– Czy Ciebie do końca pojebało? – warknęłam, wściekłość i stres zmieszały się w moim głosie, niemal drżącym od emocji. Przede mną stał Caden, wyciągając w moim kierunku dłoń, ale nawet nie zamierzałam jej przyjmować. Zignorowałam ból i podparłam się na stłuczonej dłoni, wstając o własnych siłach. Spojrzałam na swoje poszarpane jeansy, które były rozprute na kolanach, a spod materiału zaczęła sączyć się krew. Pieczenie tylko podsyciło moją złość.
– Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć – powiedział, a jego oczy wyrażały szczerą skruchę, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo przesadził. Ale ja nie mogłam tego pojąć. Co on sobie myślał? Jak mógł nie przewidzieć, że śledzenie mnie w ciemności i zabawa światłami mogą doprowadzić do takiej sytuacji?
– Serio? Dlaczego po prostu nie otworzyłeś okna i się nie odezwałeś? – warknęłam ponownie, czując, jak adrenalina wciąż pulsuje w moich żyłach. To, co właśnie przeżyłam, graniczyło z atakiem paniki. Caden, widząc moją reakcję, podrapał się nerwowo po głowie.
– Naprawdę przepraszam, po prostu... – zawahał się na chwilę, jakby szukał właściwych słów. – Nie pomyślałem. Czekałem na ciebie cały ten czas, a kiedy zobaczyłem, że wychodzisz z parkingu, chciałem cię złapać i... – westchnął ciężko. W jego głosie czułam szczerość i lekkie zażenowanie. Czy on naprawdę siedział tam przez dwie godziny, czekając na mnie? Naprawdę musiał sądzić, że rozgadam się o jego sekretach, jakbym tylko czekała na okazję, żeby komuś opowiedzieć o jego mało dyskretnych miłosnych eskapadach. Westchnęłam, próbując zachować resztki złości, choć było to coraz trudniejsze. Jego zmarszczone brwi i to nieodparte poczucie winy w głosie łamały mnie bardziej, niż bym chciała przyznać.
Przejął się. Bardzo.
Wiał silny, zimny wiatr, wprawiając pobliskie drzewa w nieustanny szum, a niebo ciemniało, zwiastując nadchodzącą burzę. Zadrżałam, gdy lodowaty podmuch przeszył moje ciało. Caden, nic nie mówiąc, zdjął swoją elegancką, czarną marynarkę. Jego ruchy były szybkie, a spojrzenie pełne determinacji, gdy narzucił mi ją na ramiona. Materiał pachniał jego świeżymi perfumami.
– Wejdź do auta, proszę – nie miałam zamiaru się z nim dłużej kłócić, wyglądał na bardzo przestraszonego. Jeszcze bardziej niż ja kilka chwil temu. Bez słowa podeszłam do drzwi pasażerskich, otworzył je przede mną, a ja wślizgnęłam się na białe siedzenie Jeepa. Szybko okrążył samochód i dołączył do mnie. W samochodzie było ciepło, on jeszcze mocniej rozkręcił klimatyzację i czułam, że zagrzał mi siedzenie. Było ciepłe już, kiedy usiadłam, więc wyglądało na to, że nagrzewał je długo wcześniej. Naprawdę za mną czekał. Nie mogłam patrzeć na to jego zdenerwowanie, był naprawdę przerażony. Może zareagowałam zbyt emocjonalnie? A może chodziło o tę sytuację z jego biura.
– Nie bój się. Nikomu o tym nie powiem – zaczęłam i popatrzyłam na niego, skupionego na drodze. Spojrzał na mnie pytająco. No tak, pewnie nie wiedział czy chodzi mi o seks skandal czy o to, że prawie doprowadził mnie do zawału.
– O tym wydarzeniu z Twojego gabinetu – powiedziałam, a mój nos zmarszczył się. Odwróciłam się w stronę szyby, żeby czasem ukradkiem nie zauważył mojej miny. Chyba zrobiłam to w odpowiednim momencie, bo czułam jego wzrok na sobie.
– To zupełnie nie tak – zaczął, a jego głos brzmiał niespokojnie.
– Naprawdę to nie mój interes – przerwałam mu, zanim zdążył w jakikolwiek sposób rozwinąć tę myśl. Moje serce biło mocno, a słowa, które wypowiadałam, brzmiały zimno i obojętnie. – Możesz robić to, na co masz ochotę, z kimkolwiek zechcesz – poczułam, jak te słowa wbijają się we mnie niczym małe szpileczki. Wiedziałam, że to, co mówię, to tylko maska, coś, co wypadało powiedzieć, by zachować twarz. Nic nas nie łączyło i nic nie miało nas połączyć. Starałam się wmówić sobie, że to nie ma znaczenia, ale mimo to czułam ukłucie bólu. Była inna, przepiękna, długonoga kobieta, z którą nigdy nie miałabym szans.
– Nic mnie z nią nie łączy – powiedział nagle, zatrzymując samochód na poboczu. Zrobił to tak gwałtownie, że odruchowo zacisnęłam palce na krawędzi fotela. Spojrzał na mnie, jego spojrzenie było intensywne, pełne czegoś, czego nie potrafiłam do końca zrozumieć. Czułam, jak jego wzrok zmusza mnie do tego, by odwzajemnić to spojrzenie, choć wcale nie chciałam. Dlaczego mi o tym mówił? Czy naprawdę nie wystarczyły mu moje przekonania, że nikomu o tym nie powiem? To nie była moja sprawa.
– Rozumiem, seks bez zobowiązań – pokiwałam głową, starając się brzmieć obojętnie. Próbowałam sobie wmówić, że to nic nie znaczy. – Naprawdę, nie musisz się tłumaczyć, nikomu o tym nie..
– Maddie, mam w dupie to, czy komuś o tym powiesz – przerwał mi ostro. Jego głos był niski, wibrujący z irytacją, a spojrzenie drążyło we mnie dziurę, jakby próbował dosięgnąć czegoś, co ukrywałam głęboko w sobie. – Chcę, żebyś to Ty wiedziała, że nic mnie z nią nie łączy – dodał, po czym westchnął ciężko, jakby zmęczony tą całą sytuacją. Wpatrywałam się w niego badawczo, starając się zrozumieć, dlaczego tak bardzo mu zależało na tym, co ja o nim myślę. Czy naprawdę miało to dla niego aż takie znaczenie? I dlaczego w takim razie tamta naga kobieta siedziała na jego biurku? Przecież nie wyglądało na to, żeby chociażby malował jej akt. Patrzyłam na niego, próbując doszukać się czegoś w jego spojrzeniu, jakiejś wskazówki, która dałaby mi odpowiedź. Musiałam wiedzieć, czy to było coś więcej niż tylko instynktowne, fizyczne pragnienie.
– Wierzysz mi? – zapytał nagle, gdy moje spojrzenie tkwiło w jego oczach dłużej niż planowałam. Zmrużyłam swoje, walcząc z chaosem myśli.
– Nawet seks bez zobowiązań? – dopytałam, próbując w ten sposób sprawić, by ten obraz wreszcie zniknął. Obraz tej pięknej, bezwstydnej i swobodnej kobiety, którą ja nigdy nie będę.
– Już nie – powiedział, jego głos był cichy, niemal szept, a spojrzenie wciąż wbite w moje. Nie odwróciłam wzroku, nie chciałam – albo może nie potrafiłam. Nasze spojrzenia utkwiły w sobie nawzajem, jakby czas na chwilę przestał płynąć. W tych słowach było coś, co zatrzymało mnie na moment. „Już nie".
– Czyli kiedyś – zaczęłam, ale on znowu mi przerwał, jakby bał się, że pójdę w złym kierunku.
– Kiedyś łączył nas TYLKO seks. Ona o tym wiedziała, byłem z nią szczery od samego początku. Po czasie chciała czegoś więcej, a ja ją odciąłem. Tyle – jego głos był stanowczy. Musiało mu naprawdę zależeć na tym, co o nim myślę, bo inaczej, dlaczego dzieliłby się ze mną takimi konkretami? Milczałam przez chwilę, analizując jego słowa. A potem zebrałam odwagę, by zadać pytanie, które nie dawało mi spokoju, nawet jeśli brzmiało dość bezceremonialnie.
– A dlaczego była dzisiaj naga w Twoim biurze? – zapytałam, czując lekkie ukłucie niepewności, ale musiałam to wiedzieć. Wypowiadając te słowa, starałam się zachować opanowanie.
– Myślała, że coś tym zdziała – odparł z niechęcią, marszcząc brwi. Wyglądało, jakby był zmęczony. – Zaczęła się rozbierać, a chwilę później Ty się zjawiłaś.
Słuchałam, próbując zrozumieć. W jego głosie nie było śladu wahania ani winy. Mówił prawdę, przynajmniej tak mi się wydawało. Tyle mi wystarczyło.
– Wierzę Ci – oznajmiłam, a on uśmiechnął się delikatnie, nie upewniał się. Tak jakby wiedział, że mówię to szczerze. Ruszył w kierunku domu.
Domu. Tak szybko zaczęłam nazywać to miejsce domem.
****
Biegłam przez polanę, miałam na sobie tylko halkę, delikatnie za kolana, w kolorze szałwiowym, która teraz była już cała poplamiona i porwana od gałęzi. Wiatr huczał w moich uszach, liście tańczyły chaotycznie na wietrze, a moje włosy lepiły się do spoconego czoła. Odwracałam się co chwilę za siebie, serce biło mi jak oszalałe – byłam ścigana. Nie miałam pojęcia przez kogo, ale czułam ich obecność, niemal słyszałam oddechy. Moje stopy były całe poharatane od podłoża lasu, z którego dopiero co wybiegłam. Mimo bólu biegłam ile sił w nogach. Wiedziałam, że ktoś na mnie czeka, że muszę tam dotrzeć. Była to nasza ostatnia nadzieja. Polana, mimo że była mi doskonale znana, wydawała się rozciągać bez końca, a ciemność otulała wszystko dookoła. W oddali, za sobą, ujrzałam płonące pochodnie – tańczące, migotliwe światła, które przemykały między drzewami. Krzyczeli w moim kierunku, a ich głosy niosły się echem po lesie. Jeśli mnie złapią, to będzie koniec. Za polaną znajdowały się góry, o podnóża jednej z nich zobaczyłam jaskinię. Byłam już blisko. Prawie udało mi się już dobiec do celu, kiedy ktoś gwałtownie szarpnął mnie za halkę.
CZYTASZ
Echa Wieczności
Fiksi UmumNowy Orlean - miasto, w którym przeszłość przenika teraźniejszość. Maddie przyjeżdża tutaj, by rozpocząć pracę na planie filmowym. Choć nigdy wcześniej tu nie była, od pierwszego kroku czuje dziwne przywiązanie do tego miejsca. Każda ulica, każdy za...