Rozdział 1: W cieniu dnia

8 1 0
                                    

Janek usiadł na łóżku, wpatrując się w bladą poświatę porannego światła, która niepewnie wdzierała się przez zasłony. Tej jesieni wydawała mu się chłodniejsza niż zwykle – jakby światło traciło ciepło, zanim dotarło do jego pokoju. Kiedyś uwielbiał poranki. Budził się z pomysłami na nowy dzień, z ekscytacją nadchodzących godzin. Teraz... Teraz w jego głowie była tylko pustka.Zerknął na zegarek. Kolejny dzień spóźnienia do szkoły, kolejna godzina przepuszczona między palcami. Ale nie było w nim już siły, żeby się przejmować. Leżał nieruchomo, przygnieciony własnymi myślami, które od dawna miały tylko jeden ton – jak stary, zadrapany winyl, na którym zacięła się ta sama melancholijna melodia.Z daleka usłyszał głos matki, która zawołała z kuchni:- Janek, jesteś tam? Śniadanie czeka!Nie miał ochoty jeść. Nawet nie czuł głodu. Ale wiedział, że jeśli nie wstanie, mama znów zacznie zadawać pytania. Zmusił się, żeby usiąść i niechętnie przesunął nogi nad krawędź łóżka. Oparł łokcie na kolanach i schował twarz w dłoniach. W głowie przetoczyła się jedna myśl: "Dlaczego wszystko jest takie puste?"Zbierając siły, zszedł na dół. Przy stole czekał na niego talerz kanapek, kubek herbaty i matka – z uśmiechem, którego dziś nie potrafił odwzajemnić. Spojrzała na niego z troską.- Wszystko w porządku? Wyglądasz na zmęczonego.Janek skinął głową, choć zmęczenie było tylko czubkiem góry lodowej, która przygniatała go od miesięcy.

W cieniu własnych myśliWhere stories live. Discover now