Rozdział 5

39 3 0
                                    

Tej nocy miałam dziwny i dość realistyczny sen. Obudziłam się nad jeziorem. Było to jezioro, które pokazała mi Jessy podczas naszej wirtualnej wycieczki. Zobaczyłam tam nad brzegiem jakiegoś mężczyznę w czarnej bluzie z kapturem. Przeczucie mi mówiło, że nie mam się czego bać. Powoli zaczęłam się zbliżać do postaci. W pewnej chwili odwrócił się w moja stronę i zobaczyłam zupełnie identyczną maskę, którą miał Jake na swoim zdjęciu profilowym. Kiedy mnie tylko zobaczył powoli ruszył w moja stronę. Oboje szliśmy powoli. Kiedy tylko byliśmy blisko siebie chłopak przytulił mnie

- Jake, to Ty? - zapytałam, cały czas będąc w jego ramionach

- Tak Mary. Nawet nie wiesz jak długo czekałem na ten moment by cię zobaczyć - powiedział, kładąc dłoń na moim policzku a w moich oczach pojawiły się łzy

- Ja też. Bałam się, że kiedy wybuchł ten pożar w kopalni, myślałam że Ty wtedy... - chciałam powiedzieć ale Jake mi przerwał

- Cii, nic mi nie jest. Jestem cały i zdrowy. Nie musisz się niczego obawiać - widziałam przez jego maskę niebieskie oczy

Powoli moje dłonie zbliżały się do jego maski w celu jej ściągnięcia. Za jego plecami zobaczyłam dwóch mocno napakowanych mężczyzn. Przestraszyłam się ich. Jake zauważył mój strach i odwrócił się w ich stronę. Kiedy zbliżyli się zauważyłam że mają kominiarki na twarzach. Poznałam ich. Byli to ci sami mężczyźni, którzy zhakowali mój telefon czyli innymi słowami prześladowcy Jake'a. W dłoni jednego z nich zauważyłam broń. Jake natychmiast przytulił mnie do siebie. Strasznie się bałam 

- No i kogo my tu mamy? - zaśmiał się jeden z mężczyzn - Nasza szanowana pani detektyw i nasz poszukiwany haker

- Długo się ciebie naszukaliśmy, Jake. Dobrze wiesz, że przeszłość prędzej czy później i tak cię dopadnie - dodał drugi mężczyzna

- Ona nie ma z tą sprawą nic wspólnego. Dajcie jej spokój - czułam jak Jake mocniej przyciska mnie do siebie

- Ona za dużo wie. Trzeba ją uciszyć - prześladowca przeładował broń i skierował ją w naszym kierunku

- Nikt nie musi zginąć. Bądźcie rozsądni. Nawet jeśli pójdę z Wami to ona i tak nie będzie bezpieczna. Więc wolę zginąć tutaj - powiedział Jake

- Nie Jake! Ty nie możesz! - krzyczałam w jego ramionach

- Mary, uspokój się proszę. Robię to dla Twojego bezpieczeństwa. Nie utrudniaj tego, proszę

Nie minęła chwila kiedy usłyszeliśmy strzał z broni. Chciałam osłonić Jake'a lecz zamiast tego to on przyjął pocisk na siebie. Poczułam jak oboje upadamy na kamienie. Widzę jak z jego klatki piersiowej wydobywa się krew. Momentalnie zaczynam płakać. Mężczyźni w tym czasie rzucili się do ucieczki 

- Po co to zrobiłeś? - zapytałam ze łzami w oczach - Przecież ta kulka była przeznaczona dla mnie, nie dla ciebie

- Nie mogłem pozwolicie by Cię zabili. Jesteś jedyną...Jedyną, która ma znaczenie. Odkąd Cię poznałem...w końcu poczułem że mam kogoś...kogo mogę chronić - mówił coraz słabiej

Zdjęłam jego maskę i zobaczyłam jego niebieskie oczy, które były przepełnione jednocześnie miłością i bólem

- Jake, nie możesz umrzeć! Słyszysz, nie możesz! - krzyczałam, cały czas trzymając go w ramionach

Jake podniósł delikatnie dłoń i wytarł łzy z mojej twarzy. Delikatnie się uśmiechnął

- Mary, nie płacz. Chciałbym zobaczyć ostatni raz przed śmiercią Twój uśmiech. Proszę, uśmiechnij się - poprosił mnie

Próbowałam się uśmiechnąć, ale byłam zbyt przybita by móc wykonać jego prośbę. W końcu po dłuższej chwili udało się wydobyć wymuszony oddech

- Dziękuję - uśmiechnął się delikatnie Jake - Teraz będę spokojniejszy. Pamiętaj jedno Mary...kocham cię i obiecuję, że będę nad Tobą czuwał - dodał Jake i zamknął oczy

Jego klatka piersiowa przestała się podnosić i nie czułam już bicia jego serca. Nie mogłam uwierzyć, że poświęcił swoje życie za moje bezpieczeństwo. Zaczęłam płakać i krzyczeć jednoczenie

- Jake! Nie! - krzyczałam na cały głos

Czułam jak ktoś cały czas próbuje mnie obudzić, ale byłam zbyt przejęta tym co zobaczyłam we śnie

- Mary, obudź się! Obudź się! To sen! - próbował mnie obudzić Alan

Usiadłam na łóżku. Byłam przerażona i cała zlana potem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i przypomniałam sobie, że jestem w pokoju w domu Alana

- Strasznie krzyczałaś dlatego przyszedłem. Musiało Ci się przyśnić coś okropnego skoro aż tak to na Ciebie wpłynęło - powiedział Alan, siadając obok mnie na łóżku

- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo strasznego. Dobrze że to okazało się koszmarem - powiedziałam, wyrównując oddech

- Chcesz mi o tym opowiedzieć? - zapytał Alan

Ja tylko kiwnęłam twierdząco głową i opowiedziałam Alanowi cały mój sen. Alan w ogóle nie przerywał tylko słuchał uważnie każdego mojego słowa. Kiedy skończyłam widziałam zaskoczenie na jego twarzy

- I co ty o tym myślisz? - zapytałam, patrząc na Alana

- To dość dziwne. Skoro jego prześladowcy chcą go dopaść to po ty im jesteś potrzebna? - zapytał Alan

- Wiedzą, że Jake się pokaże jeśli coś mi zrobią. Chcą mnie dopaść żeby dopaść Jake'a. Próbowali już kiedyś zhakować mój telefon, tylko nie wiedzieli że Jake zainstalował mi Nymos-a. Specjalny program, który informował go o każdej podejrzanej akcji z moim telefonem. Najpierw próbowali uzyskać dostęp do mojego urządzenia, później do lokalizacji, a na koniec do kamerki. Na całe szczęście Jake to zakończył i dali mi spokój - wyjaśniłam Alanowi

- Rozumiem - spojrzał na zegarek - Jest 3:40. Spróbuj jeszcze zasnąć. Jeśli chcesz to mogę położyć się obok by łatwiej było Ci zasnąć - powiedział Alan

- Może rzeczywiście będzie mi łatwiej kiedy będziesz obok - powiedziałam, patrząc na Alana

Alan położył się obok i delikatnie przytulił mnie do siebie. Byłam mu wdzięczna za to co robi

- Dziękuję Alan - uśmiechnęłam się delikatnie - Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, że się mną opiekujesz

- Jestem policjantem. Dbanie o Ciebie to Twoje bezpieczeństwo to moje zadanie - uśmiechnął się delikatnie

Czułam, że powoli zasypiam w ramionach Alana. Nie minęło kilka minut kiedy odpłynęłam do spokojnej krainy Morfeusza.

Duskwood - Dwie dusze połączone przez przypadek związane ze sobą na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz