Aśka
🤎
Mecze, treningi. Treningi, mecze. Na tym opierało się moje prawie całe życie. A w ostatnich czterech latach, tylko przybrało na sile. Odkąd dostałam życiową szansę wyjechania do Nowego Yorku i możliwość grania w najlepszej drużynie siatkarskiej, podporządkowałam swoje życie siatkówce. Wcześniej nawet w snach nie marzyłam o tym, że jakiś zagraniczny agent, który od czasu do czasu, wyszukiwał dziewczyn do drużyn ligowych, zwróci na mnie uwagę. A tu proszę.
Nie dość, że zostałam przyjęta, to na dodatek miałam całkiem niezłe widoki na kontynuowanie tego Amerykańskiego snu.
W każdym sezonie szło mi coraz lepiej, więc trener zadeklarował przedłużenie kontraktu. Mogłabym się starać o pozostanie w Nowym Yorku i granie nawet w drużynie narodowej.
Ja jednak miałam inne plan. Mój dom był w Polsce. Tam miałam przyjaciół, swojego chrześniaka i chrześniaczkę, których pokochałam od pierwszego wejrzenia. - chociaż było to za pomocą kamerki internetowej. - Tam też miałam rodziców, aczkolwiek do nich spieszyło mi się najmniej.
Poza tym byłam pewna, że w Polsce, również będę mogła dostać się do jakieś porządnej drużyny, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że miałabym widoki na karierę w kadrze narodowej.
Także razem z moją przyjaciółką Milką, odliczałyśmy już nawet nie lata, tylko miesiące do mojego powrotu.
Niestety życie jest podłą… małpą i weryfikuje nasze plany i marzenia.
__________________🤎_______________
Złamanie rzepki - Taką diagnozę postawił nasz drużynowy fizjoterapeuta, po moim upadku na boisku, podczas meczu.
Mądra Aśka, chciała obronić piłkę i tak za nią pognała oraz na niej skupiła wzrok, że nie zauważyła bandy, która się na nią rzuciła… to znaczy, to ja rzuciłam się na nią.
Efekt - niesamowity ból i brak możliwości zgięcia kolana.
Zmiana na boisku, na mojej pozycji, nosze, szpital, a tam kolejny cios. Złamanie z przemieszczeniem.
Dla mnie to było, jak wyrok śmierci, bo to oznaczało nie tylko operację, co najmniej sześć tygodni w gipsie i żmudną rehabilitację, ale także możliwy koniec kariery.
Oczywiście można by było być dobrej myśli i liczyć na to, że kolano po miesiącach leczenia dojdzie do pełnej sprawności, ale… były to nikłe nadzieje.
I chyba nie tylko moje, bo mój trener, który odwiedził mnie dzień po operacji, powiedział jasno. - Zostało ci pięć miesięcy kontraktu i wiadomo, że przez ten czas nie wrócisz już na boisko, dlatego podpiszemy rozwiązanie kontraktu ze względu na uraz. Oczywiście pokryjemy wszystkie koszty leczenia, ale to wszystko, na co możesz liczyć z naszej strony.
Jesteś chyba też świadoma, że powrót do formy potrwa długie miesiące, o ile w ogóle będzie możliwy, także nie mogę na razie zagwarantować Ci, że miejsce w drużynie będzie na ciebie czekać.Cudownie, prawda? Nic tylko szukać suchej gałęzi, żeby można było przewiesić przez nią sznur.
Ale nieee, ze mną podły losie nie pójdzie ci tak łatwo. Ja się nie poddaję!
CZYTASZ
Tie-Break
Humor- Ta kobieta, pała do mnie miłością równie wielką, co mysz do kota. Jest straszną Jędzą, ale to nie zmienia faktu, że ma najpiękniejsze oczy, jakie w życiu widziałem. Oczy, które rzuciły na mnie klątwę, rozgaszczając się w moim umyśle i za nic nie...