Czasami za dużo myślałem, no może nawet często. Pobyt w sierocińcu był, to znaczy jest straszny. Nadal tam mieszkam... Co z tego, że za miesiąc będą urodziny, w tym Nowy Rok. Ja nie mam gdzie mieszkać. Za kilka miesięcy kończę szkołę, nawet nie wiem co będę robił, tym bardziej jak będę zarabiał.
W sierocińcu za dużo było przemocy. Nikt nie zwracał na to żadnej uwagi, bo nikt się nie interesował losami dzieci. Później na to wychodzi, że mają one traumę i śnią im się nocami koszmary. Naprawdę nikt by tego nie chciał przeżyć.
Był dzisiaj trzydziesty listopada. Spadł pierwszy śnieg, który swoim puchem otulił leżące na ziemi liście. Wszystkie dzieci uczące się w Hogwarcie, wybiegły z budynku i zaczęły bawić się śniegiem. Ja siedziałem na parapecie w swoim pokoju i patrzyłem na grupę osób lepiących bałwana.
Nigdy nie lepiłem niczego ze śniegu. Wychowanki z sierocińca, w tym dyrektor nie pozwalali na wyjście dzieci na zewnątrz. Jedynie pozwalali na krótkie wakacje, ale pod ich opieką.
- Ej, Barty? - zapukałem do drzwi w jego pokoju.
- Co chcesz? - wrzasnął.
- Bałwana.
- Jakiego?
- Takiego ze śniegu. Idziesz lepić?
- Co?
- Ulepimy dziś bałwana?
- Oczywiście, że tak!!! - w mgnieniu oka wybiegł z pokoju, trzymając w rękach potrzebne materiały. Oberwałem od niego drzwiami, które otworzył z impetem.
Ja miałem tylko stary garnek, który ukradłem Snape'owi.
- Ty to głupi jesteś. Nie dość, że głuchy to jeszcze mi nos psujesz.
- Cicho, żyjesz? Żyjesz, a teraz chodź - złapał mnie za rękę i wyprowadził.
***
Barty budując bałwana, kilka razy go zepsuł. Mało tego, gdy toczył kule zawsze mu się rozwalała.
Wziąłem więc śnieg i ulepiłem śnieżkę. Następnie podbiegłem do Barty'ego, który dostał nią w ryj.
Barty, zaskoczony, najpierw spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami, a potem wybuchnął śmiechem.
- Ty chuju jebany – krzyknął, a ja, widząc jego reakcję, postanowiłem nie czekać.
Szybko zebrałem więcej śniegu i zacząłem formować kolejne śnieżki, przygotowując się na bitwę. W mgnieniu oka zaczęła się mała wojna na śnieżki, a my obaj biegaliśmy dookoła, próbując trafić się nawzajem. W końcu, zmęczeni, usiedliśmy na chwilę.
Nagle zaczął pruszyć śnieg, a jego delikatne płatki tańczyły w powietrzu, tworząc magiczną atmosferę. Położyłem się na ziemi i zacząłem machać rękami oraz nogami, tworząc aniołka. Chociaż w moim przypadku powinien być diabełek. Kiedy skończyłem, spojrzałem na efekt mojej pracy i wybuchłem śmiechem.
- Stary! Zobacz to! – zawołałem do Barty'ego, który z zainteresowaniem podszedł, by zobaczyć, co stworzyłem.
- Zajebiste! Też chce! - rzucił się na ziemię i również robił diabełki.
Razem zaczęliśmy tworzyć całą armię, a każdy z nas dodawał swoje unikalne elementy, tworząc w ten sposób małą galerię śnieżnych diabełków na błoniach.
Nieopodal były stare sanki, wziąłem je i przyprowadziłem do Barty'ego.
- Stary, nie masz psychy zjechać ze stromej górki.
- Ty masz downa czy co? Te sanki są stare jak nie wiem, Dumbledore - zaprotestował.
- I co z tego? On to chuj, a chuj jest chujem do końca życia. Z kolei sanki nic nikomu nie zrobiły. Więc co? Wymiękasz?
- Ja? Coś ty! Ja nigdy nie wymiękam. Dawaj te sanki - wyrwał mi je i pobiegł w kierunku stromej góry.
Gdy znalazł się na szczycie, odepchnął się z całej siły i zjechał na dół z ogromną prędkością. Śnieg sypał się wszędzie, a wiatr huczał w uszach, gdy sanki pędziły w dół stromej górki. W trakcie zjazdu kilka desek się odczepiło, a on poczuł nagły ułamek paniki. Zaskoczony, próbował utrzymać równowagę, ale adrenalina dodawała mu odwagi. W końcu, z wielkim hukiem, wylądował w twardej zaspie.
Gdy z niej wyszedł wyglądał jak... Jak Yeti...
- Te sanki się zepsuły! - krzyknął.
- I co w związku z tym? Mówiłem już chyba, że są stare - odpowiedziałem.
- Stary, ale deski odpadły!
- Trudno - ulepiłem na szybko jakąś byle jaką kulkę i rzuciłem mu ją w twarz. - SEE YOU SOON! - uciekłem przed nim.
Ten zaczął mnie gonić i bawiliśmy się tak aż do zmroku.
***
Szybki krótki rozdział.
Mogą pojawić się błędy .
CZYTASZ
The child of darkness | Tom Marvolo Riddle |
FanfictionHistoria głównie opiera się na postaci Toma Marvolo Riddla. Jest ona po części nawiązana do role play, w którym jestem. Od razu mówię, że pisałam pierwsze rozdziały dawno temu, więc mogą pojawić się różne błędy. Mam nadzieję, że przygoda chłopca...