Rozdział 2

27 6 1
                                    

Stałam ubrana w czarną, obcisłą sukienkę sięgającej mi za kolana, a moje ciemne, długie włosy lekko pofalowałam. Przejrzałam się w lustrze i po kolejnym upewnieniu, że wyglądam nieskazitelnie, wzięłam głęboki oddech. Stresowałam się. Nie imprezą, a stalkerem. Nie odzywał się już od kilku godzin, więc powinnam się chyba cieszyć, prawda? Jednak miałam na odwrót. Przerażało mnie to. Przerażała mnie ta cisza. Szczególnie po jego ostatnich słowach...

Zanim wyszłam z pokoju, założyłam jeszcze srebrne kolczyki i poprawiłam delikatnie moją bransoletkę. Gotowa do wyjścia, powiedziałam sobie w myślach. Wyszłam z niewielkiego pomieszczenia, udając się na korytarz. Ubrałam czarne, wiązane szpilki, a następnie zarzuciłam sobie na ramiona delikatny płaszcz.

– Gotowa? – spytała Audrey, wchodząc do garderoby.

– Uhm – odparłam.

– Kierowca już czeka. – Znikąd zjawiła się Susan, pomagając mojej przyrodniej siostrze założyć okrycie. – Zaraz do was przyjdę.

Przytaknęłyśmy z blondynką, po czym udałyśmy się na podjazd. Wsiadłyśmy do dużego pojazdu i tak jak zawsze usiadłam na miejscu pasażera. Nie ukrywam, trochę się rozglądałam po posesji, jednak nie zobaczyłam niczego podejrzanego. Może nieznajomy odpuścił?

Po kilku minutach zjawiła się Susan, jak zwykle wyglądająca nieskazitelnie, po czym ruszyliśmy w drogę. Przymknęłam na chwilę powieki, starając się rozluźnić i po prostu nie myśleć.

Ostatnim celem na tej imprezie był jakiś apel, po którym miało być jedzenie. Tak, właśnie na to czekałam cały wieczór. Udaliśmy się ze wszystkimi gośćmi do wielkiej sali konferencyjnej, gdzie usiadłam obok Audrey. Ludzie schodzili się i zajmowali miejsca jeszcze przez kilka minut.

– Hope, masz może chusteczkę? – spytała szeptem moja siostra, zasłaniając dłonią połowę twarzy.

Przytaknęłam ruchem głowy i zaczęłam grzebać w swojej torebce.

– Proszę – powiedziałam, podając blondynce niewielką paczkę.

– Dzięki – odpowiedziała.

Odstawiłam torebkę z powrotem na podłogę, kątem oka widząc coś czerwonego. Spojrzałam na siostrę i dostrzegłam na chusteczce kilka kropel krwi.

– Audrey, nic ci nie jest? – zapytałam głośnym szeptem, dotykając jej ramienia. – Pokaż to – powiedziałam, odsuwając jej rękę od twarzy.

Krew już nie leciała, jednak za każdym razem kiedy to się działo, przejmowałam się tak samo. Mimo że moja siostra od dawna chorowała i krwotok z nosa w jej przypadku był dość normalny, to i tak nie przestawałam się martwić.

– Wzięłaś dzisiaj leki? – spytałam.

– Tak. Poza tym, to tylko krew, nie przejmuj się tym aż tak. – Machnęła na mnie ręką. Wyjęła z torebki małe lusterko, po czym doprowadziła do porządku lekkie zaczerwienienie.

Po chwili kilka świateł zostało zgaszonych, skupiając uwagę gości na rzutnik i osobę prowadzącą.

– Na pewno wszystko dobrze? – Upewniłam się.

– Tak, Hope – westchnęła. – Przesadzasz. – Przewróciła oczami, chowając kosmetyki.

– Witam państwa jeszcze raz, nazywam się Richard Blackwood i jestem prezesem firmy Blackwood. – Przedstawił się organizator, a w sali rozbrzmiały oklaski. – Dziękuję państwu za przybycie, a teraz, żeby zbędnie nie przedłużać, przejdźmy do prezentacji.

The Promise You've MadeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz