{15}

44 5 0
                                    

Kiedy wróciłyśmy do rzeczywistości po naszym spacerze, w moim sercu zagościł spokój, którego tak bardzo potrzebowałam. Z każdym dniem czułam się coraz lepiej, a dzięki Grace uczyłam się, że nawet w obliczu przeciwności można odnaleźć radość i nadzieję. Nasza relacja zyskała nową głębię — w miarę jak przełamywałam swoje lęki i wątpliwości, stawałyśmy się sobie coraz bliższe.

W ciągu tygodnia czekał mnie ważny mecz, który był jednym z najważniejszych wydarzeń sezonu. Zespół, w którym grałam, miał szansę na wygraną w turnieju, ale to także oznaczało, że musiałam stawić czoła moim obawom. Z jednej strony pragnęłam wrócić na boisko, a z drugiej bałam się, że kolano jeszcze nie jest gotowe.

W dzień przed meczem spotkałyśmy się z Grace na rozmowie. Znalazłyśmy się w ulubionej kawiarni, gdzie napiłyśmy się aromatycznej kawy, a ona z pasją opowiadała o swoich doświadczeniach z pacjentami. Jej oczy błyszczały, a głos był pełen entuzjazmu, co sprawiło, że znów poczułam się zainspirowana.

– Wiesz, że zawsze możesz liczyć na mnie, prawda? – zapytała, widząc, jak zamyśliłam się na chwilę.

– Tak, wiem – odpowiedziałam, czując, jak w sercu mi rośnie wdzięczność. – Po prostu boję się, że mogę zawieść nie tylko siebie, ale także drużynę.

Grace pochyliła się bliżej, jej wzrok stał się poważny.

– Harper, nie musisz być doskonała. Wystarczy, że dasz z siebie wszystko. A jeśli to nie wystarczy, to też nic złego. Jesteś częścią zespołu, nie jesteś sama. Pamiętaj, że najważniejsze to walczyć o siebie, a nie tylko o wygraną.

Jej słowa trafiły prosto do mojego serca. To nie był tylko mecz, to była walka o siebie, o to, co dla mnie ważne. Wzięłam głęboki oddech, czując, jak lęk powoli ustępuje miejsca determinacji.

– Chciałabym, żebyś była na meczu – powiedziałam nagle, nie myśląc o tym, jak bardzo to może wpłynąć na naszą relację. – To dla mnie ważne.

Grace uśmiechnęła się, a w jej oczach pojawił się cień wzruszenia.

– Oczywiście, że przyjdę. Będę twoim największym kibicem – odpowiedziała z radością.

Kiedy nadszedł dzień meczu, miałam mieszane uczucia. Przygotowania trwały od rana, a atmosfera w drużynie była napięta. Z jednej strony czułam ekscytację, a z drugiej niepokój. Zdałam sobie sprawę, że moje kolano było w lepszym stanie niż przed tygodniem, ale nie byłam pewna, czy to wystarczy.

Kiedy weszłyśmy na boisko, tłum kibiców witał nas gromkimi brawami. Szum i emocje sprawiły, że poczułam się częścią czegoś większego, a przypomnienie sobie słów Grace dodało mi odwagi. Gdy zauważyłam ją na trybunach, pomachała mi z szerokim uśmiechem, co natychmiast dodało mi otuchy. Wiedziałam, że bez względu na wynik, miała mnie wspierać.

Mecz był zacięty. Po każdej wymianie serce biło mi coraz szybciej. Czułam ból w kolanie, ale jednocześnie miałam wrażenie, że każda chwila na boisku to dowód na moją siłę. Zespół grał doskonale, a ja starałam się dać z siebie wszystko, aby nie zawieść koleżanek.

W decydującej partii, gdy wynik był na styku, moje serce biło jak oszalałe. W momencie, gdy byłam bliska zdobycia punktu, poczułam ostry ból w kolanie. Szybko przeszło mi przez myśl, że to koniec. Ale w tej samej chwili przypomniałam sobie Grace — jej wsparcie, wiarę we mnie, nasze rozmowy. Z całych sił skupiłam się na piłce, wiedząc, że nie mogę się poddać.

Uderzyłam w piłkę z całej siły, a ona leciała w stronę boiska przeciwnika, zdobywając decydujący punkt. Tłum wybuchł radością, a ja poczułam, jak radość i ulga przeplatają się z bólem. Wszyscy biegliśmy do siebie, celebrując zwycięstwo. W momencie radości i uniesienia znalazłam się w objęciach moich koleżanek.

Gdy mecz dobiegł końca, podbiegłam do trybun, gdzie Grace czekała na mnie z uśmiechem, który mówił wszystko. Bez słów podziękowałam jej za wsparcie, które mi dała.

– Wiedziałam, że dasz radę! – krzyknęła, gdy dotarłam do niej. – Jestem taka dumna!

Poczułam, jak moje serce znów bije mocniej. Wszystko, co się wydarzyło, przyniosło mi nową perspektywę — to nie był tylko mecz, ale moment, który pokazał mi, jak bardzo jestem silna, kiedy mam przy sobie ludzi, którzy mnie wspierają.

Podziękowałam Grace za to, że była tam, gdy tego potrzebowałam. Jej spojrzenie pełne zrozumienia i radości sprawiło, że poczułam, że jesteśmy na właściwej drodze.

– Czas na świętowanie! – oznajmiła, a ja uśmiechnęłam się szeroko.

Mogłyśmy cieszyć się zwycięstwem, ale także tym, co nas łączyło. Z każdym dniem stawało się to coraz bardziej jasne — nie tylko jako sportowiec, ale jako osoba, również znajdowałam szczęście w tej wyjątkowej relacji z Grace. I wiedziałam, że ta podróż dopiero się zaczyna.

--------------------------------------------------------------

To nie może być przypadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz