Rozdział 12

4 2 0
                                    

Zapraszam do dzielenia się wrażeniami na Twitterze/X pod #pwmwatt

Siedziałam na podłodze oparta plecami o kanapę. Obok mnie siedział Lucas. Przez cały czas czułam ciepło bijące z jego ciała. I zapach, ten piękny, otumaniający zapach. Woń lili wymieszany z miętą, która nie pozwalała mi się skupić na filmie. Próbowałam się z całych sił powstrzymywać, jednak i tak co chwilę mój wzroku uciekał na profil chłopaka. Lucas w skupieniu oglądał Piękną i Bestię. Nie mogłam wyjść z podziwu tego jak idealnie się prezentował. Za każdym razem kiedy widziałam go w luźnych spodniach i obszernej bluzie nie mogłam się nadziwić jak niebezpiecznie wyglądał. Niebezpiecznie dla mnie. Mimo, że nie znałam go długo to po każdym naszym spotkaniu, wymianie spojrzeń jego obraz pozostawał w mojej głowie na długo. I sama przed sobą nie chciałam się przyznać, że nawet nie starałam się bardzo go pozbyć. Podobało mi się to jakie emocje we mnie wywoływał ale i jednocześnie przerażało. Lucas miał być drugą osobą w moim życiu, której pozwoliłam się na tyle do siebie zbliżyć, aby pozwolić sobie na uczucia. Jednak czy była to dobra decyzja.

W pewnym momencie nasze oczy się spotkały. Zauważyłam w jego spojrzeniu blask i przebłysk uśmiechu. Przyłapał mnie na wpatrywaniu się w niego. Był dla mnie jak zakazany owoc. Nie znałam go za dobrze, ale czułam, jak niewidzialna siła przyciąga mnie do niego. A ja z każdym dniem mimo prób nie potrafiłam się jej oprzeć. Jego oczy niczym mglisty las zapowiadały pełną wrażeń przygodę. Ale czy byłam na tyle odważna, aby złamać postawiną sobie obietnicę? Czy byłam na tyle odważna aby poddać się emocją i pozwolić tej relacji się rozwijać?

Nie mogąc wytrzymać jego intensywnego spojrzenia wróciłam do oglądania bajki. W najbliższej przyszłości miałam zagrać Bellę. Księżniczkę z bajki, która zakochała się w Bestii i każdego dnia błagałam o to aby Lucas się nią nie okazał. Błagałam o to aby chłopak o magicznym spojrzeniu i nieskazitelnym wyglądzie nie miał serca bestii. Błagałam o to aby moja bajka skończyła się happy endem jak ta, którą miałam wraz z nim przedstawić na deskach teatru,

Otulając się mocniej kocem powtarzałam słowa, które za każdym razem przemawiały do mnie coraz mocniej. Z wym mogłam się z Bestią zgodzić. „Musisz nauczyć się kochać siebie, zanim będziesz mógł naprawdę kochać innych." Musiałam najpierw pokochać siebie aby móc okazać miłość innej osobie. Tylko jak miałam to zrobić?

Od dzieciństwa czułam, że jestem inna. To moja siostra należała zawsze do tych odważniejszych i żyjących pełnią życia. Miała gdzieś opinię innych, a przynajmniej nie pokazywała aby ją ruszyła. Mnie raniły nawet krzywe spojrzenia. Momentami bałam się własnego odbicia. Towarzyszyła mi wieczna niepewność. Co jak powiem coś nie tak? Co jeśli się ośmieszę? Co jeśli...

– Macie ochotę na więcej popcornu? – wyrwała mnie z zamyślenia Nat.

Pokręciłam przecząco głową, jednak Lucas nachylając się nade mną sięgnął po miskę, którą trzymała moja siostra. Sięgając po nią przejechał przedramieniem po moim barku. Bliskość jego ciała wywołuje ciarki na moim ciele. Od naszego pocałunku nie dotknęłam jego skóry ani razu. Przecież nawet kiedy dzisiaj przyszedł z Anselem próbowałam go unikać. Bałam się tego. Bałam się, że mnie od siebie uzależnić i zniknie jak narzeczony Nathalie. Bałam się, że zostanę potraktowana tak jak ona.

Czasami miałam dość tego z jaką łatwością uzależniam moje odczucia od drugiej osoby, ale tak było łatwiej. Jeśli kogoś to spotkało to równie dobrze następna mogłabym być ja. Więc po co mam się narażać?

Ponownie tamtego wieczoru moje i Lucasa spojrzenie się spotkało. Cały dzień próbowałam nie myśleć o naszym pocałunku, jednak kiedy siedział koło mnie i tak na mnie patrzył, chciałam zrobić to ponownie. W tamtym momencie sama sobie zaprzeczam. Jednak mętlik w głowie nie wiedział czy ma pozwolić wygrać sercu czy rozumowi.

Lucas

Patrzyłem na pogrążoną w myślach Scarlet i zastanawiałem się o czym z taką intensywnością rozmyśla. Mała zmarszczka na czole czy to jak co chwilę otulała się bardziej kocem mogły świadczyć o tym, że nie było to nic przyjemnego.

Naszą niekomfortową rozmowę przerwała siostra Scarlet wołając wszystkich na film. Nawet nie byłem w stanie jej nic odpowiedzieć. Jej słowa sprawiły, że dawno zapomniane uczucie przypomniało o swoim istnieniu.

Jednak najbardziej doskwierał mi ból w okolicach klatki piersiowej gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały. Mogłem w tym jej oczach zobaczyć niepewność i zagubienie. A to wywoływało jeszcze silniejsze ukłucia bólu. Miałem ogromną ochotę ją przytulić i sprawić aby błyszczały. Chciałem znowu zobaczyć iskierki w jej oczach, który wskazywały na to, że była naprawdę szczęśliwa. Jak wtedy, kiedy wspólnie poszliśmy na pizze.

Jeśli to prawda, że w oczach człowieka skrywa się jego dusza to ta Scarlet musiała naprawdę cierpieć. A skąd to wiedziałem? Bo moja zdecydowanie do tych szczęśliwych nie należała.

Moją uwagę zwróciła rozbawiona Avery, która wraz z Anselem obrzucali się popcornem. Chcąc wywołać uśmiech na twarzy Scarlet rzuciłem w jej stronę ziarenko prażonej kukurydzy. I powtarzałem to dopóki nie posłała mi zirytowanego spojrzenia.

– Nudzi ci się?

W odpowiedzi posłałem jej szeroki uśmiech jednocześnie rzucając w nią tym razem garścią. Z niedowierzaniem pokręciła głową i odrzuciła ziarenko.

– Nie wyjdziecie dopóki popcorn nie zniknie z dywanu – powiedziała poważnie siostra Scar.

Scarlet westchnęła ciężko i wyrwała mi miskę po czym odłożyła ją na stolik kawowy.

– Świetnie. Teraz będziemy sprzątać do rana – mruknęła Avery, próbując zebrać ziarenka ręką. Jednocześnie unikając dłoni Ansela, który w dalszym ciągu próbował jej dokuczać.

Scar wstała aby pomóc przyjaciółce. Jednak po chwili spojrzała na mnie, jakby oczekując, że im pomogę, ale zamiast tego podniosłem kolejne ziarenko i z uśmiechem na twarzy uniosłem rękę.

– Nie waż się! – ostrzegła, mrużąc oczy, ale było już za późno. Rzuciłem w nią ziarenkiem, a to odbiło się od jej ramienia.

– Naprawdę? – Scarlet zmarszczyła nos. – Jesteś niemożliwy.

Zanim zdążyłem zareagować, podeszła do stołu i złapała garść popcornu. Nim się obejrzałem, cały deszcz prażonej kukurydzy spadł mi na głowę. Zaskoczony otarłem twarz, a Scarlet stała nade mną z triumfującym uśmiechem.

– Teraz to się zaczęło – rzuciłem, śmiejąc się pod nosem.

W jednej chwili, pokój zamienił się w pole bitwy. Avery i Ansel porzucili swoje małe przepychanki i dołączyli do nas, rzucając się popcornem bez opamiętania. Ziarenka latały w powietrzu, odbijały się od ścian i mebli, a śmiechy roznosiły się echem po całym salonie.

Natahlie stała z boku, przyglądając się temu z założonymi rękami i z miną wyrażającą pełną dezaprobatę.

– Nie pomogę wam z tym...– zaczęła, ale nikt nie zwracał na nią uwagi.

Scarlet śmiała się głośno, a ja, mimo że wiedziałem, że to nie skończy się dobrze, nie mogłem przestać. Po tak długim czasie zobaczyłem szczery uśmiech Scarlet. Jej błyszczące radością oczy i zarumienione policzki. Nawet późniejsze wygrzebywanie ziarenek z dywanu nie zepsuło by mi tego. Chciałem oglądać ją taką jak najdłużej. Bo szczęśliwa Scarlet wyglądała przepięknie.

W końcu siostra Scarlet westchnęła ciężko i odeszła do kuchni, mamrocząc coś pod nosem. Dopiero wtedy cała akcja zaczęła zwalniać. Przestaliśmy rzucać popcornem i patrzyliśmy na siebie, próbując złapać oddech.

– Okej, przyznaję – powiedziała Scarlet, ocierając łzy ze śmiechu. – To było zabawne. Ale teraz naprawdę będziemy musieli to wszystko posprzątać.

Rozejrzałem się po salonie, który teraz przypominał pole po bitwie. Popcorn był wszędzie – na podłodze, na kanapie, a nawet w dzbanku z herbatą.

– Chyba warto było – odparłem, uśmiechając się do niej.

Scarlet przewróciła oczami, ale na jej twarzy nadal błąkał się uśmiech.

Do następnego, Mar <3

Play with meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz