- Proszę, usiądźcie - powiedział Karol. Dziewczyny popatrzyły się na siebie i po chwili tak jak my, usiadły do stołu. Widać było, że nie są z tego zadowolone. Pierwsza odezwała się Fausti:
- Czego chcecie?!
- Wiedziesz wszystko o organizacji K - powiedziała Wera.
- Co to to jest organizacja K? - spytałam szeptem Patryka, który siedział obok mnie.
- Ci co pojmali waszych rodziców. - szepnął.
- To macie problem bo nic wam nie powiemy - powiedziała Hania.
- Posłuchajcie to jest naprawdę bardzo ważne bo...
- Której części zdania nie nie rozumiesz?! - warknęła Hania.
- Hania czekaj, daj im się wypowiedzieć na ten temat - powiedziała Fausti
Karol, Wera, Bartek i Patryk krótko streścili całą sytuację. O wszystkim w sumie już wiedziałam wcześniej. Kiedy skończyli, dziewczyny patrzyły się na środek i nic nie mówiły.
- Posłuchajcie, naprawdę rozumiem, że nie chcecie dołączyć do naszej organizacji, ale jeżeli macie jakieś informacje to proszę powiedzcie nam, a wiem że na pewno je macie. - powiedziała łagodnie Wera.
- Nie mamy wcale tak dużo informacji. Możemy wam powiedzieć jedynie to co wiemy na 100% - powiedziała Fausti.
- Słuchamy - odpowiedziała Wera.
- W sumie to wiemy tylko o nich dwie rzeczy. Po pierwsze cała organizacja składa się z 5 osób, łącznie z szefem. Nie znamy niestety płuci.
- A po drugie?
- Po drugie, wiemy że będą w Paryżu pod koniec października.
- A dokładnie jakiego? - dopytał Patryk.
- 31.
- To wszystko ma sens! Przecież to ostatni dzień przed 1 listopada - powiedziałam.
- Problem jest taki, że mogą być dosłownie wszędzie - westchnęła Hania.
- Wcale nie wszędzie - powiedział Patryk.
- Co masz namyśli - spytał Bartek.
- To jest dość logiczne. Skoro planeta ma wybuchnąć, oni będą musieli się znajdować minimum 270 metrów nad poziomem morza, a najwyższym punktem widokowym w Paryżu jest...
- Wieża Eiffla (nwm czy to jest najwyższy punkt widokowy w Paryżu ale ustalmy, że tak) - powiedzieliśmy wszyscy niemal jednocześnie.
- Dokładnie.
- Czyli znaczy to, że będą na Wieży Eiffla 31 października. Wtedy przecież mamy bal.
- Wiadomo gdzie i o której? - zapytał Karol.
- Nie, chyba że napisali na librusie, zaraz sprawdzę. - powiedział Bartek i wyjął telefon z kieszeni.
- Jest. O 22:00 się zaczyna wolnym tańcem na którym na pewno musimy być, w Operze Garnier.
- Ile jest ta opera od wieży?
- 14 minut samochodem, ale wiecie mogą być korki, a pieszo około 50 minut.
- To za długo, a rowerem?
- 20 minut.
- W takim razie pojedziecie rowerem, oczywiście jeżeli chcecie do nas dołączycie. - powiedział Karol, patrząc na Hanie i Fausti.
- Niech już wam będzie. - powiedziała blondyna. Wszyscy na chwile zamarli z szoku i szczęścia.
- Ale super, trzeba powiadomić resztę! - krzyknął podekscytowany Karol i wyszedł prawie w biegu z sali.
CZYTASZ
Missing siblings
FanfictionWiktoria Bochniach to szesnastoletnia zwyczajna dziewczyna mieszkająca w sierocińcu od urodzenia. Nie miała łatwego życia. Było jej bardzo ciężko. Wszystko zmienia się gdy zaczyna nowy rozdział w swoim życiu idąc do 1 klasy liceum. Poznaje tam Bartk...