IX

18 3 8
                                    

  Stojący przede mną mężczyzna zdawał się być dziwnie znajomy. Byłem pewny, że gdzieś już słyszałem jego nazwisko, lecz nie byłem w stanie określić skąd.

  – Przepraszam pana, nie pamiętam skąd się znamy – odpowiedziałem szczerze.

  Mężczyzna westchnął, jakby zawiedziony.

  – Nie dziwię się, że nie pamiętasz mnie. W końcu nie widzieliśmy się 15–ście lat. Dla przypomnienia – podał mi rękę – jestem Peter Kirkland, twój chłopak z gimnazjum.

  Potrzebowałem chwili, by przeanalizować to, czego właśnie dowiedziałem się. Faktycznie, owy mężczyzna wyglądał podobnie do nastolatka, z którym chodziłem w tamtych czasach; oczywiście przez ten czas wydoroślał i również ściął włosy, które kiedyś sięgały mu do połowy pleców. Po zakończeniu gimnazjum wrócił do Niemiec, więc dlatego miał akcent; pewnie nie mówił po polsku od dłuższego czasu.

  – Ale... jak mnie znalazłeś? Po co tu jesteś? – zapytałem, niezręcznie podając mu rękę.

  – Pozwolisz, że opowiem ci o tym jak usiądziemy? – Peter spytał, na co ja zgodziłem się. Przeszliśmy do jednego z pokoi, po czym zasiedliśmy na znajdujących się tam fotelach. Panowała między nami cisza. Przyglądałem się Peterowi, a on – mi. Obydwaj bardzo zmieniliśmy się od naszego ostatniego spotkania w wyglądzie i najprawdopodobniej również w charakterze. – Odpowiadając na twoje pytania – przerwał ciszę Peter – jestem tu, by poukładać sobie życie. Po tym, jak wyszedłem z więzienia wszystko się strasznie skomplikowało i mam nadzieję tu odsapnąć, pozmieniać parę rzeczy. Poza tym, ojciec raczej mnie tu nie najdzie, a ty wiesz jak go bardzo nie lubię.

  – Byłeś w więzieniu?

  – Tak, na dziewięć lat za przemyt narkotyków. Niemieckie prawo jest bardzo ostre w tych sprawach. W Niemczech przez dwa lata próbowałem wrócić do społeczeństwa po odsiadce, ale na marno. A jeśli chodzi o to, jak cię znalazłem – było to prostrze niż myślałem, zważając na to, że jest wysłany za tobą list gończy.

  Moja mina posępniała.

  – A... list gończy...

  To niesamowite, że on mnie znalazł, a policja jeszcze nie.

  – Najwidoczniej obaj zostaliśmy przestępcami. Pamiętam, że jak byliśmy w gimnazjum to ty już łamałeś prawo, na przykład kradnąc – mężczyzna zaśmiał się pod nosem. – Co teraz odjebałeś?

  – Dużo, ale jak na razie policja wie tylko o moim udziale w zorganizowanych grupach przestępczych.

  – O tym już wiem. Poza tym twój przyjaciel mi powiedział, że właśnie jesteśmy w siedzibie gangu, do którego pewnie należysz.

  – Mój przyjaciel...? A, chodzi ci o Kowalewskiego? – Peter przytaknął. – Daleko nam do przyjaciół – prychnąłem. – On jest moją konkurencją – powiedziałem, po czym zdałem sobie sprawę z czegoś. – Chwilę, może on mówił ci, co on tutaj robi?

  – Z tego co widziałem to tutaj spał, ale on sam powiedział mi, że przyszedł tu coś załatwić. A co?

  Zmarszczyłem brwi w zdziwieniu.

  – Przyszedł tu spać? Co on, domu nie ma? – odrzekłem, ignorując pytanie mojego rozmówcy.

  – A bo ja wiem? Zdawał się być nie w humorze, więc nie zamęczałem go pytaniami – Peter wzruszył ramionami. – Przecież zależało mi na spotkaniu z tobą, a nie z nim.

  Wtedy ułyszałem z korytarza kroki, a po chwili w drzwiach stanął Kowalewski.

  – Wychodzę i zamykam siedzibę, więc spadajcie.

Zakamarki Umysłu Borisa Pawulowa || Uprowadzona przez IdoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz