Wakacje mijały jak szalone i coraz częściej dochodziła do mnie myśl, że tym razem nie jesteśmy tu tylko na wakacje i że nie wracamy za kilka dni do domu i nie zobaczę już nikogo z mojej starej szkoły. Alex zaczął coraz częściej gdzieś wychodzić z ludźmi z naszej nowej szkoły i podobno kogoś poznał, tak przynajmniej mówił Luis, który wychodził razem z nim i z Łukiem. Coraz mniej czasu spędzaliśmy razem. Jak przyjeżdżaliśmy tu na wakacje było inaczej, ponieważ całe wakacje mieliśmy myśl, że za niedługo już nie będziemy się widzieć i nie wiadomo kiedy się zobaczymy. A teraz wygląda to tak, że ja spędzałam zazwyczaj czas sama w domu, albo z Lukiem, z którym swoją drogą trochę pogorszył mi się kontakt. Zauważyłam, że wolał teraz spędzać czas z chłopakami na mieście niż ze mną.
Tak mijały nam wakacje, aż do ostatniego dnia, historia lubiła się powtarzać, więc i w tym roku Jean i Maya stwierdziły, że jedziemy do wesołego miasteczka, które było rozłożone na polu nie daleko naszego domu. Około godziny szesnastej wszyscy siedzieliśmy już w autach i czekaliśmy na nasze mamy.
— Mamo dasz nam kasę na lody? — zapytał Alex stając koło mamy.
— Ja chcę watę— powiedziałam od razu z szerokim uśmiechem. Wiedziałam, że tylko czekają, aż mama z Mayą gdzieś pójdą, żeby ktoś kupił im alkohol. I tak też było. Jean i Maya poszły siedzieć koło stoisk z jedzeniem a nam dały po 20 dolarów i o dwudziestej mieliśmy się właśnie tam spotkać. Chłopaki od razu poszli w czwórkę do domu strachów wiedząc, że ja tam nie wejdę. Zrobili to specjalnie, żeby mnie zgubić, więc i ja postanowiłam zająć się sobą. Poszłam w stronę budki z watą cukrową, miałam na nią ochotę od roku.
— Poproszę jedną dużą watę i wodę niegazowaną— powiedziałam do chłopaka, który był mniej więcej w moim wieku. Był średniego wzrostu i miał jasne blond włosy oraz niebieskie oczy.
— Dwa dolary i siedem centów— powiedział chłopak podając mi to co zamówiłam— Mieszkasz tu? Kojarzę cię, ale nie widziałem cię w szkole— zapytał, gdy ja podałam mu banknot.
— Przyjeżdżałam tu na wakacje z rodziną, ale teraz już zamieszkiwaliśmy tu na stałe— powiedziałam z uśmiechem, wydawał się bardzo miły.
— Czyli widzimy się jutro w szkole?— w Seaside była tylko jedna szkoła średnia, dlatego miałam pewność, że chodzimy do tej samej szkoły. Byłam przerażona tym, że już jutro idę do nowej szkoły. Praktycznie nikogo tam nie znam. A tym bardziej teraz, gdy moja relacja z chłopakami się pogorszyła, będę tam kompletnie sama, Luis będzie teraz w ostatniej klasie, a Luke i Alex w trzeciej, ja w drugiej.
— Widzimy się— posłałam mu szeroki uśmiech otrząsając się z zamyśleń. Spotkałam jeszcze Agathę z Olivią i pogadałam z nimi trochę. Nie miałam z nimi kontaktu od tamtej imprezy. Dowiedziałam się, że Jason urwał z nimi wszystkimi kontakt i tylko Charlie wie co u niego, niestety dziewczyny musiały iść do domu, więc resztę wieczoru spędziłam sama. Kilka razy jeszcze rozmawiałam z Oliverem, bo tak nazywał się chłopak od waty cukrowej. Chłopaki natomiast cały wieczór mnie skutecznie unikali. Złapaliśmy się dopiero koło dziewiętnastej koło gier. Próbowałam wygrać sobie jakiegoś misia, jednak byłam w tym koszmarna i wydałam już pięć dolarów i nic nie wygrałam.
— Wygram ci coś— powiedzieli Liam i Luke w tym samym momencie, i spojrzeli się po sobie marszcząc brwi. Od pewnego czasu jest między nimi napięta atmosfera i nikt nie wiedział dlaczego. Obydwoje wzięli do rąk jedną z trzech piłeczek i ostatni raz spojrzeli na siebie wrogo. Nie miałam pojęcia co się z nimi stało, ale martwiło mnie to, że coś musiało się stać.
— Wyglądacie jak lwy walczące o ostatki kawałek mięsa— zaśmiał się Alex i oparł się o budkę.
— Raczej o lwicę— zaśmiał się Luis i nie wiedząc czemu mrugnął do mnie okiem.
— Czy wy się dobrze czujecie? — zapytałam widząc jak nawzajem sobie przeszkadzali by ten drugi przegrał.
— Wiem, że uwielbiasz koty— powiedział i podał mi pluszowego Kota. Niby miał rację, ale w tej kolekcji zabawek miałam inną na oku. A Luke jakby czytając mi w myślach poprosił o wielkiego różowego misia z kokardą przy uchu. Był przepiękny i idealnie pasował do mojego pokoju.
— Widziałem jak na niego patrzyłaś— powiedział Luke patrząc na mnie z uśmiechem. Robiło się już ciemno co dodawało uroku tej sytuacji. W jego oczach widziałam odbijające się kolorowe światełka. Dawno nie czułam się tak szczęśliwa jak wtedy— Ale będzie twój jeśli dasz mi wymyśleć dla niej imię.
— Będę wujkiem? — zapytał roześmiany Luis— Od zawsze wiedziałem że tak się to skończy— zaśmiał się a wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę— No co?
— Tak będzie to nasze dziecko— zaśmiałam się szeroko— To jak ją nazwiesz? — zapytałam robiąc krok w jego stronę
Każdy patrzył na nas, gdy my patrzyliśmy się tylko na siebie. Coś bardzo mnie ciągnęło do niego.
— Nazwijmy ją Layla. Tradycja musi się trzymać— zawszę się śmialiśmy, że tylko Alex na imię na inną literę niż L. Jak był młodszy kazał na siebie mówić Leo, żeby nie odstawać od innych. Zawsze pytaliśmy mamy skąd to się wzięło, ale nie chciały nam powiedzieć— Jestem ojcem— wykrzyczał głośno przez co wszyscy dookoła się na nas spojrzeli i zaczęli bić brawa a Luke nie wyprowadzając ich z błędu objął mnie ramieniem. Byłam cała czerwona więc schowałam się w klatce piersiowej Luka i czekałam aż wszyscy przestaną. Całe życie z wariatami. Wzięłam Layle i kota w ręce i szliśmy Pomału w stronę stoisk z jedzeniem, chcieliśmy jeszcze trochę czasu spędzić z mamami.
— Mamo patrz co mam— pochwaliłam się pokazując jej pluszaki— Luke i Liam mi wygrali — dodałam z uśmiechem i usiadłam naprzeciwko mamy przy stole. Alex i Luis poszli nam wszystkim po jedzenie a na moje nieszczęście musiałam siedzieć między Lukiem i Liamem, którzy co chwilę albo rzucali sobie pogardliwe spojrzenia albo dogryzali sobie przy każdej okazji. Maya miała już tego pomału widać i było po niej widać że nie wie co się dzieje z jej synami. Resztę czasu zleciało nam na rozmowie i zakładaniu się pysznymi burgerami.
— Szlak— powiedziałam pod nosem, gdy sos skapał mi ja moją białą bluzkę. Zaczęłam ścierać to różową serwetką co nic nie dawało
— Chodź w aucie mam bluzę— powiedział Luke i wstał od stołu znów posyłając Liamowi to samo spojrzenie. Ruszyliśmy w stronę parkingu, gdzie stało auto Luka, którym przyjechał z Luisem i Liamem. Mój przyjaciel podał mi swoją bluzę.
— Odwrócisz się? — zapytałam rozglądając się czy nie ma nikogo na parkingu.
— Tak pewnie— powiedział i odwrócił się do mnie plecami. Czułam się bardzo niekomfortowo. Zdjęłam białą bluzkę i rzuciłam ją do środka auta— Już? — Luke się odwrócił zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć— Léa, przepraszam— powiedział, widząc mnie w samym staniku. Szybko zarzucałam na siebie bluzę.
— Wyluzuj, tyle razy mnie na plaży widziałeś, że dziwię się, że mnie przepraszasz— powiedziałam i poklepałam go po ramieniu. Od razu zrobiło mi się cieplej, a zapach jego perfum sprawiał, że od razu zachciało mi się spać. Podeszliśmy do reszty, która była pochłonięta rozmową na temat szkoły. Alex chciał się zgłosić do drużyny koszykarskiej tak jak Luke, Liam stwierdził, że nie chce iść na studia, więc zatrudnił się w pobliskim warsztacie samochodowym twierdząc, że na początek to całkiem niezła praca. Luis po szkole planował wyjechać do Portland. Od zawsze chciał mieszkać w wielkim mieście i chodzić na kluby co weekend. Nie myślał o ustatkowaniu się, o pracy domu, on chciał się wybawić póki miał na to czas. Luke i Alex jeszcze nie myśleli o przyszłości. Żyli tu i teraz, tak samo jak ja. Nie wiedziałam co chciałam robić w życiu. Nim się obejrzałam leżałam już w swoim łóżku próbując zasnąć. Ostatnio miałam spore problemy ze snem. Może były one spowodowane stresem przed nową szkołą. Zasnęłam dopiero po pierwszej.
— Léa, wstawaj w końcu, bo się spóźnisz pierwszego dnia— Do pokoju weszła mama i odsłoniła mi żaluzje. Lekcje tego dnia miały zacząć się o dziewiątej z racji, że to był pierwszy dzień po wakacjach. Jak tylko mama wyszła z pokoju to wstałam i zaczęłam się ogarniać. Na dół zeszłam pół godziny później, a wszyscy już siedzieli przy stole i jedli śniadanie. Mama jechała dziś do agencji, Maya zaczynała za godzinę dyżur, Liam właśnie wychodził z domu, a my za godzinę mieliśmy zacząć lekcję. Stres coraz bardziej ze mnie zachodził a w głowie miałam jedynie zmęczenie wynikające z nieprzespanej nocy. Zrobiłam sobie kawę do szkoły i byłam gotowa do wyjścia. Mieliśmy dziś jechać autem Luisa, który się uparł, że to właśnie on musi nas zawieść pierwszego dnia. Luke obiecał, że oprowadzi mnie po szkole, więc nie musiałam się tym przejmować.
— Ja siedzę z przodu— usłyszałam tylko krzyk Alexa, który wbiegł do auta, by jako pierwszy zajął miejsce pasażera. Westchnęłam głęboko i usiadłam z tyłu i zapięłam pasy. Droga do szkoły minęła nam w ciszy. Całe dziesięć minut jazdy czułam się bardzo zestresowana mimo, że wiedziałam, że nic złego się nie wydarzy. Dojechaliśmy na parking, mój stres zwiększył się przynajmniej dwukrotnie. Szkoła nie dość, że była o wiele większa od mojej poprzedniej to oczy wszystkich były zwrócone ku nam. Wiedziałam, że chłopcy byli popularni, ale myślałam, że to bardziej na zasadzie, że mają duże grono przyjaciół. Szkoła wyglądała, jak te wszystkie z bajek Disneya, jednak fakt był taki, że nie poznam w niej mojego księcia z bajki, ani żadną gwiazdę muzyczną a już na pewno żadnego przystojnego sportowca.
Dziwiłam się, że Alex szedł w kierunku wejścia tak pewnym krokiem, a w jego twarzy nie było widać ani cienia zawahania czy zazdrości. Ja szłam kilka kroków za chłopakami, którzy co rusz witali się z kimś nowym.
— A ty księżniczko co tak z tyłu się ciągniesz? — zapytał Luke zwalniając kroku, by iść z tyłu ze mną— Przy mnie jesteś bezpieczna, pamiętaj— objął mnie ramieniem i prowadził przez korytarz do którego właśnie weszliśmy. To nie było mądre posunięcie z jego strony, ponieważ wzrok wszystkich skupiał się teraz tylko na nas. Widziałam, jak te wszystkie dziewczyny patrzyły na mnie z nienawiścią i zazdrością. Luke chyba zobaczył to samo co ja, jednak nie cofnął ręki tylko zrobił coś, co najpewniej zniszczy moje życie w tej szkole.

CZYTASZ
Broken Promise |ZAKOŃCZONE|
Ficción General16 letnia Léa przeprowadza się wraz z mamą i bratem do przyjaciółki swojej mamy, która ma trzech zupełnie różniących się od siebie synów co z tego wyniknie? Co się stanie jeśli będzie mieszkać z kimś kogo kochała całe swoje życie? Tego się dowiesz c...