Rozdział XXIV, Zmieniła wszystko

22 4 16
                                    

Obudziłem się z głową, która piekła mnie od samego rana. Może to przez wczorajsze rozmyślenia? Nie zamierzałem drążyć tego tematu i udałem się w kierunku mojej szafy i wyciągnąłem z niej mundurek Hogwartu.

Czarne spodnie, szary sweter i biała koszula. Do tego jeszcze lakierki. Wyglądałem jak jakiś szczur na otwarcie kanałów, ale to nie moja wina, że mam taką fryzurę. Zarzuciłem na siebie jeszcze czarną szatę, żeby nie było widać ,,efektu szczura". Udałem się w kierunku sali lekcyjnej pana Snape'a. Zająłem swoją ławkę w najciemniejszym miejscu i czekałem na resztę uczniów. Była to ławka, do której nie pozwalałem nikomu przychodzić. Nawet wygrawerowałem nożykiem napis

T.M.RIDDLE

Dzisiaj mieliśmy łączone zajęcia z Gryfonami. Znając życie znowu stracimy przez tą bandę punkty, ale to nie nasza wina, że ten głupi Dumbledore faworyzuje Gryffindor. Zawsze wygrywali puchar domów, przez co było to niesprawiedliwe. Jeszcze ten Harry, podły gnój, który flexuje się wszystkim co popadnie.

Gdy wszyscy weszli do sali, rozglądałem się za to jedną osobą. Za nią. Nie było jej, nie przyszła. Jestem ciekawy dlaczego. Może jest chora i się źle czuje?
Po chwili namysłu postanowiłem, że spróbuję ją znaleźć i dowiedzieć się dlaczego jej nie było na eliksirach.

Po wszystkich zajęciach postanowiłem znaleźć tą jedną osobę i dowiedzieć się co się stało. Z czego co się dowiedziałem nie było jej na pozostałych lekcjach. Zaczynałem się niepokoić. Moze faktycznie zwariowałem? A może to po prostu... Miłość?

Przechodziłem przez różne korytarze, zaglądałem do pomieszczeń, ale jej nie było. Teraz to ja ją szukam, nie ona mnie.

W końcu postanowiłem na chwilę odpuścić i poszedłem na pierwszą od dawna kolację, którą jadłem. Była ona wieczorem, ale wtedy miałem ważniejsze sprawy na głowie.

Gdy miałem przekraczać próg od wejścia, zauważyłem ją siedzącą z ,,nowym" i śmiejącą się z jego żartów. W moim sercu coś zakuło a oczy się lekko zaszkliły. Stałem się wtedy słaby i... zazdrosny, nawet bardzo. W tym momencie uświadomiłem sobie jak bardzo ją pokochałem, jak bardzo polubiłem jej śmiech. Tego brakowało mi w życiu. Jej brakowało.

Teraz mam większe wyrzuty sumienia, że byłem z Astorią pomimo, że jej nie znałem. Ale teraz, zauważyłem, że moje serce należało do tej pięknej i cudownej dziewczyny, do Luny. To wszystko przez Albusa, tego nowego. To on przez swoje teraźniejsze zachwianie, uświadomił mi, że miłość była, a może jest blisko...

Przetarłem oczy rękawem od swetra i zrezygnowanym krokiem udałem się do podłóżnych ław. Oparłem głowę o łokcie i czekałem na kolację, by ją szybko zjeść i wyjść.

***

Po zjedzonej kolacji udałem się na dziedziniec i usiadłem w cichym i  ciemnym miejscu. Starałem się o niczym nie myśleć, ale tak się nie dało. Wyciągnąłem swój dziennik i zacząłem w nim coś zapisywać.

16 listopada, data nieznana

Mam wiele do przekazania a wolę się tobie zwierzyć niż mówić to jakiejś innej osobie.

Widziałem dzisiaj tego nowego Albusa, o którym pisałem wcześniej. Ładny z niego gość, ładniejszy ode mnie, od wszystkich.

Dzisiaj, gdy chciałem pójść na kolację, a wcześniej szukałem Luny, widziałem ich razem siedzących na ławce i śmiejących się z jego żartów.
Wtedy coś mnie zabolało, stałem się pierwszy raz słaby. Nie wiem co o tym mam myśleć.
Jedna strona głowy mi mówi, że może być to miłość... Ale ja nie wiem... I boje się wiedzieć. Nie chcę wiedzieć...

Dlaczego mamy te cholerne myślenie?! Ile można myśleć?! To mnie wykańcza...

Mam czarne scenariusze. Co jak skończą razem w związku? Ale... Wcześniej to mi mówiła o swoich uczuciach i pokazywała to. Może coś się zmieniło? Coś źle zrobiłem?
Popełniłem błąd?

Na moje pytania tylko ona znała  odpowiedzi i jeśli będzie chciała, to w każdej chwili może mi je powiedzieć.
Ale czy to się wydarzy? W to wątpię...

Skończyłem pisać. Nie nabrałem więcej słów, by wydłużyć moje gadanie. Zamknąłem dziennik i włożyłem go pod sweter. Kto tak nie robi?

Siedziałem na murku z widokiem na jezioro. Nogi podkuliłem, a sam siedziałem oparty o ścianę, patrząc w wodę, która tego dnia mieniła się przez blask księżyca. Z czego co się orientuję to za niedługo ma być pełnia. Nie za wiele wiem o takich rzeczach, ale przemknęło mi przez uszy, że uczniowie i nauczyciele, którzy coś tam tego, zmieniają się w wilkołaki.

Przeczesałem dłonią włosy a później zacząłem strzelać palcami. Raz miałem taki scenariusz, który mówił: co się stanie jeśli pewnego razu strzelę palcem tak, że mi odpadnie.

Wziąłem głęboki oddech poczym westchnąłem. Nagle zacząłem słyszeć czyjeś kroki, jednak nie chciałem odwrócić głowy i zobaczyć kto tu idzie.

- Tommy? Co ty tutaj robisz? - powiedziała zdziwiona Luna. Stanęła koło mnie.

Nie wiedziałem co odpowiedzieć, byłem zmieszany, improwizowałem.

- Jakby tak logicznie popatrzeć i użyć wzoru skróconego mnożenia to po sekundowych obliczeniach zobaczyło by się wynik, który pokazuje, że siedzę i oddycham jak przeciętny człowiek. - Moja wypowiedź nie miała sensu.

- A masz kartkę bym to mogła obliczyć? - uśmiechnęła się i usiadła na przeciwko mnie.

- Przecież żartowałem. Tak w ogóle co tu robisz? Po co przyszłaś?...

- No bo Albus... Wyznał mi dzisiaj miłość... Masz konkurencję Tom - popatrzyła się na mnie a ja odwróciłem wzrok w innym kierunku. - Ale prawda jest taka, że kocham tylko ciebie, ale nie wiem czy ty mnie... - popatrzyła się na podstawe murku, na którym siedzieliśmy.

- Wiesz co ci powiem? Ten gościu śmierdzi i zarywa do innych dziewczyn - popatrzyłem się na nią i postanowiłem wydusić te cztery słowa:

-  A ty go kochasz?

Luna odpowiedziała, że nie i przez moje ciało przeszło przyjemne ciepło...

- Kocham Cię Tom, ty nie zdajesz sobie z tego sprawy jak bardzo mi na Tobie zależy... Myślę o Tobie godzinami, codziennie i... - przerwałem jej.

- Jafciebieżteż - powiedziałem niezrozumiale.

- Co? - zapytała, patrząc w moje tęczówki.

- Ja ciebie też... - Luna, gdy w końcu zrozumiała moje słowa, uśmiechnęła się i wypowiedziała słynne ,,OMG".

Po chwili ciszy zapytała o coś ważnego, co mogło zmienić wszystko.

- A czy chcesz spróbować być razem? - zapytała niepewnie.

Uśmiechnąłem się, kiwnąłem głową i ją objąłem. Czułem się jak w siódmym niebie. Przy niej czułem się szczęśliwy i miałem nadzieję, że ona przy mnie też.

***

- Wiesz co? - powiedziała Luna przytulając się do mnie.

- Hm? - głaskałem ją po plecach.

- Zauważyłam, że nasza przyjaźń jest teraz jakaś inna. W jakiś taki inny sposób, ale teraz jesteśmy razem, ale jakby nam nie wyszło to zawsze możemy wrócić do przyjaźni. Co ja gadam, przecież nam wyjdzie, prawda?

- Oczywiście, że tak - przytuliłem ją i złożyłem na czubku jej głowy pocałunek.

The child of darkness | Tom Marvolo Riddle |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz