rozdział 10 Mike/Boxer

209 42 2
                                    

Od moich urodził minął właśnie tydzień, a ja wciąż czułem smak jej ust i skóry co doprowadzało mnie do szału. Zasypiałem i budziłem się myśląc tylko o niej. Czułem się jakbym dostał jakieś jebanej obsesji na punkcie tej kobiety. Od początku wiedziałem, że to wredna wiedźma, która za pomocą jakiś czarów zadomowiła się w mojej głowie.

Wciąż od nowa odtwarzałem to jak dla mnie tańczyła. Ten jej pierwszy taniec, na którym ją przyłapałem był niczym w porównaniu do tego urodzinowego, a gdy dogoniłem ją na tamtym korytarzu nie potrafiłem się powstrzymać.

Będąc na scenie musiałem wyobrażać sobie obrzydliwe rzeczy, aby nie spuścić się w spodnie jak jakiś gówniarz, a przyciskając swoje ciało do jej ciała i całując bez opamiętania byłem jeszcze bliżej tego, żeby się ośmieszyć.

Nie potrafiłem sobie wyobrazić co by było, gdybym mógł poczuć jej całkowicie nagie ciało i wejść w jej cipkę... Doszedłbym w ciągu sekundy - pomyślałem wymieniając poraz kolejny magazynek.

Nigdy nie poznałem kobiety, która potrafiłaby doprowadzić mnie tak szybko do takiego stanu, dlatego unikałem jej jak tylko mogłem. Nawet wjebałem się w przygotowania do jutrzejszego grilla tylko po to, żeby nie musieć dzisiaj jechać do Paradise i na nią nie wpaść. Czułem się jak żałosny małolat, ale za cholerę nie wiedziałem jak miałbym się zachowywać w jej towarzystwie.

Następnego dnia od rana ustawiałem stoły i krzesła. Nawet pojechałem na zakupy z trzema prospektami, choć nienawidziłem chodzić między alejkami sklepowymi i szukać wszystkiego co znajdowało się na liście zrobionej przez żony moich braci.

- Ile wziąć bułek? - zapytał jeden z młodych.

- A skąd ja mam to kurwa wiedzieć. Weź ile chcesz - odpowiedziałem przecierając twarz dłońmi. - Dużo jeszcze zostało na tej liście?

- Nie. Jeszcze tylko ketchup, kiełbasy i mięso.

- Nareszcie... Ostatni raz się do tego zgłosiłem.

Chłopaki widząc moją minę nawet nie skomentowali moich słów. Wiedzieli, że jestem bliski wybuchu, więc woleli na szczęście milczeć dopóki nie wróciliśmy do klubu.

- Macie wszystko? - zapytała uśmiechnięta Sara, która wyszła na podjazd.

- Tak, ale od razu mówię, że nigdy więcej nie jadę na zakupy. Nigdy nie zrozumiem was kobiet, jak można kochać zakupy, przecież to jebana udręka - skrzywiłem się wyciągając zakupy z bagażnika. - A te kolejki do kasy to już totalna porażka.

- Nie przesadzaj - przewróciła oczami i sięgnęła po te lżejsze torby. - Jakbyś poszedł z jakąś piękną kobietą do sklepu z bielizną napewno byś tak nie narzekał.

Od razu przed oczami pojawił mi się widok Olgi w tej seksownej, czerwonej bieliźnie. Gdybym mógł to chętnie obejrzał bym ją w innych zestawach. O czym ja do cholery myślę - zganiłem się w myślach i ruszyłem z siatkami do wejścia domu.

- Coś jeszcze trzeba zrobić? - zapytałem Camilli, która stała w kuchni i kroiła warzywa.

- Nie. Chyba, że był byś tak miły i odwiózł dzieci do Lili.

- Dlaczego? - spytałem skonsternowany, bo dzieci zawsze uczestniczyły w sobotnich grillach.

- Lili zaproponowała, że zabierze wszystkie dzieciaki do siebie. Jak to stwierdziła. Wy młodzi też potrzebujecie czasu tylko dla siebie i znajomych - powiedziała robiąc cudzysłów z palcy. - Więc skorzystaliśmy z propozycji i dzisiaj bawimy się w towarzystwie dorosłych - uśmiechnęła się szeroko.

- Dokładnie. Pijemy, tańczymy i szalejmy do rana - dodała Sara wchodząc do pomieszczenia.

- Kurwa, zajebiście. Chłopaki, słyszeliście?! Impreza osiemnaście plus jak za dawnych czasów!

Nowe Życie (Black Riders MC) #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz