Śpij sobie wygodnie Rozdział 11

11 3 4
                                    

Pov: Josie

Nie byłam typem osoby imprezowej. Zawsze wolałam posiedzieć w domu i posłuchać muzyki w swoim guście niż przeciskać się między ludzi, aby dojść na parkiet i dobrze się bawić.

To była kolejna cecha, która różniła mnie i Floyda. On jako kapitan drużyny zawsze był na każdej imprezie. Nie mógł przegapić żadnej imprezy w tym mieście. Niezależnie czy to impreza u kogoś, domówka, czy tańce w klubie. za to chodziłam na nie tylko gdy Izzy mnie na to naciągnęła. Ona też nie lubiła zbytnio takiego spedzania czasu ale czasami warto było się pobawić.

Wyglądałam nadzwyczajnie. Jasne jeansy oraz czarny top. Nie wyróżniałam się z tłumu i na tym mi zależało. Poprostu wolałam nie skupiać na sobie uwagi randomowych osób, których nie znam. Ale gdyby dla odmiany spojrzał się na mnie Cody nie obraziłam bym się.

Izzy jak to Izzy zawsze musi wyróżniać się spośród tłumu. Oczywiście włosy w kolorze wina nie wystarczały dlatego musiała ubrać się całą na brokatowo. Sukienka przed kolano będąca cała pokryta tym świecącym proszkiem, który jak się rozsybie to zawsze bedziesz go znajdować w każdym możliwym kącie. Buty na koturnie, aby wydawać sie wyższą też były brokatowe. Mimo tego, że nienawidzę brokatu muszę przyznać, że moja przyjaciółka wyglądała zjawiskowo.

Dotarłyśmy na miejsce razem z moim bratem, bo ten nas podwiózł. Był znami także Cody, która tak jak ja wyglądał zwyczajnie i a jego outfit nie wyróżniał się spośród tych do szkoły.

- Gdybyś chciała wracać nie szukaj mnie. Wróć na piechotę - Poinformował mnie brat po czym wszedł do domu, w którym odbywała się impreza.

Pierwsze co poczułam to zapach potu oraz alkoholu. Typowe zapachy każdej imprezy. Zawsze się zastanawiam skąd oni mają tyle alkoholu.

- To ja pójdę poszukać Cecyla. Napisał że już jest - Powiedziała Izzy i zniknęła mi z pola widzenia

Cody też się gdzieś rozpłynął, zapewne poszedł gdzieś za moim bratem.

Dostałam sama ale nie długo, bo po chwili podszedł do mnie jakiś typek.

- Jestem Apollo. Chcesz się pobawić?
- W jaki sposób?
- Dowiesz się jak spóbujesz. Ale obiecuje, że będzie to coś bardzo przyjemnego
- No dobrze

Poczułam jak chłopak ciągnie mnie do jakiegoś pokoju. Zamknął drzwi i ułożył mnie na łóżku.

- Teraz się trochę zabawimy - Powiedział wkładając mi rękę pod top
- Nie rób mi tego - Krzyczalam chociaż nie miałam sił

Po chwili szarpania się zmęczyłam się co chłopak wykorzystał i wsadził rękę pod moj stanik jednocześnie ściskając mi prawą pierść.

- Och - Jękłam z bólu, bo do niczego innego nie byłam wtedy zdolna
- Jeszcze mi tu nie jecz mała. Dopiero za chwilę będziesz miała czas się wykazać - Ścisnął mnie teraz za obie jeszcze mocniej
- Och Jezu
- Coś ci mówiłem prawda?
- Przestań to boli...

I nagle drzwi do pokoju się otworzyły a w nich pojawił się nikt inny jak mój zbawca. Cody Crawford.
Chłopak, który właśnie się nad mną znęcał szybko się od mnie oderwał udając, że do niczego nie zaszło. Jednak Cody nie był taki głupi i domyślił się co sie właśnie stało.

Wszedł do pokoju i przycisnął Apolla do ściany dając mi czas na ucieknięcie. Jednak ja tego nie zrobiłam. Byłam zbyt szokowana sytuacją, która zdarzyła się kilka minut wcześniej. Nie potrafiłam nic zrobic oprócz obserwowania Cody'ego i Apollo oraz moich drążcych rąk.

- Co ty jej kurwa zrobiłeś? - Warknął w jego stronę Cody
- Ja chciałem się pobawić
- Co kurwa? Myślisz, że możesz bawić się z bezbronnymi dziewczynkami beż ich zgody
- Ona się zgodziła
- Dokładnie szystko widziałem. To ty nie pozwałeś jej na jaki kolwiek ruch. Chciałeś ją zgwałcić

Po ostatnim zdaniu zamarłam. Faktycznie Apollo chciał mnie zgwałcić.  A ja dałam się jak głupia, bo nie miałam sił na uwolnienie się od niego. Co gdyby Cody nie wszedł a Apollo posunął by się do...
Ne chciałam nawet sobie tego wyobrażać.

W tej chwili w pokoju pojawił się Floyd, który doskonale slyszal ostatnie słowa Cody'ego. Był juz mocno wkurwiony.

- Weź stąd Josie a ja zajmę się tym chujem - Zwrócił się w stronę przyjaciela

Cody zrobił to o co go poproszony. Widząc, że jestem jeszcze zdezorientowana poprostu wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego samochodu.
Usiadił mnie na miejsce pasażera i sam usiadł za kierownicą.

- Piłeś? - Zapytałam z bezpieczeństwa
- Tak ale nie wiele
- Nie możesz prowadzić jam piłeś
- A widzisz innego kierowce? - Odpalić silnik - Właśnie, ja muszę prowadzić

Zajechał pod dom a ja dalej byłam w transie. Nie potrafiłam myśleć o niczym innym niż wyobrażanie sobie do czego mógł by się posunąć Apollo.

- Kurwa - Przeklnął pod nosem - Jest ktoś u ciebie?
- Rodzice poszli na randkę. Nie ma ich
- Masz klucze prawda?
- Są w torebce
- Gdzie torebka? - Był lekko zirytowany
- W samochodzie Floyda
- Kurwa. Nie mogłaś sobie o tym wcześniej przypomieć? Co teraz niby zrobimy?

Był już naprawdę zdenerwowany a nie tylko zirytowany. Widząc moją minę i moje zachowanie szybko wypalił krótkie przepraszam.

- Śpisz u mnie - Zadecydował
- Nie mogę. Floyd będzie zły
- Mam to teraz w dupie. Kazał mi się tobą zająć. Mojego ojca nie ma, matka jest u babci z siostrą, więc będziemy sami
- Napewno?
- Tak

Przypominałam sobie w tamtym momencie, że przecież mieszka u mnie w domu babcia, która przecież może nam otworzyć jeżeli bym ją obudziła.  Jednak spanie u Cody'ego było kuszące.

Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam w jego domu, więc kiedy prowadził mnie do swojego pokoju obserwowałam bacznie wszystko co mijałam na swojej drodze.

Wreszcie jednak dotarliśmy do jego pokoju. Nie zwróciłam na niego zbytniej uwagi, bo odrazu położyłam się się łóżka. Byłam zmęczona i w szoku.
Wiem tylko, że miał worek treningowy w pokoju.

- Śpij sobie wygodnie - Złapał za drzwi, aby wyjść - Nie będę przeszkadzał
- Gdzie będziesz spał
- Na kanapie w salonie - Wyszedł zamykajac drzwi

Nie zasnęłam odrazu, bo mój mozg był taki nałądowy stresem, że nie potrafiłam zasnąć.

______________________________________

☆Hi☆

Co za akcja. Ogólnie zapamiętajcie ten moment dobrze?

Podcast przy tym rozdziale- Gadki Szmatki Martini

955 Słów

Złamana ObietnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz