Rozdział VI, Pierwszy krok

34 3 0
                                    

Rozmowa Dumbledore

- A więc przejdźmy do rzeczy. Chciałbym zorganizować przedweczesny bal i pragnąłbym abyś mi pomógł w nim.- powiedział Dumbledore.

- Ale czemu akurat ja? - zapytałem.

Nie ukrywam, że nie wiedziałem dlaczego Dumbledore wybrał akurat mnie do tego zadania. Szczególnie, że nie znam się na takich rzeczach.
Powiedział, że zapomni o tej całej sytuacji z miotłami na rozpoczęciu roku i przyzna w końcu punkty dla slytherinu jak mu pomogę. Postanowiłem tak zrobić, tylko nie wiedziałem od czego zacząć.

_____

Jak co dzień wstałem rano przebrałem się i zszedłem na dół na śniadanie. Pierwszą lekcją było wróżbiarstwo.

Była to dziedzina magii, polegająca na przewidywaniu przyszłości za pomocą różnych sposobów, np. z ręki, fusów, kryształowej kuli, kart itd. Nauczycielem tego przedmiotu była Sybilla Trelawney. Uczniowie uważali ją za starą oszustkę, gdyż nie wierzyli w jej wróżby. Często przepowiadała uczniom rozmaite okropne przeżycia, a nawet śmierć. Tak też zrobiła, przepowiedziała mi, że wyląduje w Azkabanie z nie wiadomo jakich przyczyn i to, że kiedyś z kimś będę. Nie chciałem w to wierzyć, ale z drugiej strony byłem ciekawy kto to taki będzie.

Skończyły się lekcje. Stwierdziłem, że nie opłaca się nigdzie indziej już iść więc zostałem tu i oparłem się o ścianę. Minęła dosłownie chwila i podeszła do mnie ta dziewczyna którą kilka dni temu powstrzymałem od skakania z wieży astronomicznej. Powiedziała mi, że nie było okazji się jeszcze poznać i się przedstawiła.

- Luna Astria Black Snape - wyciągnęła prawą rękę w moim kierunku.

- Tom Marvolo Riddle - odpowiedziałem obojętnie i uścisnąłem jej dłoń.

Nadszedł czas na obiad. Poszłem do wielkiej sali i usiadłem przy stoliku slytherinu. Obok mnie dosiadła się Avy Potter która była siostrą Harrego. Była na piątym roku nauki tak jak Ginny i Luna Black. Na moim szóstym roku poznaliśmy się i zostaliśmy przyjaciółmi.

- Co tam ciekawego porabiasz? - zapytała ciekawa.

- Co ty taka ciekawska jesteś, co?

- Jeju tylko pytam, a ty już się przyczepiasz.

Rozmawialiśmy tak z około dziesięć minut. Avy przeszła do rzeczy i powiedziała czy ktoś mi się podoba, bo w końcu już wybija ostatni rok. Powiedziałem jej, że już sam nie wiem i wtedy zaczęła mówić randomowe imiona dziewczyn.

- Astoria? Luna? Armeda?..

Kiedy wypowiedziała pierwsze imię od razu dostałem rumieńców. Widziała już po mojej twarzy, że się zakochałem. Dopytywała się mnie o wszystko związane z Astorią. Zamierzała spotkać się z nią i czegoś się dowiedzieć. Próbowałem zmienić temat i bez wahania wyjawiłem to co Dumbledore mi przekazał.

- Dumbledore organizuje przedwczesny bal -

Była zaskoczona tą informacją. Już miała ją wyjawić kolejnym osobą, ale ją od tego powstrzymałem.

Na stołach pojawiło się jedzenie. Wszyscy wszystko zjedli z wyjątkiem mnie który praktycznie nic nie jadł. Miałem oba łokcie położone na stole, a głowę miałem położoną na dłoniach. Po obiedzie miałem znów udać się do gabinetu już sami wiecie kogo i zaklęciem uświadomić uczniom co będzie się dziać. Zrobiłem to, wszyscy dowiedzieli się o tej informacji.

Nagle podbiegła do mnie Avy która jeszcze tego samego dnia rozmawiała z Astorią. Powiedziała mi, że ona też coś do mnie czuje..
Byłem zaskoczony, a na mojej twarzy znów pojawiły się rumieńce. Zaproponowała mi bym zaprosił ją na ten bal. Byłem trochę zestresowany i cały czas odkładałem wszystko na później.

Minął tak jeden dzień. Na lekcjach znów spotkałem się z Astorią i postanowiłem zaproponować jej wyjście na spacer. Zgodziła się i umówiliśmy się o siedemnastej na wspólne wyjście.

Lekcje nie chciały szybko minąć. Były nu-żą-cee, a w dodatku madam McGonagall uwzięła się na mnie i dała mi ocenę nędznego. Szczerze, miałem dość już wszystkiego. Ten dzień był tak nudzący, że aż chciało mi się spać i miałem złe samopoczucie na każdej z lekcji.

Wybiła godzina siedemnasta na wszystkich zegarach. Udałem się na wskazane przeze mnie miejsce i czekałem na Astorię. Po kilku minutach przyszła i poszliśmy na błonie. Cały spacer z nią rozmawiałem i w końcu musiałem jej to powiedzieć. Powiedziałem jej żebyśmy usiadli na trawie i kontynuowałem rozmowę.

- Chciałabyś może pójść ze mną na bal organizowany przez Dumbledore?

- Z chęcią się na niego się z tobą wybiorę - powiedziała lekko zarumieniona.

Siedzieliśmy tam i rozmawialiśmy dobrą godzinę. W trakcie czasami się wygłupialiśmy. Nadszedł czas i wróciliśmy do Hogwartu na kolację.

Po zjedzeniu posiłku udałem się do biblioteki po nowe książki. Te stare już przeczytałem i je oddałem. Wróciłem z nowymi książkami do swojego dormitorium, usiadłem na łóżku i zaczynałem czytać jedną z nich. Była serio wciągająca. Jej tytuł brzmiał ,,Najczarniejsze zakamarki czarnej magii" gdybym mógł to oczywiście czytał bym takie książki non stop i zarywał bym każde noce. Niestety to byłoby możliwe dopiero we wakacje kiedy się ma dużo czasu bo teraz to według nauczycieli liczy się tylko i wyłącznie nauka i szkoła.

Zasnąłem na łóżku z książką w ręce. Nie wiem czemu ale śniła mi się Astoria. Chyba faktycznie się zakochałem bo raczej nie byłoby to zauroczenie, lecz wszystko jest możliwe. Oprócz snu o Astorii śnił mi się znów ten Azkaban. Serio nie wiem co się zaczynało ze mną dziać. Chłopiec który urodził się bez uczcić, dziwny, niemiły i nagle ni stąd mi zowąd zakochał się?
Było to strasznie dziwne.

Udało mi się naprawić dziennik i jeszcze przed snem zapisywałem przeróżone rzeczy przeróżnego rodzaju na wszystkie tematy. Na pojutrze mam do zrobienia wypracowanie na temat transmutacji której jak wcześniej mówiłem nie lubię.

Na drugi dzień wziąłem się do roboty. Była sobota, czyli dzień bez lekcji i dzień balu. Nie poszłem wtedy na śniadanie bo zająłem się wypracowaniem na transmutację. Nie chciałem robić tego dzień przed bo miałem ochotę mieć czas wolny od wszystkiego.

Gdy skończyłem zakradłem się do kuchni Hogwartu i podkradłem cztery kanapki z serem i pomidorem które uwielbiam. Po drodze skosztowałem jedną z nich, była bardzo dobra. Nie wiedziałem jeszcze na świecie lepszej kanapki od tej którą jadłem. Poprostu była naj-lep-sza!

Wróciłem spowrotem do dormitorium po książkę, a nastepnie udałem się w kierunku dziedzińca tam ją czytać. W trakcie czytania słyszałem jak uczniowie wokół mnie zapraszają się na bal. Z resztą zostały już tylko godziny więc ich rozumiem, ale mogliby trochę ciszej załatwiać swoje sprawy. Miałem na tyle szczęście, że już kogoś zaprosiłem bo jak teraz patrzę jest z tym kłopot.

The child of darkness | Tom Marvolo Riddle |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz