VIII

50 3 15
                                    

  Z początku myślałem, że oczy mnie zawodzą, jednak po dłuższej obserwacji kobiety byłem pewny, że to Amelia. Próbowała przejść przez ogrodzenie, a ktoś jej w tym pomagał zza płotu. Podszedłem trochę bliżej do dwójki osób zaciekawiony, i gdy w końcu czarnowłosej udało się wydostać z podwórka siedziby, zamiast powstrzymać ją zdecydowałem się ją śledzić. Z łatwością przeszedłem przez płot i począłem podążać za nią w dużej odległości od niej, by nie zauważyła mnie.

  Szliśmy przez chwilę przez krzaki, by potem wyjść na ulicę. W świetle latarni udało mi się zobaczyć tył osoby, która pomogła Amelii uciec. Posiadała ona krótkie, blond włosy, białą kapotę i czarne rurki. Owa osoba i Amelia rozmawiały, ale nie mogłem usłyszeć o czym. Skierowały się one w prawo, a ja za nimi. Przez parę minut podążały ciągle prosto, aż w końcu skręciły w kierunku pobliskiego przystanku autobusowego, gdzie zatrzymały się. Była to świetna okazja, by je podsłuchać, gdyż mogłem stanąć za przystankiem w krzakach. Amelia i jej towarzysz usiedli na ławce. Owa osoba obróciła twarz w stronę czarnowłosej, jednocześnie pozwalając mi ujrzeć jej, a raczej jego twarz, gdyż był to mężczyzna.

  Był wysoki i szczupły, lecz niestety nie mogłem określić dokładnie jego sylwetki, przez zakrywającą go kapotę. Twarz posiadał młodą, z pełnymi ustami czy prostym nosem, ale zapadnięte oczy i poliki dodawały mu lat. Prócz wcześniej wymienionych przeze mnie ubrań, miał na sobie również czarny golf i srebrne, okrągłe okulary, a jego paznokcie były pomalowane na czarno.

  – Jak się czujesz? – zapytał mężczyzna.

  – Nie najlepiej; tyle narkotyków od dłuższego czasu nie brałam – odpowiedziała posępnie Amelia. – Ale wiesz, było gorzej.

  Para siedziała przez chwilę w ciszy.

  – Karol, ile jeszcze czasu minie, nim będę mogła w końcu wrócić do domu?

  – Trochę. Są komplikacje.

  – Co masz na myśli?

  – To, że policja przeszukuje mi dom.

  – Nie o to mi chodziło. Ile jeszcze czasu minie, nim będę mogła opuścić siedzibę wrogiego ci gangu?

  – Będziesz tam dopóki uda ci się zebrać odpowiednio wiele informacji.

  Po usłyszeniu tych słów wiele akcji Amelii zaczęło nabierać dla mnie sensu; dlaczego nie chciała opuszczać siedziby, dlaczego zachowywała się jak dziwka, dlaczego w ogóle tam była. Jednak również zastanawiałem się, ile ona i ten cały Karol wiedzieli i dla kogo pracowali. Najprawdopodobniej byli z gangu handlującego ludźmi, ale nie miałem pewności.

  Amelia westchnęła.

  – Powiedz mi jakiej informacji potrzebujesz, a ja dowiem się jej.

  – Potrzebne mi są słabe punkty gangu, lecz nie staraj się poznać ich teraz; w gangu dzieją się dziwne rzeczy, i może być na to zbyt niebezpiecznie.

  – Racja. Zwłaszcza ten ostatni atak gangu narkotykowego był dziwny...

  – Atak?

  – Tak. Dzisiaj przyszli jacyś ludzie pod siedzibę. Słyszałam jak mówiono, że byli z gangu narkotykowego.

  – Co potem się stało? – ton Karola spoważniał.

  – Zastrzelono ich.

  – I tyle?

  – Ta. Generalnie od naszego ostatniego spotkania nic prócz tego ataku nie stało się.

  – Dobrze. Przekażę to dowództwu i potem dam ci znać, jeśli dowiedzą się czegoś nowego w tej kwestii – mężczyzna przysunął się do Amelii. – Pora na mnie – powiedziawszy to, pocałował ją na pożegnanie.

Zakamarki Umysłu Borisa Pawulowa || Uprowadzona przez IdoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz