Siedziałem w szpitalu dwa dni. Nie było to długo, ale też nie za krótko. Po powrocie chciałem wyjaśnić całą sprawę z tymi sowami. Powiem jedno, ja nie mam nic z nimi wspólnego. Niech się ode mnie odczepią pasożyty jedne.
Chodziłem sobie po korytarzach Hogwartu. Świeże powietrze było na polu więc czemu by nie?
Pogoda była idealna lecz było częściowe zachmurzenie. Nie zapowiadało się to na deszcz.Pod salą Historii Magii widziałem dziewczynę która siedziała oparta o ścianę. Wyglądała tak jakby ktoś rzucił na nią zaklęcie które powodowało zanik pamięci. Nie myliłem się. Podszedłem do niej i zacząłem z nią konwersacje.
- Znamy się?- zapytała.
Zaskoczyło mnie te pytanie. Nawet bardzo.
- Tak, znamy się.- odpowiedziałem jej nieco zaniepokojony. - Luna Black, nie wygłupiaj się!-
- Nie przypominam siebie bym cię znała. Widzę Cię pierwszy raz na oczy człowieku.-
- Mhm. Jest to w stu procentach prawdopodobne, że ktoś rzucił na ciebie zaklęcie.-
- Pfff... Niby jakie? Czuję się doskonale.- odpowiedziała.
- Nie gadaj mi, że jesteś na szóstym roku i nie znasz zaklęć. No bez przesady.-
Powiedziałem jej jakie to jest zaklęcie.
Obliviate to zaklęcie usuwające pamięć danej osoby. Znane było również pod nazwą „zaklęcie zapomnienia".- Kto cię tak urządził?- zapytałem żartując sobie.
- Nic nie pamiętam. Jakaś mgiełka, albo mazie. Coś sobie przypominam, tak z życia. To ty Tom? Tom Riddle?
- Tak, Tom Riddle to ja.- wywróciłem oczami. No jak można mnie nie pamiętać?!
- Moją siostrę też pamiętam. O mój Boże. Coś sobie przypomniałam.- powiedziała.
- Powiedziałam mojej matce, że kogoś zabiłam i kogo kocham. Chyba ona wtedy pomyślała, że chodzi o ciebie, a gdy jej tłumaczyłam jak jest to była na mnie trochę bardzo zła.-
- Ciekawe kto.- śmiechłem.
- Ciebie..- wywróciła oczami.
Popatrzyła mi się w oczy i jej wyraz twarzy się zmienił. Była taka trochę dziwna do momentu aż się ocknęła.
- O NIE, PRZEPRASZAM. JUZ SOBIE WSZYSTKO PRZYPOMNIAŁAM.- pobiegła w stronę schodów i już się na nią nie napotkałem.
Nie wiem czy to było obliviate czy coś, ale Luna od niedawna się dziwnie zachowuje. Tak jakby trochę jej nie poznaje. Ale nie ingerowałem w to.
Minęły dwa tygodnie. Dowiedziałem się od starych dobrych znajomych, że Astoria jest już od kilku dni w Hogwarcie. Ale uczucie po tym jak mi to powiedziano było inne... (w sensie reakcja)
Nie przyszła się ze mną przywitać i porozmawiać, tak jakby mnie po prostu olała z góry na dół. Też postanowiłem to zrobić bo i tak nie miałem nic lepszego do roboty. Poza tym, że odwiedziłem kilka starych, opuszczonych miejsc. Przez chwilę miałem takie:,,czy my nadal jesteśmy razem?"
Tego nie wiedziałem i nie chciałem.
Był już wieczór i postanowiłem, że do niej pójdę. W końcu ktoś musi zrobić pierwszy krok.
Astoria siedziała w pokoju wspólnym slytherinu i spędzała tam czas grając na skrzypcach smutne pieśni. Podszedłem do niej nieco bliżej i choć się wahałem, przytuliłem ją od tyłu.- Co ty robisz?- zapytała trochę wkurzona.
- Przytuliłem cię tylko, nic więcej..- natychmiast przestałem ją tulić. Byłem zaskoczony jej reakcją. Tak w skrócie nie spodziewałem się tego po niej. Jak jej tak robiłem to zawsze się uśmiechała i odwzajemniała przytulasa, ale coś najwidoczniej było do rzeczy.
- Możesz mi powiedzieć co się stało?- zapytałem.
- Ty tego nigdy nie zrozumiesz.-
- Gdybyś mi powiedziała to na pewno bym coś zrozumiał.-
- Tom! Za bardzo cię znam i wiem, że tego nie zrozumiesz, to jest dla mnie... trudne...-
- Do cholery jasnej, Astoria! Nie krzycz na mnie. Powiedz o tym co się stało, nie musisz z tym sama siedzieć.-
- A co jak powiem nie?-
- Jak powiesz ,,nie" to trudno, będziesz siedzieć z tym sama.
- Wiesz co ci powiem? Nie spodziewałam się tego po tobie.-
Po tych słowach wyszła wkurzona z pomieszczenia i udała się do swojego dormitorium. Też byłem wkurzony całą tą sytuacją i nie mogłem dopuścić myśli, że się tak do mnie odzywała. Zastanawiałem się czy ktoś przypadkiem nie kontroluje jej umysłem bo na to wyglądało. Wszystkie opcje są możliwe dlaczego tak się zachowuje.Postanowiłem nie zawracać tym sobie swojej głowy i zszedłem na dół na kolację. Usiadłem przy stoliku i wziąłem swoje ulubione kanapki, co było oczywiste. (Przepraszam was za nie, ale mam obsesję.)
Wypiłem swój kubek herbaty i poszedłem po jeszcze jeden... jeszcze jeden... jeszcze jeden... i tak dalej.
To nie moja wina, że kubek był bardzo mały i był nie odpowiedni, bynajmniej dla mnie.
Ponownie tak jak kiedyś zakradłem się do kuchni Hogwartu, ale tym razem po to by zaparzyć sobie melisę. Miałem nadzieję, że jednak mi pomoże się uspokoić, ale to nie pomagało.Wróciłem do pokoju wspólnego slytherinu i usiadłem na jednej z kanap. Nie wiedziałem jakim cudem zasnąłem. Nie śniło mi się nic konkretnego poza tym czarnym ,,ekranem".
(Jakby wkradł się tu Bazyliszek który wyżarł litery lub zrobił literówkę to przepraszam za niego, głody był i było ciemno a mu się chciało spać :/ )
CZYTASZ
The child of darkness | Tom Marvolo Riddle |
Fiksi PenggemarHistoria głównie opiera się na postaci Toma Marvolo Riddla. Jest ona po części nawiązana do role play, w którym jestem. Od razu mówię, że pisałam pierwsze rozdziały dawno temu, więc mogą pojawić się różne błędy. Mam nadzieję, że przygoda chłopca...