Będę chronić cię przed utykaczami dup Rozdział 5

7 3 7
                                    


- Dzisiaj jest dzień chłopaka - Zaśmiał się Floyd - Musisz nam usługiwać
- Nie będę nic dla was robić
- Musisz. My będziemy robić dla ciebie to samo w dzień dziewczyn
- No dobrze - Westchnęłam

I tak wiedziałam, że mój brat nic dla mnie nie zrobi na dzien kobiet. Pomyśli, że zapomnę o całej sprawie i nic dla mnie nie zrobi.

- Przynieść nam piłkę - Zawołał mój brat

Musiałam pójść do pokoju mojego brata i przynieść piłkę, aby mógł pograć w nią z Codym. Gdy wróciłam już na dół   Floyda nie było w domu, był tylko Cody.

- Floyd czeka na dworzu
- Okej
- Skoro spełniasz nasze prośby to mogę Cię o coś prosić?
- O co?
- Pocałujesz mnie? - Zapytał z nienadzka

Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Jestem zwykłą pięciolatką nie rozumie miłości. Jednak przysunęłam się do przyjaciela mojego brata i przyłożyłam swoje usta do jego policzka.

- Dziękuję - Odpowiedział po pocałunku po czym odebrał od mnie piłkę i poleciał na dwór

Nie wiem co wyrwało mnie z tak doskonałego snu. Ta scena śni mi się odkąd zauroczyłam się Codym. I wyślę tego nie zmyśliłam. To wszystko wydarzyło się naprawdę podczas dnia chłopaka dwanaście lat temu. Sama nie wiem co tamten pocałunek miał oznaczać. Dużo razy nad tym myślałam i nie wymyśliłam dosłownie nic. Czy to była zwykła prośba Cody'ego a może miało to jakiś głębszy sens? Mam dosłownie pustkę w głowie na ten temat.

Byl wczesny poranek co wywnioskowałam po wschodzącym słońcu. Spać już mi się nie chciało, chociaż za kilka godzin będę tego żałować.

Złapałam za słuchawki włączając na nich podcast i zaczęłam sprzątać w szafie. Dostałam nagle wene na sprzątanie co nie zdarza się często. Jednak gdy powyjmowałam ubrania do poskładania z szafy moja wena opuściła mnie tak szybko jak przyszła. Wrzuciłam wyjęte ubrania do szafy jeszcze gorzej niż były wcześniej wrzucone i znowu położyłam się na łóżko. Tym razem przeglądałam tiktoka. Moją ulubiona czynność.

Nie spodziewałam się tego, że do mojego pokoju beż pukania wparuje Floyd.

- Nauczysz się pukać? - Zaczęłam
- A po co?
- A gdybym się przebrała albo spała nago?
- Gdybyś się przebrała nie robiłabyś tego w pokoju wiedząc, że masz nie pukająca rodzinę a gdybyś spała nago a ja bym zapukał nie odpowiedziałabyś mi
- Raz w życiu udało Cię się wybrnąć Floyd. Brawo
- Widzisz? Nie jestem taki głupi jak ci się wydaje

Ledwo co nie udusiłam się z braku tlenu gdy śmiałam się z słów brata. On i  bycie mądrym się nie łączy.

- Utkaj dupę - Powiedział gdy domyślił się z czego się śmieje
- Nie mam czym. Ostraszasz każdego potencjalnego utykacza dup
- Chce, aby moja siostrzyczka była bezpieczna. Faceci w tym wieku są bardzo niedojrzali
- Mówisz o sobie?
- Ja tam jestem dojrzały. Mam samochód, kochającą kobietę i przyszłą pracę. Czego chcieć więcej?
- Wolności - Mruknęłam pod nosem ale Floyd doskonale to słyszał
- Nigdy jej nie dostaniesz siostrzyczko. Nawet gdy skończę szkole będę chronić Cię przed utykaczami dup
- Będę chronić Cię przed utykaczami dup
- W takim razie dostaje mi do zabawy twoja piłka do Rugby
- Ewww - W trzy sekundy odsunął się z progów moich pokoi - Nie chce wiedzieć co jeszcze użyłaś do zabawy
- Twojej szczoteczki do zębów

Po tym był już tak obrzydzony, że jedyne co zrobił to bez słowa opuścił mój pokój. Bezmyślny chłopiec wierzący w wszytko co mu powiesz.

Pół godziny później byłam już poniekąd ogarnieta. Nie wyglądałam zjawiskowo tak jak zawze gdy szłam do szkoły, bo nie miałam na sobie makijażu. Nie malowałam się w weekendy, gdy nigdzie nie wychodziłam. Akceptowałam siebie bez niego, więc nie malowanie się w weekendy oszczędziła no kosmetykach.

Wyszłam do ogrodu w poszukiwaniu Boo.

Boo to moja kotka, jest dachowcem, który uwielbia spędzać czas na dworzu. Czarny futerku umożliwia jej wtoczenie się w przyrodę przez co może wkradać się do ogrodów sąsiadów. Głównie państwa Crawford. Ale po za tym Boo uwielbia każdą formę kontaktuz człowiekiem. Gladkanie, drapanie, obcieranie, mizianie ale lubiona jest oczywiście zabawę. Ale tylko pluszową myszą na sznurku, abym mogła nią poruszać. Razem z rodzicami zdecydowaliśmy, że dajemy boo wolną rękę a raczej łapę i może wychodzić na dwór a nie być kotem domowym pod jednym warunkiem. Musi wracać codziennie do domu. Jak widać jeszcze nie złamała warunku z czego się cieszymi.

Floyd za to nienawidzi Boo. A conajmniej tak mówi. Nie lubi gdy kicia wchodzi mu pod nogi lub drapie jego łóżko. Ale jednak doskonale wiem, że gdy dostaje z nią sma na sam to nie może przestać się od niej odkleić. Jest wtedy drugą mną. On poprsotu udaje, że je nie znosi, aby potem zajmować się nią cały czas. Typowy Floyd na pokaz.

- Boo. Kici kici - Wolałam dopuki kotka sama do mnie nie przyszła - Chcesz się pobawić?
- Miau - Odpowiedziała chociaż nawet nie wie o co mi chodzi
- Myślę, że było to miau na tak, więc wskakuj na ręce to zaniosę Cię do pokoju

Tak było. Zaniosłam kicie do pokoju po czym wyjęłam z szuflady jej ulubioną zabawkę. I zaczęła się zabawa. Boo latała po całym pokoju, nie uważając na to, że zaraz coś stłucze lub przewróci. Tak samo jak.

Jaka matka taka kotka

_______________________________________

☆Hi☆

Nie wiem jak wy ale ja kocham koty dlatego nie mogło zabraknąć motywu kotów w mojej książce. I to mamy boo. Jak wam się podoba?

Dzięki za tyle wyświetleń! Jesteście wielcy 🫶❤️

Podcast przy tym rozdziale- Brak

900 Słów

Złamana ObietnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz