CZĘŚĆ 1: PO

72 16 16
                                    

Trwał karnawał; noc zabaw, rozpusty, pożądania i chaosu. Kochankowie się całowali, przyjaciele ściskali, tancerze tańczyli przy ogromnym stole. Goście nosili cudowne stroje, idealnie dopasowane maski i piękne buty. 

Tymczasem, pewien mężczyzna leżał na podłodze swojego salonu, zalany łzami i potem, a gardło pulsowało bólem od krzyku. Śmierdział krwią. Nie była to jego krew, ale nie stanowiło to większego pocieszenia, a wręcz przeciwnie – chłopak oddałby wszystko, by krew należała do niego. Guziki od surduta wbijały mu się między żebra, noga rwała w kościach. Pomimo tego, zdołał się podciągnąć i doczołgać do ciała, leżącego przed nim na jasnych kafelkach.

Jego kochana Danielle miała na sobie suknię, która zmieniła kolor z pięknej i nieskazitelnej bieli na czerwień płatków róż. Posoka obklejała jej twarz i część orzechowych włosów. Miała zimne, nieobecne spojrzenie, zamrożone w czasie i przestrzeni. Tylko jej usta wydawały się być takie same; malinowe i błyszczące, mieniące się jak diamenty.

Mężczyzna uniósł jej głowę i położył na własnych kolanach. Odgarnął jej włosy i ułożył dłoń na jeszcze ciepłym policzku.

– Już tu jestem – szepnął i przyłożył czoło do jej czoła. – Jestem tu. Nie puszczę cię.

Rzęsy jej drgały od wiatru, wpadającego przez otwarte drzwi. Przyciągnął ją mocniej do siebie, objął w talii i zaczął nią kołysać wprzód i w tył, licząc, że w ten sposób pobudzi ją nieco do życia. Danielle nie mogła być przecież kolejną kobietą w życiu właściciela Maple Grove, która kończy tragiczną śmiercią. Poprzednia wybranka, Margot, została zepchnięta z balkonu, a jej ciało przykrył zimny śnieg. 

Proszę, pomyślał, modląc się równocześnie. Proszę, nie daj jej umrzeć. 

– To nic nie da – stwierdził ktoś rzeczowo, nie ujawniając żadnych emocji. 

Bracia patrzyli na chłopaka, usiłującego przekonać swoją ukochaną do wydania jakiegokolwiek dźwięku. Wszyscy znali prawdę, ale nikt nie odważył się wypowiedzieć jej na głos. Słowa miały w sobie wielką moc i każdy z braci to wiedział.

– Ona odeszła – przekonał kolejny, ale mężczyzna tylko zaprzeczył głową. – Tak jak w mojej wizji.

– Przywróć ją – warknął i spojrzał na przyjaciela. – Raphaelu, zrób coś!

– Wiesz, że nie mogę. – Raphael wyglądał na skruszonego. – Nawet gdybym ją uzdrowił, to nie przywróci jej życia. Ona nie ma już duszy. Jej dusza jest w Piekle.

W oczach chłopaka zapłonął ogień; szaleństwo przebijało się do środka, atakując umysł i przekonując go powoli do planu, który formował się w jego głowie. Gorycz wylewała się z łez, emocje wreszcie przejęły nad nim kontrolę.

Jej dusza jest w Piekle, powtórzył w myślach.

– To zły pomysł – zaczął jeden z braci.

– Jeśli to ocali jej życie – wycharczał i wstał z podłogi, nie przejmując się krwią na własnej koszuli. – to przejdę przez Piekło i znajdę jej duszę. Wyrwę ją, choćbym miał rozszarpać cały ten podziemny koszmar na kawałki.

– Ale...

– Pójdę za nią do Piekła – oznajmił. – Nawet gdybym miał się w nim spalić. 

Okrutne Istoty || Cruel CreaturesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz