ROZDZIAŁ 10

10 1 0
                                        

Nie byłam tego do końca pewna, bo nie spojrzałam w tamtym kierunku ani gdy biegłam do auta, ani gdy wyjeżdżałam z parkingu. Musiałam być od tego wszystkiego jak najdalej i to właśnie podpowiadał mi mój instynkt przetrwania. Uciekaj jak najdalej. Gdy prowadziłam auto moje ręce i nogi trzęsły się niewyobrażalnie, a ja nie mogłam nad tym zapanować. W mojej głowie cały czas brzmiały słowa Rose, a ja im bardziej próbowałam się od nich odgonić, tym one były głośniejsze. Podczas drogi nie byłam w ogóle skupiona i parkując przed wydawnictwem naprawdę zastanawiałam się, jakim cudem w ogóle tam dotarłam. Wzięłam kilka uspokajających oddechów, zanim zdecydowałam się wyjść z auta. Nie pomogło mi to w żadnym stopniu, ale nie mogłam siedzieć w samochodzie w nieskończoność. Nagle przestało być ważne to, z jakiego powodu Mark ściąga mnie do biura. Tak naprawdę przestało być ważne wszystko. Gdy otworzyłam drzwi i kierowałam się do wind, nie zwracałam uwagi na nikogo. Szłam jak robot.

- Layla, halo – usłyszałam głos Amber, a następnie jej osobę przed sobą. Chwilę mi się przyglądała, a jej uśmiech uciekał – Wszystko w porządku?

Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Na pewno nie wyglądałam, gdyby tak było, ale nawet nie miałam siły żeby zaprzeczać. Po prostu na nią patrzyłam, nie mówiąc ani słowa. Domyśliła się, bo tylko pokiwała głową.

- To znowu przez tego chłopaka? – zapytała, a ja miałam ochotę się zaśmiać. Wiedziała o Nicku, bo czasami gdy przyjeżdżałam wściekła nie dało się przed nią niczego ukryć. Najśmieszniejsze było w tym wszystkim to, że moje najgorsze momenty sprowadzały się do jego osoby. Tym razem jednak było tak tylko w połowie.

- Nie do końca, ale nie chcę o tym rozmawiać – powiedziałam z zmuszając się żeby mój ton nie brzmiał tak, jakby zdjęli mnie z krzyża – Mark u siebie?

- Tak – odpowiedziała, nadal badawczo mi się przyglądając – Będziemy musiały porozmawiać.

- Nie teraz, Amber.

Wyminęłam ją wchodząc do windy, której drzwi się otworzyły. Zostawiłam ją na korytarzu, widząc jej zatroskaną minę. Martwiła się, doskonale to widziałam, ale nie miałam ochoty na rozmowę o tym, co wydarzyło się na campusie. Nie sądziłam, że coś jest w stanie tak bardzo wymęczyć mnie psychicznie, ale jak zwykle się pomyliłam. Wysiadłam z windy, kierując się w stronę biura Marka. Odpowiedziałam kilku osobom ,, cześć", a następnie zapukałam do odpowiednich drzwi i weszłam do środka.

- O, Layla. Dobrze że już jesteś – powiedział mężczyzna, wychylając się zza komputera – Usiądź.

Zrobiłam tak jak powiedział. Nie wyglądał na złego, ani zmartwionego, a ja starałam się przybrać najbardziej szczęśliwą minę na jaką było mnie stać. Pewnie wyglądało to bardziej jak grymas bólu i rozpaczy, ale mój szef nie zawracał sobie tym głowy.

- Chciałem żebyś przyjechała podpisać kontynuację umowy. Jestem z Ciebie bardzo zadowolony, a wczoraj... No cóż. Przyznam szczerze, że po prostu zapomniałem – zaśmiał się niepewnie, podsuwając mi papier. Odetchnęłam z ulgą – Mam nadzieję, że nadal chcesz dla nas pracować.

- Oczywiście – powiedziałam, uśmiechając się szczerze.

- Cieszy mnie to. Umowa tym razem jest na czas nieokreślony, wzrośnie też twoja pensja ale i ilość obowiązków. Przeczytaj umowę i będziesz wszystko wiedzieć.

Zrobiłam tak, jak kazał. Faktycznie wysokość mojej wypłaty się zmieniła na lepszą i większą, a co do ilości obowiązków mogłabym polemizować, bo według tego co było napisane, miałam się pojawiać w biurze dwa razy w tygodniu, ale tylko na miarę własnych możliwości. Wszystko inne pozostawało bez zmian. Złapałam długopis i podpisałam się w wyznaczonym miejscu, oddając Markowi umowę.

SAVE USOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz