沒有
- Miałeś go unicestwić. Masz być najlepszy z najlepszych. Zawiodłeś mnie 788- byłem przerażony tym, że przegrałem. A jeszcze bardziej faktem, że z jakiegoś powodu się zawahałem. Przecież ja się nie waham.
Chlast!
I cała seria po nim. Bolało bardzo, ale nie odważyłem się krzyknąć. Stłumiłem przekleństwa, które cisnęły mi się na język i cierpliwe czekałem aż skończy.
Z jakiegoś powodu moje ciało się szybciej regeneruje.
Zazwyczaj mdlałem, ale dziś z jakiegoś powodu mój organizm nie pozwolił mi na ten błogi stan i byłem przytomny do ostatniego uderzenia.
Ledwo, ale udało mi się wstać. Zacząłem iść chwiejnym krokiem do wyjścia, jednak mnie zatrzymał.
- Zawahaj się jeszcze raz, a na bacie się nie skończy- skinąłem głową i wyszedłem.
163 to był jedyny kolega tutaj, ale nie powinien żyć.
Tak mi mówiono odkąd pamiętam.
" Nie przywiązuj się do nikogo, bo tylko sam będziesz w stanie coś osiągnąć"
No i robię jak mówią. Bo jestem tylko jebanym pionkiem w jego grze. Jak każdy który tutaj trafia.
Ale z jakiegoś powodu chce mnie przytrzymać przy życiu. Nigdy nie daje mi trudnych przeciwników i naucza osobiście.
Mówi, że jestem inny niż reszta. Wyjątkowy.
A skoro Learl tak mówi tak właśnie jest.
Traktuje mnie jak własne dziecko, szkoda tylko, że mnie bije.
Choć od bicia jeszcze gorsze jest to gdy przypina mnie do maszyny. Po co? Nie wiem, ale po niej boli wszystko jak cholera.
Doszedłem do swojego pokoju. Nic specjalnego, właściwie to trochę jak izolatka.
Białe łóżko, białe ściany. Jedyne co nie jest białe to biurko.
Jak zobaczyłem ile czeka mnie papierków na nim, to zbladłem. Choć może być to też efekt zdartej skóry po bacie.
Usiadłem na łóżko i przetarłem czoło. Starałem się przypomnieć co działo się po wypadku, ale mam pustkę w głowę. Moje dzieciństwo, rodzice. Nic nie pamiętam.
Learl twierdzi, że moi rodzice nie żyją, a w tym pieprzonym zakładzie nie można mieć drugiej połówki.
Czyli całe życie jestem sam?
Ale wtedy...gdy się zawahałem. Miałem jakiś przebłysk. Coś mi mówiło, by go nie zabijać, ale zniknął tak szybko jak przyszło.
Kim do cholery jestem?
Nikt stąd nie pamięta niczego albo dlatego, że jest tutaj od tak dawna, że zapomniał lub dziwnym trafem miał wypadek.
Dlaczego nie znamy naszych imion? Nikt nie wie. Poprostu mamy się posługiwać naszymi numerami.
788 to jest mój. Przyzwyczaiłem się do niego.
Dlaczego nie próbowałem uciec? Bo ucieczka nie ma sensu. Znajdą nas na drugim końcu świata.
Byłem na zewnątrz poza murami tego więzienia tylko raz. Na misji. Ba! Nawet ninja nie zdążyli zareagować, a mnie już nie było.
Wtedy naprawdę byłem z siebie dumny, ale Learl nie był zadowolony z jakiegoś powodu, ale ja byłem dumny. Chociaż raz.
- 788 Rada- przewróciłem oczami. Rady są strasznie nudne. Nic ciekawego na nich nie ma, a nawet jeśli, to nie mam prawa głosu.
Dlaczego na nich jestem? Szczerze nie wiem i dalej się zastanawiam.
- Zaraz przyjadę- jęknąłem i zacząłem wstawać. Za jakie grzechy?
- Witam każdego z gromadzonych- zaczął jak zawsze i usiadł na fotelu.
- pewnie was zastanawia, dlaczego dziś mamy spotkanie- spojrzał na mnie, jakby siedział mi w głowie po czym kontynuował.- Potrzebujmy Cyrusa Borga i musimy go wykraść.- Kto to jest?
- Po co nam ten inwalida?- odezwał się jeden z pracowników.
- Ten inwalida ptasi móżdżku jest geniuszem i pomoże nam z budową jednej rzeczy.- zaczynałem się zastanawiać, czy skądś go nie kojarzę. Borg?
- Jest pod stałą ochroną ninja. Nie będzie łatwo go wykraść- westchnął za co oberwał w łeb.
- Nie będzie to trudne jeśli mamy go- tym razem spojrzał na mnie na co się zdziwiłem.
- Ja?
- Zgadza się 788 to jest twoja misja. Zakradniesz się w nocy. Spróbuj mnie zawieść, a nie zobaczysz kolejnego świtu- skinąłem głową i zacząłem układać plan w głowie.
- Jest jeszcze coś ważnego co powinienem o nim wiedzieć?
- nie powinien cię bardziej interesować. Masz mieć twarz zakrytą maską i nie odzywaj się ani słowem. Musisz to zrobić tak, by ninja nie zdążyli się złapać jasne?
Potwierdziłem, że wszystko słyszę i dostałem pozwolenie o wyjście z dalszej rozmowy rady.
Wybiła 15 co oznaczało jedno.
Obiad.
Byłem głodny, a jedzenie tu nie powalało na kolana, więc stwierdziłem, że poczekam na podwieczorek. Nie chcę się widzieć z 163. Nie chcę go znać.
Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Zdziwiłem się, bo jeśli byłby to ktoś z pracowników lub Learl to by poprostu wszedł, a nikt z poza nie odważył się do mnie pukać.
No oprócz jednej osoby.
- Mogę?- usłyszałem głos 163 co mnie utwierdziło w moim przemyśleniu.
Głupi nie wie na jakim cienkim lodzie stąpa.
- Jak musisz- odpowiedziałem i usiadłem na krześle.
- Niezły masz tupet masz, że tu przychodzisz.- prychnąłem, ale on był dziwny. Przyglądał się mi, jakby ducha zobaczył.
- Czujesz w sobie jakąś dziwną energię, która przepływa przez twoje ciało?- nie powiem, że nie. Zaskoczył mnie tym pytaniem.
- A co książkę piszesz? Po co ci to wiedzieć?
- poprostu powiedz- wywróciłem oczami, ale skinąłem głową. Nie wiem skąd to wiedział, ale czasem faktycznie tak miałem.
- Czyli się nie myliłem. Faktycznie jesteś zagi...- nie zdążył dokończyć, bo ktoś wszedł do mojego pokoju.
- 163 Pan cię wzywa- westchnął i powiedział, że zaraz przyjdzie.
- Dokończymy to w później dobra?- niechętnie się zgodziłem i oboje wyszli.
Co chciał mi powiedzieć?
Macie szybciej bo czemu nie (;
![](https://img.wattpad.com/cover/379911728-288-k682704.jpg)
CZYTASZ
"Plaga"~ninjago
FanfictionPLAGA "~ Lloyd Garmadon Goniliśmy go ponad 15 minut. Skąd jest taki szybki? - No stój wreszcie!- wykrzyczałem w biegu, lecz zamarłem gdy usłyszałem ten głos. - W twoich snach płomyczku.