IV

47 6 9
                                    

  Naszą akcję rozpoczęliśmy dosłownie ulicę czy dwie od siedziby gangu. Kowalewski i Nowak mieli naprawdę przejebane, jeśli pozwolili wrogom podejść tak blisko. To tłumaczy to, dlaczego podjęli tak dziwną decyzję, prosząc o pomoc byłego szefa.

  Wyznaczonym miejscem było duże błonie pokryte drzewami, trawami, krzakami, chwastami i wszelkiego innego typu zaroślami. Prawdopodobnie była to działka należąca do jakiejś osoby, która z jakiegoś powodu nie zamierzała tam nic wybudować. Terenu nie odgradzała żadna siatka, a jedyne, co powstrzymywało ludzi od wchodzenia tam to pokrzywy i ostre gałęzie krzaków i drzew. Może nie była to idealna miejscówka dla gangu, jednak jak na obecne standardy to była niczym raj na Ziemii – wielki teren, gdzie można było schować się za gęstymi roślinami od oczu zwyczajnych ludzi, ukrywać wiele rzeczy i do tego odstraszał szarych przechodniów. Nie dziwiłem się, dlaczego konkurencyjny gang przywłaszczył sobie te ziemie.

  Zmierzałem w tamtym kierunku wraz z moją nie najlepszą grupą. Mieliśmy łącznie ze mną czterech ludzi z karabinami, dwóch z pistoletami i im podobnymi oraz jednego z granatami. Ubolewałem nad mym składem bardzo – chciałem i potrzebowałem więcej ludzi doświadczonych, ale nie miałem niestety takiej możliwości. Musiałem poradzić sobie z tym, co miałem – z dzieciakami, które nawet nie wiedzą, jak poprawnie trzymać broń.

  Pogrążony w bólu spowodowanym mym słabym położeniem dotarłem do początku zarośli. Przedarłem się przez krzaki odgradzające błonie, a moi kompani za mną.

  Teraz, gdy byliśmy na polu wroga, zaczynała się zabawa.

  Rozejrzałem się dookoła, upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu, po czym poszedłem przed siebie szukając najlepszego miejsca na ukrycie się. Przysiadłem za dużym i bujnym krzakiem, po chwili dołączyła do mnie reszta.

  – Słuchajcie, musimy opracować plan – wszyscy skupili się na mnie. – Będziemy iść w grupie, chcąc zostać jak najbardziej niezauważalni. Wrogi gang jest z krańca Warszawy i z poza, dlatego będą patrolować najbliższą im część, czyli północną. Aktualnie jesteśmy na południowej, więc powinniśmy mieć tu trochę więcej swobody. Jeśli się rozdzielimy to nie panikujcie, gdyż najważniejsze jest to, by was nie zauważyli. Gdy już to zrobicie, to postarajcie się wrócić to najbliższego członka grupy, a potem do mnie. Jeśli nie będzie to możliwe, to wybiegnijcie z tego miejsca tak daleko, byście byli bezpieczni. Miejcie zawsze broń pod ręką i upewnijcie się, że macie pełne magazynki. Pamiętajcie, że nie mamy nieskończoność nabojów, dlatego postarajcie się zabić wroga w jednym lub w dwóch strzałach. Nie rzucamy się na oślep, tylko zabijamy z ukrycia. I najważniejsza rzecz – wroga nie musimy zabijać, naszym celem jest uniemożliwienie mu walki, dlatego jak zobaczycie jakiegoś poranionego człowieka uciekającego stąd, to skupcie się na tych, którzy chcą walczyć niż na nim, gdyż on już nie stanowi zagrożenia. Zrozumiano? – wszyscy mi przytaknęli. – To wyciągajcie broń i idziemy.

  Wychynąłem zza krzaka, po czym jak najciszej pobiegłem do pobliskich drzew chowając się za nimi, a cała reszta grupy za mną. Przemierzaliśmy w ten sposób błonie, wypatrując wroga. Jego działalność można było zauważyć w otaczającej nas polanie; wszędzie leżały śmieci, w tym dużo strzykawek, torebek foliowych i opakowań po tabletkach, w których najprawdopodobniej były kiedyś narkotyki – naszym wrogiem był w końcu gang narkotykowy, więc nie dziwiłem się. Gdzieniegdzie można było zauważyć krzesła ze stolikami, pufy, fotele czy dywany, na których zapewnie odbywały się deale. Czasem również na ziemi znajdowały się kopce, jakby ktoś coś tam zakopał.

  W końcu, po maksymalnie dziesięciu minutach zauważyliśmy pierwszego wroga. Stał do nas tyłem, ale po długich, czarnych włosach wywnioskowałem, że była to kobieta. Po chwili podeszła do niej kolejna postać, za którą szło kilka kolejnych ludzi. Ludzie nie dzierżyli w rękach broni, za to mieli najrozmaitsze torby. Prawdopodobnie były tam narkotyki. Wymierzyłem ostrożnie z mojego karabinu w głowę kobiety stojącej do mnie tyłem, ale wtedy obróciła się tak, iż widziałem jej twarz i dech mi zaparło.

Zakamarki Umysłu Borisa Pawulowa || Uprowadzona przez IdoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz