ROZDZIAŁ 12

594 13 3
                                    

★★

Sytuacja się uspokoiła. Dimitri dalej ich szukał, a w ten weekend mieliśmy zacząć strzelać. Właściwie to ja, bo on wszystko już potrafił. Wycierałam stolik, spoglądając na zegarek. Dwadzieścia minut. Jeszcze tylko podłoga. Uszykowałam wiadro z czystą wodą. Wycierałam pierwszą alejkę, a w kieszeni zaczął wibrować telefon. 

— Cześć. — głos mojego brata nie wróżył nic dobrego. 

— No cześć. Co jest? 

— Wiem, że jest późno... Właściwie cholernie mi głupio, bo jesteśmy umówieni za tydzień, ale czy mogłabyś przyjechać dzisiaj do dzieciaków?

— Dzisiaj? — wypaliłam oszołomiona. 

— Tak.. Gina źle się poczuła, zemdlała w pracy i jest w szpitalu. — odparł drżącym z nerwów głosem. 

— Nic jej nie jest? 

— Nie mam pojęcia. Chce jechać do szpitala, ale nie mam z kim ich zostawić. — błagał. — Nie chce ich zabierać i straszyć, bo sam nic nie wiem. Prosze...

— Oczywiście. Jak zawsze. — zmarszczyłam brwi. 

— Dziękuje! — pożegnał się z ulgą, a ja w pośpiechu skończyłam wycierać podłogę. Odstawiłam rzeczy na kantorek i się przebrałam. Zamknęłam za sobą drzwi. 

— Cześć. — chłopak złapał mnie w tali, czule całując. 

—Hej. — odpowiedziałam, spuszczając wzrok. Musze go odesłać do domu. 

— Musimy to przełożyć. Nie dam dzisiaj rady. Mój brat dzwonił. Jego żona wylądowała w szpitalu i nie ma z kim zostawić dzieciaków... 

— Jedziesz tam?

— Nie mam wyjścia. — spojrzałam na niego przepraszająco. — Ktoś musi z nimi zostać. 

— Podrzucić cie?

— A chcesz? — zdziwiłam się.

— Wsiadaj. Nie będziesz się wlekła się autobusem. — otworzył mi drzwi, wrzucając torbę na tył. 

— Dokąd mam jechać? 

— Do Ostaszkowa. - poprosiłam, zamykając oczy. Liczyłam, że dzisiaj odpoczne po stresującym dniu w pracy. Chłopak położył dłoń na moim udzie. 

— Często się nimi zajmujesz?

Otworzyła oczy, patrząc na niego bez przekonania. 

— Po co pytasz, skoro dawno o tym wiesz? — podniosłam brew. Inwigilował mnie. 

— Wiem, ale chciałbym to wiedzieć od ciebie. — poprosił, a ja zmiękłam.

— Mam z nimi dobry kontakt. Mają mało wolnego czasu. Są wiecznie zapracowani. Gina pracuje w urzędzie, a mój brat jest celnikiem na lotnisku. 

— Dogadują się?

— Tak, to dobre małżeństwo. Ciągle się kochają. 

— Ile są po ślubie? 

— Dziesięć lat. Pobrali się chwile po szkole średniej. I mają urocze dzieciaki. 

— Dzieciaki?

— Igor ma siedem lat, a Olga pięć. Są cudowni. Można się w nich zakochać od pierwszego wejrzenia. — zaśmiałam się, przypominając sobie ich uśmiechnięte od ucha do ucha twarze. Te dzieciaki miały niesamowity wpływ na człowieka. Wszystko zmieniały na lepsze.

KUSHNIKOV [+18] TOM II ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz