Rozdział 8

15 3 0
                                    

    Asher

Ty jesteś tylko pionkiem, Asher.

Wiedziała.

No jasne, że wiedziała. Hope nie była głupia. Nie sądziłem jednak, że aż tak bardzo się zmieniła. I, że tak bardzo mnie nienawidziła. Czy zmieniła się na tyle, że byłaby w stanie kogoś skrzywdzić? Nie była taka. Hope była delikatna. Płakała na większości filmów. Chciała wszystkim dookoła pomagać, nawet kosztem własnego szczęścia. Bała się pająków, owadów i innych żyjących istot, ale nigdy nie myślała o tym, żeby je zabijać. A co dopiero człowieka. Jednak dzisiaj wydawała się zupełnie inna. Obca. Jej oczy... To nie były już oczy mojej Hope. Brąz mlecznej czekolady w jej tęczówkach straciły dawny blask, zmieniając się w gorzką.

Jakby moja nadzieja zdążyła już odejść. A podobno umiera ona ostatnia...

Wpatrywałem się w plecy brunetki, która pospiesznie kierowała się do wyjścia.

To jeszcze nie koniec. Do zobaczenia, panie Russo.

– Co tu się stało – spytał zdezorientowany Dav, przypominając mi o swojej obecności. – Jezu, stary. – Wskazał na mnie palcem. – Ty krwawisz.

Zmarszczyłem brwi, muskając kciukiem moją szyję.

– To nic poważnego – powiedziałem, biorąc do ręki marynarkę. – To co jest takiego pilnego?

– Dowiedziałem się, że syn Blackwooda... – zaczął, wpatrując się we mnie niepewnie.

– No mów.

– Syn Blackwooda żeni się z Hope.

Syn Blackwooda żeni się z Hope.

– Co, kurwa?! – Podniosłem głos, kiedy dotarło do mnie znaczenie tych słów.

– Początkowo miał to być ślub między jej siostrą, a Blackwoodem, ale...

– Nie wkurwiaj mnie bardziej, David. Mów – rozkazałem, a czerwonowłosy podszedł do stolika dolewając do opróżnionej przeze mnie wcześniej szklanki, więcej alkoholu.

– Uznali, że Hope będzie łatwiejszym celem – przerwał, podając mi trunek – ze względu na ciebie.

Wypiłem jednym haustem bursztynowy napój, głośno wzdychając.

– Ja pierdolę. – Przetarłem dłonią twarz. – Dowiedz się po co tutaj dzisiaj przyszła – powiedziałem, kierując się do wyjścia. – I co knuje – dodałem, wychodząc.

    Hope

Minęło kilka dni od mojego spotkania z Asherem. Od kiedy dowiedziałam się, że to od niego mam wykraść informacje to po pierwsze nieco pokłóciłam się z Edem, a po drugie, nie odważyłam się na razie ryzykować zakradaniem do swojego celu. Poza tym nie powiedziałam nikomu co się tamtego dnia stało.

Mimo kłótni ze swoim wspólnikiem, on nie przestawał mi pomagać, przez co i ja nie zamierzałam rezygnować.

W końcu nie byłam gołosłowna.

Szykowałam się na kolejną w tym tygodniu randkę z Tonym. Zapowiadało się naprawdę dobrze, bo chłopak chciał mnie zabrać na rejs statkiem o zachodzie słońca. Czy to nie było romantyczne?

Skończyłam się malować i kiedy miałam wyjść na korytarz, żeby założyć buty, usłyszałam pisk siostry.

– Wszystko dobrze? – krzyknęłam, słysząc jak zbiega ze schodów.

– Nie uwierzysz, Hope! – piszczała zachwycona.

– Myślałam, że coś poważnego ci się stało – westchnęłam, czując ulgę. – Z czego się tak cieszysz?

The Promise You've MadeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz