★★
— Wstawaj królewno! — krzyknęłam, odsłaniając z rozmachem okna. A promiennie słoneczne zakuły go w twarz. Timur jęknął żałośnie, zakrywając się pościelą. Złapałam jej brzegi i pociągnęłam, zwalając go na podłoge.
— Ja pierdole.
— Mówiłam, że masz wstać. Ubierz się, czekamy w kuchni. — wczoraj po powrocie do domu wzięłam się za sprzątanie. Wywaliłam puste opakowania do worka na śmieci, wytarłam klejący blat, umyłam podłogę. Błyszczało tu kurwa.
— Co macie? — chłopak stanął w samych bokserkach. Prezentując swoją owłosioną klatę i chude nogi.
— Miałeś się ubrać, kurwa! — wrzasnęłam obrzydzona. Zakryłam oczy, błagając o wymazanie tego obrazu z pamięci.
— Wyluzuj się. Jest rano. — usiadł, łapiąc przygotowane kanapki. Tłustymi rękami złapał leżącą na stole kartkę. — Co to?
Jest jedenasta jebany palancie.
— Wygeneruj listę wszystkich podopiecznych chłopców oraz wychowanków. Sprawdź czy żyją, gdzie aktualnie przebywaj. Porównaj ze zdjęciem, które dostaliśmy. Sprawdź darczyńców, sponsorów.
— A wy? — zapytał skołowany.
— Ja będę przeglądała liste oddanych do okna życia dzieci, a Dimitri zajmie się placówkami psychiatrycznymi.
— Ile jest placówek w obrębie chaty?
— Te dwie. - wskazałam na fundacje Anny Wyrubowej oraz siostry Marii. — Każda z nich miała swój oddział medyczny i psychiatryczny. Nawiązywali współprace z pozostałymi ośrodka, gdzie tego brakowało.
— Jesteś w stanie ściągnąć karty medyczne pacjentów?
— Obydwie są prowadzone przez pierwszy założycieli. Jeśli wprowadzili je do systemu elektronicznego to tak.
— Myślisz o tym samym co ja? — spojrzałam na swojego partnera w napięciu, przegryzając wargę. Chłopak zgarnął leżące na stole zdjęcie, klepiącego naszego komputerowego agenta w ramie. — Poradzisz sobie.
— Ej, dokąd?! — wrzasnął zanim zatrzasnęliśmy drzwi.
— Jak coś znajdziesz to dzwoń! —zbiegliśmy do samochodu, zapinając pasy. Dimitri włączył nawigacje. Do Fundacji Anny mieliśmy dwie i pół godziny drogi.
— Jak chcesz to zrobić? — zapytałam, bo mieliśmy jeszcze dużo czasu na przygotowania.
— Jeszcze nie wiem. Zobaczymy, czy Timurowi uda się coś znaleźć.
— Tam jest odpowiedź?
— Coś na pewno. — odparł neutralnie. Nie robił fałszywej nadziei.
— Dlaczego na przystani zadałeś mi to pytanie?
— Te, na które nie odpowiedziałaś? — odwróciłam wzrok. Nie znałam odpowiedzi, dlatego poprosiłam, żebyśmy wracali do domu. On położył się spać, a ja zajęłam się porządkami. Uciekłam, zaszywając się w samotności.
— Tak.
— Z ciekawości. — wzruszył ramionami, nie zaszczycając mnie chociażby spojrzeniem. — Jaki wpływ ma na ciebie to, co teraz się dzieje.
— Rola napalonego psychologa do ciebie nie pasuje. — ucięłam żmijowato.
Czarnowłosy wyciągnął z kieszeni telefon, wstukując nieznany numer i rzucił na moje kolana.

CZYTASZ
KUSHNIKOV [+18] TOM II ZAKOŃCZONE
RomanceBo nie tylko za przyjacielem można wskoczyć w ogień.