༄9༄

28 4 26
                                    

Z samego rana w domu Ahonenów dało się usłyszeć dziwne jęki.
Liina, do której ten jakże dziwny dźwięk docierał w połowie, uniosła jedną powiekę. Erik spał w najlepsze wtulony w jedną z jej poduszek. Przynajmniej on niczym się nie przejmował.

Ahonen wykręciła się z kołdry i wstała na połamane nogi. Wyciągnęła szeroko dłonie, żeby się rozciągnąć i westchnęła. Jak zwykle ktoś musiał ją z rana obudzić.
Oj nie, nie było tak łatwo teraz.
Dziewczyna szybko popędziła na dół, zjeżdżając po poręczy niczym wszystkie postacie z bajek i wpadła do salonu, z którego dochodziły te dziwne dźwięki.

Mico stał sam we własnej osobie, w różowym szlafroku i kolokwialnie mówiąc darł mordę do mikrofonu.
Kiedyś na któreś urodziny wujek Pasi dał mu karaoke i od tamtej pory chłopak podłączał je w najmniej oczywistych momentach.
Na ekranie telewizora leciał tekst piosenki. Dziewczyna zmrużyła oczy i przeczytała nieznany jej tytuł. Nie powiedziawszy nic w paru krokach znalazła się przy bracie i wyrwała mu mikrofon z dłoni.

— NO EJ — wydarł się blondyn — NISZCZYSZ MÓJ WYSTĘP.

— To nie jest występ, to po pierwsze, po drugie drzesz tego ryja jakby ktoś Cię ze skóry włosów i ze wszystkiego obdzierał, po trzecie jest sam ranek, po czwarte obudziłeś mnie.... Mam wymieniać dalej? — zapytała machając kablem od sprzętu.

— ZEPSUJESZ — pisnął wysokim głosem, a wtedy w progu pojawił się Erik.

— A myślałem, że Tate jest problematycznym lokatorem....— mruknął Amerykanin, ale gdy zobaczył mikrofon w dłoni dziewczyny na jego twarzy pojawił się uśmiech — O MATKO KARAOKE!

— Nieee ..... — jęknęła chowając szybko za siebie sprzęt, jednak teraz miała przeciw sobie dwóch napalonych niedoszłych śpiewaków.

— Na szczęście mam drugi — powiedział z dumą Mico i wyjął z szafki następny mikrofon.
Liina skapitulowała unosząc dłonie do góry, a Erik wyrwał jej z dłoni ten przedmiot dzisiejszych tortur.

Brat dziewczyny szybko przełączył piosenkę na jakąś głupszą i jak debile zaczęli razem fałszować. Nie dość, że nierówno śpiewali, to nie mieli wyczucia rytmu.

Ahonen uniosła ironicznie brwi i splotła dłonie na piersiach. Obserwowała uważnie ten kabaret i czekała, aż któryś z nich przypadkiem się potknie o napięty kabel od głośnika, który w dodatku przytachał Mico. Nie, bo wcale nie mieli przy telewizorze dwóch wielkich wież, wcale.
Wtedy jednak wpadła na pewien pomysł. Pilot leżał na szklanej ławie, dlatego szybko skoczyła do niego i przełączyła im piosenkę na jej ścieżkę muzyczną.

Mico istnie się zagotował, gdy usłyszał te znajome gitary zespołu, którym katowała go siostra, odkąd tylko pamiętał.

— Nieeeeeee, tylko nie Linkin Park — jęknął jak dziecko. — Wyłącz to.

— Nie ma kurwa, teraz ja tu rządzę — burknęła i odłączyła im karaoke. Zostało im jedynie słuchanie tego, co zaserwowała im dziewczyna. — Z tego co wiem, jestem ulubionym dzieckiem Janne, więc jak coś się stanie, to ty wylecisz pierwszy na bruk.

— Sranie w glanie, zostaw mnie — krzyknął starszy z rodzeństwa i usiadł na kanapie jak typowy obrażony kaszojad, który nie dostał tego, czego chciał. — Durną masz tą twoją muzykę.

— A mi się podoba — Erik wsłuchiwał się coraz bardziej w tekst. Kojarzył ten zespół, był znany, jednak Liina z zewnątrz nie wyglądała na taką, która by słuchała takich rzeczy. No cóż, już wcześniej zdradziła ją koszulka Metallicy w hotelu i cały stojak płyt muzycznych w jej pokoju, którego jeszcze chłopak nie zdążył obczaić.

𝐓𝐡𝐞 𝐥𝐚𝐬𝐭 𝐥𝐨𝐬𝐬 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz