Firma była olbrzymia, ale zupełnie nie pasowała swoim stylem do Nowego Orleanu. Co skłoniło Cadena, żeby właśnie tutaj przenieść swój biznes? Zdecydowanie łatwiej byłoby mu prowadzić firmę castingową w Nowym Jorku czy chociażby Los Angeles. Ale z drugiej strony, on na pewno miał ku temu jakieś powody, a ja się po prostu na tym nie znam. JESZCZE. Jestem tutaj po to, aby się tego wszystkiego nauczyć.
O poranku przeprowadził ze mną krótki wywiad odnośnie mojego zdrowia i zaproponował, że mogę zacząć pracę innego dnia. Byłam jednak przekonana, że nie ma co tego odwlekać. Czułam się dobrze, naprawdę. Nie wiem co wpłynęło na moje osłabienie i otumanienie poprzedniego dnia. Nie chciałam o tym myśleć, może było to wywołane moim podświadomym stresem. Musiałam skupić się na pracy.
Aiden Davis, pod którego „opiekę" zostałam przekazana, był koordynatorem castingowym. Moim zadaniem było sprawdzić się jako jego asystentka. Tego dnia miałam po prostu chodzić za nim i obserwować, czym tak naprawdę się zajmuje. Po kilku pierwszych godzinach mogłam stwierdzić, że Aiden jest dość zimną i oschłą osobą. Jego surowe, niemal lodowate spojrzenie i chłodne reakcje nie pozostawiały złudzeń co do jego charakteru.
Już wyobrażałam sobie, jak przez kolejne dni będę latać wokół niego, spełniając każde jego kaprysy. Ciekawe, czy w ogóle znajdzie dla mnie jakieś sensowne zadania, czy ograniczy się do wysyłania mnie po kawę i przekąski, jakbym była jego osobistą służącą. Ostatnia godzina była prawdziwym sprawdzianem mojej cierpliwości. Aiden zdołał zrugać jednego z kamerzystów, kilka młodych aktorek, całą ekipę od świateł, a nawet dziewczynę, która z dobroci serca przyniosła mu kawę, tylko po to, by skrytykować ją za dodanie odrobiny za dużo mleka.
Naprawdę mocno ćwiczyłam swoje opanowanie, bo miałam ochotę zwrócić mu uwagę, ale w tej chwili był moim szefem. Musiałam trzymać język za zębami. Na szczęście reszta ekipy, z wyjątkiem tych dwóch młodych aktorek, zdawała się być już przyzwyczajona do jego zachowania i jedynie zbili go śmiechem.
Aiden kreował się na artystę, ale moim zdaniem to były tylko pozory. Starał poruszać się z nonszalancją, co pewien czas zarzucając swoim kardiganem, jakby było to częścią jakiegoś przedstawienia. Zaciskałam usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem i mu nie podpaść. Po tym krótkim czasie wiedziałam, że nie chcę uczyć się niczego u jego boku, jego styl pracy i osobowość były dla mnie zbyt frustrujące, ale wytrzymam jakoś ten tydzień.
Pod koniec dnia postanowiłam podejść do tych dwóch młodych dziewczyn, aby je jakoś pocieszyć. Aiden, całkowicie ignorując ich uczucia, publicznie je skrytykował, jakby zupełnie im nie poszło. Rzeczywiście, były lepsze kandydatki, ale Amelia i Harriet, jak później poznałam ich imiona, również wypadły całkiem dobrze – po prostu ta rola nie była dla nich.
Zamiast zaoferować im wsparcie czy zaproponować udział w innym castingu, Aiden przez dłuższy czas wytykał im wszystkie niedociągnięcia, nie dostrzegając ani jednej pozytywnej cechy ich występu. Zanotowałam to, co najbardziej podobało mi się w ich występie, i przygotowałam krótką listę. Może nie byłam nikim ważnym w tym środowisku, ale liczyłam na to, że moje słowa dodadzą im otuchy i nie zniechęcą się do dalszych prób w aktorstwie. Pokazałam im ten zapis, bo zasługiwały na chociaż tyle dobrego.
****
Wróciłam do domu po szesnastej. Od tamtej pory nie widziałam się już z Cadenem, odkąd zostawił mnie z tym idiotą. W domu również go nie zastałam, więc zapytałam Anthony'ego, czy Caden dzisiaj także nie kończy pracy o rozsądnej godzinie, tak jak to było w sobotę.
,,Przyzwyczajaj się''– tylko tyle otrzymałam w odpowiedzi. Zapowiadało się na to, że samotnie spędzę dzisiejszy wieczór.
Pierwszy raz dzisiejszego dnia sprawdziłam swój telefon. Nieodebrane połączenie od taty i dwa smsy od brata.
CZYTASZ
Echa Wieczności
Genel KurguNowy Orlean - miasto, w którym przeszłość przenika teraźniejszość. Maddie przyjeżdża tutaj, by rozpocząć pracę na planie filmowym. Choć nigdy wcześniej tu nie była, od pierwszego kroku czuje dziwne przywiązanie do tego miejsca. Każda ulica, każdy za...