9.

11 3 3
                                    

Danielle upiła łyk swojej herbaty i postawiła filiżankę na spodeczku. Ułożyła kartkę papieru przed czajniczkiem, pukając nerwowo w pióro, z którego ciekł atrament. Od razu po kolacji usiadła do stołu, by napisać parę zdań. Niestety, zaplanowanie tej czynności okazało się znacznie prostsze niż jej ostateczne wykonanie. Na razie jedyne zdanie, jakie udało jej się złożyć w całość, brzmiało: „Droga matko!"

Już dawno miała napisać do matki list. Co prawda nie widziała jej jedynie tydzień, ale nic nie zapowiadało, aby Danielle miała okazję odwiedzić swój rodzinny dom. Ku jej niezrozumieniu, ale też zaskoczeniu, Edward wiecznie chciał ją mieć przy sobie; nie pozwalał jej wracać, tak jakby się bał, że mogłaby uciec, co było przecież niedorzeczne. Kochała go. Nie zamierzała odchodzić.

Dziewczyna uniosła niedopisany list, schowała go za pasek fioletowej podomki i postanowiła położyć się spać, co okazało się trudniejsze niż sądziła. Ciało nie pozwalało jej zasnąć, choć sypialnia w kamienicy była ciepła, a łóżko wygodne. Jednak powietrze nie pachniało tak jak jej pokój w rodzinnym domu; łóżko nie było tak przyjemnie twarde i tak znajomo chłodne jak zawsze, gdy usiłowała zasnąć. Dlatego usiadła i sięgnęła po książkę, którą trzymała w szufladzie.

Były to stare zapiski zostawione przez jej babcię, których Danielle użyła w Godzinę Czarownic do przywołania demona z Piekła. Wstydziła się tego, że nie poświęciła nieco więcej czasu na przestudiowanie wszystkich informacji. Nie miała pojęcia, skąd jej babcia posiadała taką książkę, ale skoro zostawiła jej w zapisku, Danielle musiała z niej skorzystać.

Otworzyła rozdział piąty od niechcenia. Strony były poplamione czymś, co przypominało kawę. Ktoś mazał po tym rozdziale, rysując dziwne symbole, ale Danielle zignorowała je, skupiając się na tekście.


Trzydziestego stulecia swojego istnienia, czarownica Lilith znalazła się w Piekle, wygnana przez Boga. Była pierwszą swojego rodzaju i pierwszą, która przekroczyła granicę ziemi, znajdując bramę na drugą stronę.

Piekło było suszą i nicością, pełną zimnego wiatru i twardej gleby. By pozostać przy życiu, Lilith musiała używać swoich mocy, co wykańczało jej ciało i osłabiało duszę. Po sześćdziesięciu dniach tułaczki, dotarła na skałę, a tam odnalazła inną istotę.

Nazywano go Gwiazdą Poranną; aniołem, niosącym światło. Choć jego miejsce było za bramą Nieba, Lilith znalazła go, leżącego na suchej skale, wyginającego się z bólu. Spojrzała na jego nieskazitelną twarz i poranione plecy, w których niegdyś znajdowały się skrzydła.

– Zlituj się – westchnął i pochwycił ją za dłoń. – Zabij.

Zamiast tego, Lilith skupiła w sobie resztki własnych sił. Wtedy właśnie powstał Lucyfer, a czarownica stworzyła pierwszą okrutną istotę – demona.


Ktoś zapukał do drzwi. Danielle wzdrygnęła się i zakryła nieco kołdrą.

– Proszę.

Nina uchyliła drzwi, zajrzała do środka.

– Wszystko w porządku, panienko?

– Tak, to tylko migrena. Wracaj do łóżka, Nino.

Służąca nie wyglądała na przekonaną, ale nie chciała także narzucać własnej opinii, więc zamknęła posłusznie drzwi, a Danielle wróciła do czytania.


Pierwszy demon miał siłę Lilith i część jej wielkiej mocy. Uzdrowionego anioła mianowała demonem dumy; od silnej emocji, jaką odczuwał w momencie przemiany. Lucyfer pomógł czarownicy i razem udali się na południe, tam, gdzie rzeka oddzielała kamienisty brzeg od łagodnego pola mleczy. Była to granica między trzema królestwami.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: a day ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Okrutne Istoty || Cruel CreaturesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz