Rozdział dziewiąty

5 1 0
                                    

Thomas Summers

- Dobrze. Nie wiem co jest między Tobą a nią, ale cieszę się, że nie uciekła po takich rewelacjach. Jak będzie taka... możliwość to postaraj się delikatnie przekazać jej, że jestem gotowy się spotkać, kiedy tylko ona będzie gotowa. A... Emily też nie może doczekać się spotkania ze swoją siostrą...

Rozłączyłem się. Wiedziałem, że Anthony ma dziwną słabość do tej dziewczyny, ale do głowy by mi nie przyszło, że Emily pchnie go w jej ramiona. Dostała za to po głowie, ale i jej podziękowałem. Może to i dobrze, że nie zrobiłem tego osobiście. Co to za ojciec, który nie interesuje się własnym dzieckiem przez ponad 20 lat. Jedyne co mogłem zrobić to chronić ją z ukrycia. Jolene nie byłaby ze mnie zadowolona, ale wiedziałaby, że ciąganie tak małego dziecka po sądach i spieranie się o nią, gdy przed chwilą straciła matkę... byłoby dla niej złe. Mogłem mieć jedynie nadzieję, że Arabella wybaczy mi... Oczy mi się zaszkliły, gdy w moim środku zaczęła się tlić nadzieja, że odzyskam moje dziecko. Dziecko, które miało w sobie jedyną cząstkę Jolene jaka mi została na tym świecie.

- Thomas? Wszystko w porządku?

Jakie szczęście miałem, że 4 lata po śmierci Jolene, w moim życiu pojawiła Joanna. Znosiła mnie przez kolejne 2 lata, kiedy to myliłem się mówiąc do niej imieniem pierwszej miłości i nawet doszukiwałem się podobieństw. Odeszła i wtedy dotarło do mnie, że Jolene już nie wróci a moja miłość do Joanny wróciła ze zdwojoną siłą. Błagałem o przebaczenie, a gdy spostrzegła, że oprzytomniałem pozwoliła mi wrócić. W ostatniej chwili, bo w drodze była już Emily.

- Tak, Kochana.

Wspierała mnie bardzo w odzyskaniu córki i to dzięki niej nie wywołałem o nią wojny. Uśmiechnąłem się do niej i wyszedłem za nią na kolację.

Tony

Arabella nadal spała. Dochodziła już północ i do tej pory leżałem na kanapie ale nagle usłyszałem, że poruszyła się niespokojnie.

- Tony?

- Jestem Skarbie.

Usiadłem obok niej na łóżku.

- Chcesz coś zjeść? Nie jadłaś kolacji...

- Nie... Możesz mi przynieść wody? I może jakąś tabletkę przeciwbólową... boli mnie głowa.

- Jasne. Potrzeba Ci czegoś jeszcze?

- I... - spojrzała na mnie niepewnie. – Nie mam piżamy...

Uśmiechnąłem się do niej i wskazałem na swoją garderobę. Gdy wróciłem z kuchni z wodą, elektrolitami i tabletką, stała już w garderobie i przyglądała się moim ubraniom.

- Nie możesz się zdecydować?

Położyłem wszystko na stoliku nocnym i podszedłem do niej spoglądając w tym samym kierunku co ona. Przejechała ręką po zwykłych, bawełnianych koszulkach, które wisiały na wieszakach. W większości czarnych, ale było też kilka białych, szarych i błękitna. Nie wiem co ona tu jeszcze robiła, nigdy jej nie założyłem. Właśnie na niej zatrzymała dłoń. Uśmiechnęła się i zdjęła ją z wieszaka. Weszliśmy prosto do mojej sypialni. Od razu zrzuciła z siebie sukienkę. Miała na sobie koronkowe białe stringi w komplecie z białym koronkowym stanikiem. Moje oczy się rozszerzyły i zaczęło mi się robić ciasno w spodniach. Chciałem już wyjść, gdy... Poprosiła mnie o rozpięcie stanika. Podszedłem do niej i zacząłem rozpinać stanik... kurwa, była piękna i ten zapach. Wyjdę teraz albo zaraz wybuchnę. Zrzuciła stanik z ramion i założyła moją błękitną koszulkę, po czym odwróciła się i uśmiechnęła prezentując swój strój.

Jak przez stary mostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz