Rozdział 6

22 3 0
                                    

Tony: Bądź gotowa jutro o osiemnastej.

Zdziwiłam się na widok wiadomości, którą dostałam kilka minut temu. Nie sądziłam, że po tym jak ostatnio wymieniliśmy numerami, to tak szybko do mnie napisze.

Ja: Zabierasz mnie gdzieś?

Po chwili dostałam odpowiedź.

Tony: Tak.

Ja: Gdzie?

Tony: Na randkę.

Prawie rzuciłam telefonem.

A nie, jednak naprawdę nim rzuciłam. Sięgnęłam po niego, jeszcze raz czytając tą samą wiadomość, dopóki nie przyszła kolejna.

Tony: Dobranoc, Hope.

Ja: Dobranoc, Tony.

Odpisałam szybko, uśmiechając się jak głupia. Nikt inny nigdy nie zabrał mnie na randkę. Nie powiem, że nie, ale... niezłe uczucie.

Po chwili dotarło do mnie co zrobiłam, na co gwałtownie się spięłam, wprawiając moje palce w ruch.

Ja: Znaczy... dobranoc, Anthony.

Ja: Miałam na myśli Anthony.

Ja: Serio.

Ja: Autokorekta to zmieniła.

Boże, jaka kretynka ze mnie. Chryste... Zaraz zapadnę się pod ziemię.

Z nerwów zaczęłam machać nogami i skubać skórki od paznokci.

Tony: Spokojnie, Hope.

Tony: Twój Tony będzie na ciebie czekać przy bramie, jutro o osiemnastej. Nie zapomnij.

Tony: Śpij dobrze.

O. MÓJ. PIEPRZONY. BOŻE.

Moje kończyny znieruchomiały, a ja cała zamarłam. Spojrzałam jeszcze raz na wiadomość.

O. Cholercia.

Zaczęłam piszczeć ze szczęścia, przez co przyłożyłam sobie poduszkę do twarzy. Czy zachowywałam się właśnie jak jakaś zakochana nastolatka, którą crush zaprosił właśnie na randkę, mówiąc że jest jej? Tak. I to jeszcze jak.

Ja: Ty też.

Po wysłanej wiadomości, zdusiłam poduszką kolejny pisk ekscytacji.

Mój Tony...

To kiedy miał być ten ślub?

Żarcik. Jeszcze nie byłam na tyle głupia.

Jeszcze...

Uśmiechnięta od ucha do ucha położyłam się na plecach, wpatrując się w sufit. Nie mogłam zasnąć przez następne kilkanaście minut, więc postanowiłam wyjść się trochę przewietrzyć. Wciągnęłam na piżamę komplet dresowy i po cichu, żeby domownicy mnie nie usłyszeli, wyszłam z domu. Nie zamierzałam wychodzić z terenu posesji, bo aż taka walnięta nie byłam, dlatego postanowiłam obejść powoli cały dom. Wiatr przyjemnie owiewał moje ciepłe od rumieńców policzki, które co jakiś czas dotykałam. Teraz śmiało mogłam stwierdzić, że naprawdę lubiłam kiedy był obok. Kiedy mój narzeczony był obok.

Co z tego, że widzieliśmy się dosłownie kilka razy?

Właśnie, nic.

W pewnym momencie dostałam powiadomienie. Wyjęłam z kieszenie telefon, domyślając się kto napisał.

Jednak nie zgadłam. Obstawiałam Anthony'ego albo ewentualnie Chiarę.

Nieznany: Nie boisz się wychodzić tak późno?

The Promise You've MadeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz