★★
Sytuacja się uspokoiła. Dimitri dalej ich szukał, a w ten weekend mieliśmy zacząć strzelać. Właściwie to ja, bo on wszystko już potrafił. Wycierałam stolik, spoglądając na zegarek. Dwadzieścia minut. Jeszcze tylko podłoga. Uszykowałam wiadro z czystą wodą. Wycierałam pierwszą alejkę, a w kieszeni zaczął wibrować telefon.
— Cześć. — głos mojego brata nie wróżył nic dobrego.
— No cześć. Co jest?
— Wiem, że jest późno... Właściwie cholernie mi głupio, bo jesteśmy umówieni za tydzień, ale czy mogłabyś przyjechać dzisiaj do dzieciaków?
— Dzisiaj? — wypaliłam oszołomiona.
— Tak.. Gina źle się poczuła, zemdlała w pracy i jest w szpitalu. — odparł drżącym z nerwów głosem.
— Nic jej nie jest?
— Nie mam pojęcia. Chce jechać do szpitala, ale nie mam z kim ich zostawić. — błagał. — Nie chce ich zabierać i straszyć, bo sam nic nie wiem. Prosze...
— Oczywiście. Jak zawsze. — zmarszczyłam brwi.
— Dziękuje! — pożegnał się z ulgą, a ja w pośpiechu skończyłam wycierać podłogę. Odstawiłam rzeczy na kantorek i się przebrałam. Zamknęłam za sobą drzwi.
— Cześć. — chłopak złapał mnie w tali, czule całując.
—Hej. — odpowiedziałam, spuszczając wzrok. Musze go odesłać do domu.
— Musimy to przełożyć. Nie dam dzisiaj rady. Mój brat dzwonił. Jego żona wylądowała w szpitalu i nie ma z kim zostawić dzieciaków...
— Jedziesz tam?
— Nie mam wyjścia. — spojrzałam na niego przepraszająco. — Ktoś musi z nimi zostać.
— Podrzucić cie?
— A chcesz? — zdziwiłam się.
— Wsiadaj. Nie będziesz się wlekła się autobusem. — otworzył mi drzwi, wrzucając torbę na tył.
— Dokąd mam jechać?
— Do Ostaszkowa. - poprosiłam, zamykając oczy. Liczyłam, że dzisiaj odpoczne po stresującym dniu w pracy. Chłopak położył dłoń na moim udzie.
— Często się nimi zajmujesz?
Otworzyła oczy, patrząc na niego bez przekonania.
— Po co pytasz, skoro dawno o tym wiesz? — podniosłam brew. Inwigilował mnie.
— Wiem, ale chciałbym to wiedzieć od ciebie. — poprosił, a ja zmiękłam.
— Mam z nimi dobry kontakt. Mają mało wolnego czasu. Są wiecznie zapracowani. Gina pracuje w urzędzie, a mój brat jest celnikiem na lotnisku.
— Dogadują się?
— Tak, to dobre małżeństwo. Ciągle się kochają.
— Ile są po ślubie?
— Dziesięć lat. Pobrali się chwile po szkole średniej. I mają urocze dzieciaki.
— Dzieciaki?
— Igor ma siedem lat, a Olga pięć. Są cudowni. Można się w nich zakochać od pierwszego wejrzenia. — zaśmiałam się, przypominając sobie ich uśmiechnięte od ucha do ucha twarze. Te dzieciaki miały niesamowity wpływ na człowieka. Wszystko zmieniały na lepsze.

CZYTASZ
KUSHNIKOV [+18] TOM II ZAKOŃCZONE
Любовные романыBo nie tylko za przyjacielem można wskoczyć w ogień.