*SARAH*
Własnym uszom nie wierzyłam. Argon próbował mnie uciszyć i wybrał do tego chyba najbardziej powszechny tekst serwowany dzieciakom przy stole. Zbombardowałam go wymownym spojrzeniem, jakim chciałam wymusić, by wysłuchał mnie bez przeszkadzania mi przy tym.
– Po prostu nie chcę, byś jadła zimne – próbował się wykręcić. – Zasługujesz na to, co najlepsze, a zimna jajecznica raczej nie należy do rarytasów.
Jedno zdanie załatwiło mnie na amen. Argon się starał, bardzo się starał. Wstał wcześniej, zrobił nam śniadanie, a jego komunikaty sugerowały, że chciał dla mnie jak najlepiej. Mężczyzna idealny. Prawie. Argon posiadał jeden jedyny mankament. Tarna.
– Przepraszam, ale nie mogę – wyrzuciłam z siebie. Brzmiałam na spanikowaną i być może taka właśnie byłam, ale gdybym próbowała to samo powiedzieć jeszcze raz znacznie spokojniej, poniosłabym porażkę. On był perfekcyjny. Niemal. – Nie możemy.
– O czym ty mówisz, lu...?
– Nie! – krzyknęłam. Teraz na pewno przemawiała przeze mnie panika. Zerwałam się na równe nogi, prawie wywróciłam barowe krzesło, na którym siedziałam. Patrzył na mnie jak na wariatkę i pewnie miał słuszność. Cofnęłam się, plecami dobiłam do ściany. – Nie mów tego.
– Czego, lu...?
– Właśnie tego! – znów krzyknęłam. – Nie nazywaj mnie tak. Nie jestem nią i nigdy nie będę!
– Wczoraj...
– To był błąd! – oznajmiłam stanowczo. Nawet nie pozwoliłam mu dokończyć. Instynktownie przeczuwałam, co powie, jakbym czytała mu w myślach. Może i tak było, ale słowami serce wyrywałam samej sobie. Łzy przesłoniły obraz zaskoczonego mężczyzny, który oszołomiony moim wybuchem siedział na miejscu. – Między nami nic nie ma, nie będzie i w ogóle nic być nie powinno! To wszystko to jedna wielka po...
Huknął pięścią w blat, czym skutecznie skupił moją uwagę i zamknął usta.
Rysy Argona zaczęły się wyostrzać, brązowo-czarne włosie obrosło barki i ramiona. Wściekłości ani nie próbował, ani nie umiałby już ukryć. Od metamorfozy dzieliło go naprawdę niewiele. Tarn przejmował kontrolę, a chociaż oczy nie uległy zmianie, znałam prawdę.
Ślad na złączeniu szyi z ciałem zapulsował. Nikłe pieczenie rozeszło się po organizmie, zaszumiało mi w głowie. Chyba się zachwiałam, bo gdy odzyskałam świadomość, podpierałam rękę o ścianę poprowadzoną po skosie do szafek.
– Widzisz? – Męski, niski głos wdarł się do mojej głowy, jakby odzywał się w myślach, mimo że nie rozmawialiśmy telepatycznie. – To nasza więź, potwierdza naszą przynależność do siebie.
– Niczego takiego nie ma. – Uparcie obstawałam przy własnym zdaniu. – Łączy nas jedna noc, odrobina seksu i niedojedzone śniadanie, nic ponadto.
Chwycił między palce mój podbródek, nakierował moją twarz ku sobie. Przez łzy patrzyłam w niebieskie oczy. Kolosalnym błędem było poddanie się mu wczoraj, ale prawda prezentowała się o wiele bardziej skomplikowanie. Jakkolwiek by to nie brzmiało, nie byłam sobą, gdy wszystkie drzemiące we mnie uczucia nagle totalnie mnie zamroczyły. Kiedy mnie ugryzł, przestałam myśleć. Wydarzenia rozgrywające się między nami w łóżku docierały do mnie jak przez mgłę.
Rękę podparł o ścianę ulokowaną za mną. Dzieliły nas centymetry, a gdy się pochylił, nosem muskał mój. Emanował furią, ale szczęśliwie nie pogrążył się w amoku, nawet jeśli Tarn odgrywał chwilowo pierwsze skrzypce w ich wzajemnym układzie.
CZYTASZ
Wyzwanie: luna | Bracia Shade #2
Lupi mannariGdy Theron zdobył lunę, Argon zazdrościł mu skojarzenia. Latami czekał na werdykt księżyca i wyznaczenie partnerki. W końcu samotny wilk, to nieszczęśliwy wilk, a Tarn chylił się już z wolna nad przepaścią rozpaczy. Sarah lubi imprezować. Jej życie...