rozumieć, że miłość może istnieć bez tej chemii i pociągu. Tylko wtedy w mojej głowie pojawiały sie pytania " po co w takim razie to jest? ". Nie wiem, głupie to, jak większość rzeczy, które mówię. Może tak jest, bo nigdy na nikogo tak nie spojrzałam jak.. — wypaliła i się zacięła. Poczuła dłoń chłopaka na ramieniu, aż przeszły ją dreszcze.

— Jak? — zapytał zniżonym głosem.

— Jak na Ciebie...... — wyrzuciła to z siebie bardzo szybko, a Erik poczuł, że chyba zaraz odleci. Czyżby ona....

— Nie wiem, czy pamiętasz, jak byłem u Ciebie pierwszy raz, wtedy na początku lutego. Wtedy też coś Ci powiedziałem, tylko już spałaś. I z każdym kolejnym razem powtarzałem sobie kolejne zdania tworząc z tego pełną układankę. — mówił drżącym głosem wciąż wpatrując się w jej błękitne jak największy ocean i jak największe niebo pełne gwiazd — Wiem, to takie stereotypowe, jak Ci z książek, ale może teraz powtórzę.... Po miesiącu....

Zamilkł. Nie wiedział, co się stanie, jeśli powie te kilka słów. Nie wiedział, jak zareaguje Liina, która przed chwilą zdjęła maskę obojętności i wyznała jej różne rzeczy.

— Liino Ahonen, chyba się w Tobie zakochałem — wyszeptał, czując, jak kamień spada mu z serca.

Dziewczyna spuściła wzrok, wyraźnie ukrywając uśmiech. Zasłoniła twarz dłońmi.

— Co ci.... — zapytał, ale gdy uniosła zaszklone oczy, zatkało go.
Liina Ahonen nigdy nie płakała....

— Właśnie to. — wykrztusiła — Już dawno sobie to wypierałam, udawałam, że wcale nie reaguje na ciebie inaczej... Złamałeś mnie, Erik. Złamałeś mnie całkowicie, sprawiasz, że wraca do mnie cząstka człowieczeństwa. Że nie będę już robotem, który nie je, nie śpi, egzystuje, żeby tylko egzystować. Zakończyłeś pewną erę w moim życiu. Erik, chyba właśnie w jakimś stopniu mnie naprawiłeś......

— Ta blizna gdzieś wewnątrz mnie.. — zaczął

— Jest czymś, czego nie umiem naprawić — recytowała dalej tekst jej ulubionej piosenki

— Jestem zagubiony we wspomnieniach..

— Żyję w mojej własnej iluzji — mówiła dalej, jak mantrę — Zagubiona, żyjąca gdzieś w moim własnym zamieszaniu... Skąd...Erik, skąd...

— Gdy dowiedziałem się, że to Twoja ulubiona piosenka, musiałem sprawdzić. Tak wyszło. — wzruszył ramionami uśmiechając się pod nosem.

Liina poczuła, że została złamana i zrujnowana całkowicie. Uśmiechnęła się najszczerzej, jak tylko mogła.
Oboje znów patrzyli sobie w oczy. Erik mocniej zacisnął dłoń na jej barku. Powstało między nimi niewyobrażalnie silne napięcie, jeden ruch, a wszystko runie tak, jak cały mur, który Liina wznosiła przez parę lat.

— Proszę... — wyszeptał nachylając się do jej ust, a ona się nie odsunęła.

Już wtedy oboje wiedzieli, że ich spotkanie w lesie w Ruce było ich przeznaczeniem.

𝐓𝐡𝐞 𝐥𝐚𝐬𝐭 𝐥𝐨𝐬𝐬 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz