Rozdział VIII, Coś ważnego?

27 4 0
                                    

  Była noc. Wyszłem na błonie samemu pooglądać sobie niebo. Ponoć dzisiaj gołym okiem można  było zobaczyć Saturna. Nie potrzebowałem teleskopu i usiadłem sobie na trawie. Miałem w ręce książkę i czekając na to by zobaczyć jedną z największych planet czytałem. Byłem tam ja, Aya, Draco, Liv i Flora. Wpatrywaliśmy się w niebo i czekaliśmy by planeta wyłoniła się zza chmur.

  Saturn to jeden z gazowych gigantycznych planet. Jest szósty od słońca. Charakteryzuje się wielkim otaczającym go pierścieniem które składają się głównie z lodu i w mniejszej ilości z odłamków skalnych.

  Siedziałem tak sobie kilka minut wpatrując się w książkę. W pewnym momencie z teleskopem i innymi przyrządami do astronomii przyszła Luna Black. Z czego co wiem interesowała się astronomią i jako jedyna dostawała z niej bardzo dobre oceny. Było dużo wolnego miejsca, ale rozłożyła się z nimi prawie cztery metry odemnie. Jak już wcześniej mówiłem nie odezwała się do mnie ani razu odkąd skoczyła, tak jak by się na mnie obraziła czy coś takiego.

  Później usiadła metr ode mnie i zaczęła coś mówić. Powiedziała, że będzie widać strasznie blisko Saturn. Już to wiedziałem, ale jak chce to niech mówi. Położyła się na trawie, ręce położyła za głowę i wpatrywała się w gwiazdy.

- Twój znak zodiaku to Koziorożec?- zapytała.

- Ej, skąd ty to wiesz?

- Strzelałam- uśmiechnęła się.- ja jestem skorpionem- dodała.

  Wróciłem do czytania książki. Minęła chwila i wszyscy zaczęli krzyczeć, że widać Saturn. Ja byłem trochę ślepy i nic nie widziałem. Luna wtedy zaprosiła mnie, żebym zobaczył w teleskopie planetowego olbrzyma. Widać go było raz na ileś set lat. Podszedłem do urządzenia i wpatrywałem się w Saturna. Po kilku sekundach zrezygnowałem, gdyż nie interesuje się astronomią, a wiem, że Luna tak.

  Tak jak już wcześniej mówiłem widać go raz na dłuższy okres. Lunie by się przydało oglądnąć planetę bo pewnie będzie ją kiedyś omawiała na lekcjach astronomicznych. Znowu wróciłem do czytania książki. Było widać jeszcze planetę. Luna popatrzyła się na mnie i zaczęła coś mówić.

-Rozum jest czasem zgubny, lecz serce nigdy się nie myli.

- Co?- swój wzrok zamiast skierować w książkę skierowałem na Lunę.

- Nic nic, tak sobie mówię.

  Poszłem do swojego dormitorium. Było gdzieś koło dwudziestej czwartej. Od razu położyłem się na łóżku i momentalnie zasnąłem. Spałem znowu jak jakiś dzieciak tyle, że nie płakałem przez noc.

  Wstał poranek. Sięgnąłem ręką dziennik i zapisywałem tam różne rzeczy. Pisałem już w nim duzo informacji. Jakby mi ktoś ukradł dziennik to od razu bym go lub ją zabił i wymordował bym jego lub jej całą rodzinę, przyjaciół i innych.
A dlaczego?
Bo mógłby lub mogłaby komuś wygadać moje zapisane treści w dzienniku.

  Jeden z założycieli Hogwartu, Slytherin zbudował w zamku tajemną komnatę, w której zamknął przerażającego węża. Prawdopodobnie zapieczętował ją magicznym zaklęciem, tak że nikt nie mógł jej otworzyć. Jednak mi się to udało i otworzyłem ją dzięki mowie węży i zyskałem władzę nad Bazyliszkiem. Zaprzyjaźniłem się z nim.

  Komnata była  wypełniona dziwną zielonkawą poświatą. Wysokie kamienne kolumny, ozdobione takimi samymi splecionymi wężami, wspierały sklepienie ginące w mroku, rzucając długie czarne cienie. Do niej prowadził  szereg zapadni i ukrytych tuneli. Nikt dotąd nie zdołał do niej wejść. Prawdopodobnie jestem dziedzicem tego miejsca.

The child of darkness | Tom Marvolo Riddle |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz