komplikacje

28 6 5
                                    

Tego dnia Ferran spędzał popołudnie sam ze swoimi myślami. Co wcale nie było dobre. Doszedł do konkluzji, że bardzo możliwe że jest ciężarem dla Ansu. Nie chciał go stracić, ale bał się mu narzucać. Mimo że on za pewne by zaprzeczył że wcale tak nie jest.

Szpitalne światło było ostre, niemal bezlitosne, odbijając się od białych ścian. Ferran leżał na łóżku, z rękami schowanymi pod kocem, jakby próbował ukryć coś więcej niż swoje rany. Wpatrywał się w sufit, nie chcąc spojrzeć na drzwi, mimo że wiedział, że Ansu w końcu wejdzie. Przychodził codziennie, odkąd Ferran trafił do szpitala, i choć Ferran doceniał tę troskę, z każdym dniem coraz bardziej się od niej odsuwał.

Ansu zapukał cicho, jakby bał się go obudzić, choć wiedział, że Ferran nie spał. Wszedł, trzymając w rękach torbę. Rzucił Ferranowi szybkie spojrzenie i spróbował się uśmiechnąć. Widok Ansu zawsze sprawiał, że Ferran czuł jednocześnie ulgę i ból – ulga, bo Ansu tu był, a ból, bo nie był pewien, czy zasługuje na jego obecność.

— Hej — powiedział Ansu, siadając na krześle obok łóżka. Z torby wyjął coś małego i położył to na stoliku przy Ferranie. — Pamiętasz to?

Ferran spojrzał na przedmiot – była to stara, pognieciona opaska, którą kiedyś nosił na treningach. Zawsze żartowali z tego, że była jego "talizmanem na szczęście". Ferran uśmiechnął się, choć uśmiech ten był słaby, ledwo widoczny.

— Nie wiedziałem, że jeszcze ją masz — powiedział cicho.

— Zawsze noszę ją w torbie — odparł Ansu, patrząc mu prosto w oczy. — Pomyślałem, że może ci się przyda.

Ferran nie wiedział, co odpowiedzieć. Od tygodni próbował zamknąć się przed światem, a teraz Ansu był tutaj, trzymając w rękach coś, co przypominało mu o dawnych czasach, kiedy wszystko wydawało się prostsze. Ale teraz nie było tak łatwo.

— Nie potrzebuję talizmanu — odpowiedział Ferran, starając się, by jego głos brzmiał twardo, choć wiedział, że to nieprawda.

Ansu milczał przez chwilę, jakby zastanawiał się, jak dobrać odpowiednie słowa.

— Ferran, nie musisz tego robić sam — powiedział w końcu. — Jestem tutaj.

Ferran poczuł, jak coś zaciska się w jego wnętrzu. Chciał uwierzyć, że Ansu naprawdę był tu dla niego, ale jednocześnie nie mógł się pozbyć myśli, że jego obecność tylko zwiększa ciężar Ansu.

— Już czuję się lepiej — skłamał, patrząc w sufit. — Nie musisz tu przychodzić codziennie.

Cisza, która zapadła po tych słowach, była niemal nie do zniesienia. Ferran czuł, jakby mówił coś zupełnie innego, niż chciał. Ale Ansu wstał z krzesła i podszedł bliżej, kładąc mu dłoń na ramieniu.

— Może — odpowiedział Ansu cicho. — Ale mimo wszystko, będę przychodził.

| Pod Presją | Ansu Fati x Ferran TorresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz