Rozdział 7

21 2 0
                                    

W środku było naprawdę ładnie. Czerń i złoto ewidentnie dominowały w tym miejscu. Kolejną zaletą El Diablo była muzyka na żywo. Obok sceny widziałam przygotowujących się solistów, a teraz grał jakiś zagraniczny zespół, który kojarzyłam z social mediów. Wokół tańczyli ludzie, którzy nosili maski. Reszta siedziała przy stolikach albo w lożach znajdujących się na piętrze. Było naprawdę klimatycznie. W powietrzu niemalże unosił się zapach bogactwa, który swoją drogą pachniał głównie najdroższym alkoholem.

Wyjęłam telefon z niewielkiej torebki, pisząc do Eda.

Ja: Jestem na miejscu.

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Wspólnik: Wiem.

No tak. W końcu to stalker.

Ja: To gdzie jest to biuro?

Wspólnik: Dałem ci przecież plany budynku.

Faktycznie.

Zaczęłam grzebać w torebce.

Kurde.

Ja: Bo tak jakby...

Ja: Zostawiłam je w samochodzie.

Wspólnik: Boże, Hope.

Mogłam przysiąść, że właśnie zrezygnowany kręcił głową.

Ja: Nie masz PDF-a czy coś?

Wspólnik: Nie. To były poufne plany, ptaszyno.

Wspólnik: Powiem Matteo, żeby ci je przywiózł.

Ja: Nie trzeba. Poradzę sobie.

Nie chciałam jego pomocy. Chciałam mu udowodnić, że sobie poradzę i sama znajdę rozwiązanie.

Wspólnik: Mówisz?

Ja: Właściwie to piszę.

Ja: Nie fatyguj się, Ed. Dam sobie radę.

Wspólnik: Oby.

Wspólnik: Powodzenia, ptaszynko.

Ja: A ty co teraz robisz?

Usiadłam przy wolnym stołku barowym.
– Dobry wieczór, co podać? – spytał kelner, ubrany w czerń, a do tego, tego samego koloru maskę.

Wodę poproszę – powiedziałam. – Niegazowaną.

Poczułam po chwili wibrację w dłoni.

Wspólnik: Nie mam teraz czasu, Hope. To wszystko?

Prychnęłam, wysyłając wiadomość.

Ja: Nie masz czasu, mówisz?

Ja: To co mój wspaniały stalker teraz robi, hmm?

Wspólnik: Przynajmniej oboje się zgadzamy, że jestem wspaniały, ptaszynko.

Szkoda, że nie widział jak przewracam oczami.

Już miałam mu się odgryźć, kiedy dostałam wiadomość, a raczej zdjęcie.

Ja: Uzgodniliśmy, że nie miałeś mi się włamywać do domu!

Wspólnik: Ty to sobie ustaliłaś.

Kretyn.

Mogłam się założyć, że się uśmiechał.

Przybliżyłam sobie zdjęcie, które mężczyzna wysłał z biura mojego ojczyma. Kilka teczek, jakiś starych fotografii i dokumenty.

The Promise You've MadeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz